Ileż tych ludzi przemyka teraz obok nas. Z pozoru nic po
nich nie widać. Niby wszystko gra. A tak naprawdę pod ich skórą czają się
głębokie rany. Niektóre krwawią, niektóre już pozasychały, ale jeszcze są
bolesne, gdyż strup nie oznacza, że wyzdrowieli. Niektóre są zakażone, jak
gangrena, i czarna linia zbliża się do serca, a tam deadline --- -- --- -- --- -- - - -- --- - -- - - - -
- - - - --------------------------------------------------------
Co jest przyczyną? Miłość. Znaczy „Miłość”. Nieumiejętne
obchodzenie się z drugim człowiekiem. Egoizm, często skrajny. Jestem
reprezentantem tej grupy. To ja w swoim życiu raniłem bliskie mi osoby i muszę
się przyznać, że sprawiało mi to ogromną, chorą przyjemność. Jak jakiś
psychopata. 
Chyba nasycałem się widokiem jak z mojego powodu cierpieli najbliżsi. Ci, którzy dali mi siebie, a ja się nimi podtarłem. Miałem ich za nic, za głupców, którzy dając mi siebie popełnili największy błąd swojego życia. I tu akurat się nie myliłem. Najzabawniejsze, w sensie tragicznym jest to, że byłem kiedyś orędownikiem czystej miłości, a tu taki zonk. Wiecie kto najbardziej oberwał z tego wszystkiego. Ja! Wszystko, co dałem od siebie, wróciło z podwójna siła. A że dawałem, co dawałem to…
Co tacy oprawcy mają później? Nałogi, w których próbują
uciec od odpowiedzialności za głupotę, próby samobójcze. Powód ten sam,
spierdzielone całe życie po całości.
Ale trędowaci to nie tylko oprawcy. Też i ofiary które
zniszczyli. Zniszczyli w nich miłość. Teraz albo stają się jak ofiary i szukają
kogoś słabszego, by postąpić z nim tak jak postąpiono z nimi. Albo nie chcą już
kochać , nie potrafią zaufać, nie potrafią. 
Nie potrafią kochać. Może chcą, ba na pewno chcą, ale rany
nie pozwalają im na to.
Wielu ludzi izoluje się od nich, nie chcąc się zarazić. Ale
nawet jak nas zranią inaczej niż zbliżeniem, nie pomożemy im wrócić do życia,
do miłości.
Trąd jest uleczalną chorobą. Jezus leczył trędowatych. Bo
lekarstwem jest On i moc jaką nam daję byśmy mogli wybaczyć - innym, a przede
wszystkim sobie, co jest najtrudniejsze wbrew pozorom. Bo bez wybaczenia trąd
nie ustąpi.
5
Wieczny
B.R. E12