Godz. 15, grudniowy poniedziałek. Na jednej z polskich stron
5 tysięcy osób ogląda 80 rozebranych Polek.
Obejrzałem Cam
(2018) od Netfixa. Otwierająca scena wpycha widza na siłę w fotel i nie pozwala
mu się ruszyć przez następną godzinę. Jest trochę Black Mirror, czerpania od
Davida Lyncha i eksponowania bólu. W masie średniaków od Netflixa Cam wypada jako objawienie. Krytycy mieszali
produkcję z błotem przez zakończenie, nielogiczność i nieświadomy kicz.
Rozumiem recenzentów, bo ten scenariuszowy i reżyserski debiut ma problemy z
tożsamością. Pomimo tego – warto. Po seansie nie mogłem zasnąć. Dla mnie Cam jest o chorym marzeniu o sławie,
uzależnieniu i paradoksalnie –
konsekwencji.
Madeline Brewer (wcześniej Opowieść Podręcznej i Orange
is the New Black) gra Alice, która wieczorami uprawia rozbierane show w internecie. Jej celem jest
wejście do rankingu 50. najbardziej popularnych camgirl. Seans nie dla każdego, bo twórcy używają co chwilę golizny
albo brutalności. Nasuwa się pytanie: dlaczego są odbiorcy, których podniecają
tego rodzaju treści?
Prowadzący, z którym mam zajęcia z opinii publicznej, lubi
się powtarzać. Na prawie każdych zajęciach ostrzega studentów, nawiązując do
metod używanych przez SB przeciwko duchownym w czasach PRL-u, abyśmy nie pchali
się do świata mediów, jeżeli mamy problem z „workiem, korkiem lub rozporkiem”.
Dlaczego dziewczyny masturbują się przed kamerami? Przyczyny są dwie. Pierwsza
– dziewczyny napełniające pieniędzmi „worek”. Druga – mężczyźni pokracznie rozpinający
„rozporek”.
– – –
Cam |
Official Trailer [HD] | Netflix
„10 tokenów za KLAPSY, 25 za pokazanie PIERSI” – 7 metrów
pod ziemią #34