(...) Takie plany na bloga... pozostaje dodać - Amen, ale i tak Ty zrób jak chcesz.
                Koniec świata się nie wydarzył.
Majowie się pomylili, a 21 XII 2012 przepłynął jak dzień jeden z wielu.
Sprzedawcy się za to nie pomylili. Wreszcie reklamy świąteczne zmieniły
tematykę. Pożegnaliśmy na chwilę długą ciężarówkę z „czarnym złotem”, które popija
gość z czerwonym pomponem. Mieliśmy fajerwerki, czyli co rusz jakiś meteoryt
uderzał w ziemię. Świat trwa dalej, sprzedawcy liczą jeszcze zyski, a nam
pozostało powitać nowy 2013 rok. Po obejrzeniu masy kolorów na niebie,
usłyszeniu piosenek z miejskich koncertów , zakrapianej godzinie ZERO. Wytrwali
dotarli na świętowanie „Uroczystości
Bożej Rodzicielki”. Reszta odsypiając, nie miała pojęcia, że trwa w najlepsze „Światowy Dzień Pokoju”. Dla mnie ważne święto
z powodu miejsca, w którym mój telefon zmienił na wyświetlaczu końcową cyfrę. 
                „Wszystkie
drogi prowadzą do Rzymu”. Europejskie Spotkanie Młodych Taizé to punkt, który
mam nadzieję wpisał się na stałe do mojego życiowego kalendarza. Na przełomie
lat młodzi ludzie zjeżdżają z całej Europy, a nawet świata, do jednego z miast
Starego Kontynentu. Dokonuje się celebracja młodości, radości, miłości,
szaleństwa. Wszystko z powodu wiary, która pozwala nam kierować się w stronę
Boga. Jeżeli jednak czekasz na relacje, świadectwa z tegorocznego spotkania w
Rzymie to uspokajam. Będą.
               Co  będzie się działo na blogu w styczniu? Jeżeli
szukasz „lajtowych” tematów, nocą marzysz o prostym humorze, chcesz coś na szybko
przeczytać to od razu możesz kliknąć czerwoną ikonkę z krzyżykiem. Lepiej
zarezerwuj sobie czas. Przygotuj orzechy, ryby i kaszę. Uruchom mózg. Zasiądź
wygodnie w fotelu. I jedyne hasło tego miesiąca to „Spodziewaj się
niespodziewanego”. Bóg taki Jest. Jako jego stworzenie zamierzam postępować
podobnie. Uchylając rąbka tajemnicy - będzie o magach, którzy podciągnęli
rękawy i pielgrzymowali na Taizé. Skróciłem trzy felietony w jednym zdaniu.
Także... łatwo nie będzie.
                Św.
Sylwester zapewne nie spodziewał się, że jego wspomnienie będzie świętem, które
obchodzi najwięcej ludzi na świecie. Na marginesie bardzo ciekawa postać. To ten
papież dokonał uroczystej konsekracji bazylik św. Piotra i św. Jana na Lateranie, w których
byliśmy. Nie myślał o tym, że obok nich, w dniu jego święta miliony ludzi
będzie podkreślało zmianę kartki w kalendarzu. Na całym świecie żegnamy coś i
witamy coś innego. Właściwie co? Może czcimy boga Janusa, a może cieszymy się,
że na naszym torcie dostawimy świeczkę więcej. Podnosząc do góry szampana i
wykrzykując liczby naturalne wstecz czekamy do momentu ZERO. Ale o przemijaniu
ten felieton nie będzie. Warto jednak zapytać - dlaczego mamy kalendarz? Co
sprowadza się do odwiecznych pytań filozofów co do natury czasu. W akademiku
usłyszałbym jedną odpowiedź co do sylwestra - każdy powód do świętowania dobry.
                Taizé/ Ostatnio coś mnie tchnęło, żeby zbliżyć się do świata
nauki. Może jest to spowodowane godzinnymi rozmowami w autokarze na drodze do
Rzymu. Wyruszający na Europejskie dni młodych Taizé z
Kielc, którzy jechali w autokarze nr 1, doskonale wiedzą o które pogawędki
chodzi. Może lepiej nazwać je dysputami, dzięki którym cały autokar nie mógł
spać. O psychologii, teologii, fizyce kwantowej, socjologii, politologii. W
drodze można rozmawiać o wszystkim. Żebym nie wyszedł na jakiegoś wielkiego
filozofa dodam, że i tak wszystko sprowadzało się do relacji damsko-męskich,
czyli do seksu. Rozkładając ręce - życie./
                Pochodną
tych wspomnień może być oglądanie do obiadu „Zagadek wszechświata z Morganem Freeman'em”. Program naukowy z cyklu
postawmy pytanie, na które nie mamy odpowiedzi. Właściwie na tej ciekawości
człowieka opiera się cała nauka. Zwróciłem na ten program uwagę raczej z powodu
narratora. Freeman to jeden z moich ulubionych aktorów. Kultowa rola Boga w „Bruce'ie
wszechmogącym”, którą mam w pamięci. Ostatnio zainspirował mnie do rozmyśleń na
temat przyjaźni. Nadrabiając zaległości z kinematografii mój rodzony brat
umieścił na moim pulpicie folder - „Obejrz!! Film godny polecenia !!”. Genialna
produkcja „Skazani
na Shawshank” zasługuje na osobny felieton. Na dziś zostaje dodać tylko
jedno słowo - warto.
                Wróćmy
do naszych zagadek. Jeden z odcinków stara się opisać czas. Czym jest czas? Czy
może czasu tak naprawdę nie ma? Może przeszłość, teraźniejszość i przyszłość
mogą ze sobą współistnieć? Te pytania to cytaty z tej produkcji. Jeden z
internautów w komentarzach podzielił się swoją refleksją. Napisał, że lubi oglądać
ten serial nie z powodu nauki, bo nic z tego nie rozumie. Puszcza sobie ten
program przed snem. Po prostu lubi oglądać te wszystkie poruszające się obrazki
z planetami i słucha głosu pana Morgana. Po czym zasypia. Ten post doskonale
opisuje nasze próby opisania wszechświata. Może i patrzymy w gwiazdy, ale
widzimy tylko małe światełka. „Nadwszechświat” zostawmy Bogu, co
nie znaczy, że nie możemy próbować Go poznać. Pytania o czas pozostawiam
dociekliwym.
               „Wszystko
zależne jest od czasu, ostatecznie od Boga”. Księga Koheleta to takie
spojrzenie dziecka na zegar Ojca. Kilkuletni brzdąc idzie za rękę ze swoim tatą
na spacer. Próbuje spojrzeć na twarz ojca. Niewielki wzrost nie pozwala mu
dostrzec oczu. Promienie słońca oślepiają je. Szyja ogranicza ruch małej
główki. Jedyne co dostrzega to zegarek na dłoni, którą trzyma. Chyba my mamy
właśnie tak z patrzeniem na świat. Dostrzegamy tylko malutki fragment. Do niego
mamy dostęp. Co najlepsze często nie umiemy po prostu patrzeć.  „Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem” Koh 3,1. Po prostu Bóg ustanowił pewien
porządek na świecie, a człowiek nie może go zmienić. Nawet gdyby bardzo chciał.
Ale przecież dziecko wchodzi kiedyś w czas dojrzewania...
              Ja mam
podobnie jak ten internauta. W pojmowaniu świata czuję się często jak małe
dziecko, które dopiero co nauczyło się, ze ogień parzy. Na szczęście są ludzie,
którzy uczą mnie jak poruszać się po tym świecie. Zaczyna się od mamy, później
dochodzi tata i cała rodzinka. Jednak świat nie kończy się na babcinych
obiadkach. Człowiek jest jak ptak. Potrzebuje wolności. Wyfruwa z gniazda i
okazuje się, że nie jest łatwo. Gdy jednak w tym wszystkim zapomina o istnieniu
wiatru i nie akceptuje praw fizyki to ptaszyna długo nie polata. Stworzenie na
podobieństwo stwórcy to będzie w lutym. Kończmy ten felieton, bo czas upływa.
               Patrzę
na kalendarz i widzę jak mało czasu zostało do sesji. Zdaję sobie sprawę, że
jestem daleko od zaliczeń. Projekty do nadrobienia, kolokwia do zaliczenia.
Czasu niewiele. Nie ma go nawet na sen. Jeszcze trzeba się przecież zaopatrzyć
w paczkę kawy i napoje energetyczne. Gdzie tutaj znaleźć czas dla Pana Boga?
Mój sposób to czasami zostawienie wszystkiego i pójście na adorację. Polecam
oczywiście na własne ryzyko. U mnie działa. Na ten studencki „czas” odpowie
również „Pożyczalnia”. Patrzcie uważnie. Takie plany na bloga... pozostaje
dodać - Amen, ale i tak Ty zrób jak chcesz.  
PS Zdjęcia od Radka Czajora i Daniela
Mazur. Bardzo im dziękuje. A zgodnie z nowym hasłem „Spodziewaj
się niespodziewanego” felieton dedykuję dla Joanny Kobyłeckiej. Mojej koleżanki z grupy ćwiczeniowej.  A co :D
Może ktoś mi przypomni na co
patrzyliśmy na drugim zdjęciu. Może na komentarze, które się nie ukazują pod
postem :D Nowy rok, nowe postanowienia. Może dyskusja się rozwinie. Pytania na
dziś:
 1. Czym jest czas? Czy to
ludzki sposób opisania świata w matematycznym równaniu, czy naturalne prawo
wszechświata?
2. Jak powstał świat?
Stworzył go „wielki wybuch”, czy może Bóg?
Jak mówiłem - łatwo nie
będzie. Ale możesz też po prostu napisać, że Ci się podoba, albo, że nie :D

