czwartek, 24 stycznia 2013

Różaniec na sesję

 nowy projekt Pożyczalni... o studiowaniu 

 


Krócej: 1. Jesteś studentem? Masz może w najbliższym czasie egzamin, kolokwium, zaliczenie, pytanie... ? Wyślij anonimową informację z datą, godziną i nazwą prośby o wsparcie na pozyczalnia.francesco@gmail.com

2. Jeżeli Twoje zaliczenie znalazło się w planie jesteś zobowiązany odmówić jedną dziesiątkę różańca w intencji innego zaliczenia... właściwie osoby, która je ma. Ilość odmówionych „dziesiątek”, znajdzie się przy egzaminie. Więc nie zapomnij nas poinformować.

3. Ciesz się piątką w indeksie i tym, że komuś pomogłeś.

Najważniejsza część to nasz plan. Aktualizacje codziennie na stronce DA :D http://www.francesco.kapucyni.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=85&Itemid=510
Wczoraj wieczorem  wyglądał tak:

 
Dłużej: Pamiętacie projekt „Pożyczalni” o nazwie „7 7 7” - jeżeli tak to o nim zapomnijcie :D Przynajmniej na jakiś czas. Natomiast może pamiętacie pierwsze posty? „Pożyczalnia” zrodziła się z potrzeby serca, a była poświęcona różańcowi. Nadal jest. Jednak blog zaczął się rozwijać. Natomiast kluczowe  zmiany przyjdą w lutym. Wtedy też ruszymy z jeszcze większym projektem.  Na razie jednak jest to tajemnica. Taka niespodzianka dla wszystkich, którzy kibicują naszym akcją. Jednak dzisiejszy post to podkreślenie tylko jednego słowa - POŻYCZALNIA!

                Nowy rok, nowy miesiąc, nowa sesja. Zamysł projektu „Różaniec na sesję” jest banalny. Zamierzamy życzyć studentom zdanych egzaminów. Czas przed egzaminami to myślę najgorszy okres w studenckim życiu. Późniejsza sesja też przyjemna nie jest. Mówię to przed kończeniem semestru numer trzy, a właściwie próbie domknięcia go. Doświadczenie moje i moich kolegów z akademika pokazuje, że łatwo nie jest. Dlaczego więc nie zwrócić się o pomoc?

               Egzaminy, kolokwia, zaliczenia, pytania, projekty... szara codzienność. Jednak w styczniu zima budzi z jesiennego snu. Okazuje się, że ze wszystkiego jesteśmy w plecy. Projekty nie zaczęte, kolokwia niezaliczone, a czas ucieka. Zaraz się okazuje, że otrzymujesz kartę ocen i/lub indeks i musisz już zacząć chodzić za wpisami. Pojawia się pytanie - co już zostało zaliczone? Wyliczanka kończy się na palcach pierwszej ręki. Później pojawia się stres, który przytłacza. Całymi dniami student biega po uczelni za wszystkim. Po całym dniu tego maratonu trzeba wypić dwie kawy, bo przecież jutro taki sam dzień. Zamknięte koło. Stop!

               Może warto się zastanowić co to nam daje ta cała przed sesyjna szopka? Oczywiście odpowiecie zaliczenie. Właśnie, bo okazuje się, że szkoła wyższa polega na „zaliczaniu”. Po studiach mogą zadać nam pytanie - czego się nauczyłeś na studiach? Hmmm... Nauczyłem się kombinować, szukać okazji, ściągać, zagadywać i prosić o lepszą ocenę. Jeżeli taka jest szczera odpowiedź to może lepiej nie studiować. Tych czynności nauczy nas samo życie.

                Więc może nauka? A kto ma dzisiaj na nią czas. Lepiej mówić „pan da trzy” i czekać na dyplom. Albo w drugą stronę - „panie pięć, bo ja na stypendium”. Nawiasem mówiąc obie opcje działają. Mówią doskonale o motywacji ludzi, którzy idą na studia. Mamy więc dyplomowców, czyli szaraków. Kasiarzy to ci ambitni. Hobbistów, wcale nie chodzi o to, że Frodo chodzi na naszą uczelnię. Bardziej to osoby, które nie wiedzą co ze sobą zrobić. Zostają jeszcze ludzie z pasją. Znam może tylko jedną osobę, która poszła na budownictwo, bo to po prostu lubi. Warto myśleć o przyszłości. Ważniejsze jest jednak nie jak będziemy żyli, a jak żyjemy.

                Najlepsze w tym wszystkim jest to, że studia to tylko studia. Nie najważniejszy powód naszego istnienia. A niezaliczony egzamin to nie powód do myślenia, że to już koniec... czego? życia. „Nie ma spiny są drugie terminy”. Slogan słyszany od kumpli jest banalny. Może on jednak obrazować wręcz myśl filozoficzną. Po każdym upadku można powstać. To czy wstaniemy zależy od nas. Chociaż najważniejsze będzie pytanie brzmi - czy nam się jeszcze chce wstawać?

                Ostatnia myśl. Myślisz fajnie, ale ja i tak nie mam czasu. Masz każdego dnia 24 godziny. Jeżeli uważasz, że to za mało to zacznij myśleć o „nie czasie”. To znowu klasyk z duszpasterstwa akademickiego. Wyrzuć zegarek, a skup się na tym co masz zrobić. Przed tym jednak wyłącz facebook'a, a najlepiej wyloguj się z niego. Może wyłącz laptopa jeżeli możesz. I do nauki.

                Jeżeli jednak myślisz, że już nic ci nie pomoże w zaliczeniach. Przestań na chwilę się uczyć. Wyślij nam datę, godzinę i nazwę egzaminu. Potem zrób sobie krótki spacer. Przejdź się dwie ulice dalej, do pobliskiego parku. Zobaczysz, że to ty gonisz, a nie świat. Odetchnij, a potem do zeszytów. Zaliczeniem się nie przejmuj. 

PS O tym może będzie okazja w weekend napisać. Gdy przyjdzie czas na głosowanie.