wtorek, 23 kwietnia 2013

Miłość cz. II - „Nieśmiertelna”

Minęły święta Zmartwychwstania Pańskiego. Obchodzimy je na pamiątkę tego, że miłość pokonała śmierć. Ok. Ale czy naprawdę jest ona nadal nieśmiertelna. Czy może znów trawiona przewlekłą chorobą zwaną egoizm w końcu zmarła, po cichu, nie żegnana przez nikogo, bo każdy to miał gdzieś.



Dziś kojarzy się na ona z fizycznością. Z ekranów TV, z odbiorników FM, z odtwarzaczy MP3, płynie do nas przekaz: Miłość znaczy się seks, bez tego to nie miłość. To nie do końca prawda. Otóż bez miłości seksu nie można nazwać miłością. A taki dziś rodzaj stosunku jest preferowany. Bez miłości, bez zobowiązań. Właśnie owo zobowiązanie to Miłość. Bez tego będziemy traktować druga osobę jako obiekt zaspokajania, przyrząd za pomocą którego w bardziej wyrafinowany sposób, będziemy się masturbować. A to nic innego jak egoizm.

Znowu ten egoizm. Straszna choroba. Jak wirus wpada do krwi, pompowany do serca już z niego nie wypływa. Osiada na dnie i rozmnaża się zamieniając je w twardą skorupę, która po czasie staje się nie zdolna do funkcjonowania. Zabija Miłość. Czyli co miłość umiera? Zamieniana zostaje na Nienawiść, Zazdrość i inne perfidne dzieci matki Samolubnej. Hmm... ale nie raz słyszę, że miłość nie umiera.

To gdzie ona jest wśród tych małżonków, którzy jeszcze miesiąc temu byli wspaniała parą, a teraz w sądzie, na sprawie rozwodowej, gdyby dać im noże, to teksańska masakra była by przy tym delikatnym romansem? Co się z nią  stało, gdy matka nienawidzi swojego dziecka topiąc je w wannie? Gdzie jest, że syn dźga swojego ojca? Jest trupem?

Miłość nigdy nie umiera. Nam się tylko tak wydaje. Zatruwamy ją i nie dajemy jej żyć, ale nie możemy jej zabić. Bo ona jeśli damy jej szansę: Zmartwychwstanie!

5!

Wieczny
B.R. E08