
Najczęstszy powodem naszych problemów w naszej relacji z Bogiem jest „brak czasu”. Okazuje się, że dzisiaj większość ludzi nie skupia się na rzeczach dla nich ważnych. Zastępując „zapychaczami” kolejne godziny następnych dni. Cytując klasyka - stwierdzenie „nie mam czasu” nie oznacza jego braku, a nieumiejętność gospodarowania nim. Okazuje się, że słowa filozofa są dzisiaj dosadnie trafne. Przykład z dnia pisania tej części. Mój kolega właśnie obronił tytuł inżyniera. Ostatnio, rzeczywiście siedział nad nauką. Ale zapytałem się go o pomoc w jednym z moich projektów. Na to usłyszałem jak „nie ma czasu”, jest bardzo zajęty i może dopiero za tydzień.
Mieszkając
w akademiku Pśk doskonale widać czym zajmują się młodzi ludzie. Większość z
nich potrafi zauważyć, że codzienna impreza to nie prawdziwe życie. Natomiast
spożywane w cyklicznych ilościach trunki to nie poranna dawka kawy. Co nie
zmienia faktu, że tego często nie wprowadzają w życie. Najczęściej zapominają jednak o z pozoru
błahych problemach. Zobaczmy moich współlokatorów i często mnie. Co zrobić gdy
pojawia się tak zwana „nuda”? Większość ludzi to najczęściej wzrokowcy, dlatego
do codzienności wielu weszło już przeglądanie tak zwanych „obrazków z
podpisami”. Traktują oni laptopa jak bożka, którym możemy wypełnić dowolną
ilość danego nam czasu. Marnotrawić go przeglądając następne strony popularnych
„demotów”. Śmiejąc się z widzianych po raz kolejny wpadek ludzi na YT. Czy
wypełniając życie grami online lub najbardziej popularnym u nas LoL-em. Ostatni
przypadek pominę, bo jak o nim nie słyszałeś to dobrze dla twojego czasu.
Wyolbrzymiając
okazuje się, że dla Boga nie ma już miejsca. Bo przecież trzeba zrobić najpierw
wszystko o co woła do nas świat. Najpierw obowiązki, ale szybko się ukazuje, że
na nich długo się skupić nie można. Może warto właśnie szukać czasu w
przerwach. Błędne jest więc myślenie, że Bóg jest dyrektorem wielkiej spółki i
musimy wygospodarować specjalny moment w ciągu dnia. Jeżeli tego nie zrobimy to
Prezes się zezłości. Mamy więc następny obowiązek. Czynimy znak krzyża,
podejmujemy refleksję nad fragmentem Pisma, rozpalamy kadzidełko i jeszcze
chwilę medytujemy. Zachowujemy się wtedy jak pracownik w jakiejś boskiej korporacji,
gdzie myślimy w kategorii „coś za coś”. Bóg nie posiada stawki godzinowej.
Trzeba
kombinować. Jeżeli chcemy mieć z kimś jakiekolwiek relacje to musimy dla tej
osoby znaleźć czas. W duszpasterstwie akademickim mamy takie powiedzenie, że
jeżeli ktoś mówi, że nie może czegoś zrobić to my odpowiadamy, żeby spróbował w
„nie czasie”. O co tak naprawdę chodzi w tym sloganie. Mam duży problem z
porannym wstawaniem. Powiedzmy, że jestem już bliski spóźnienia. Oczywiście nic
nie zjadłem, a o modlitwie już nawet nie pomyślałem. Piękny jest taki poranek,
gdy prawie biegnąc, jedną z pierwszych rzeczy, którą robię jest szczera do bólu
modlitwa. „Sorry, znowu nawaliłem, ale cieszę się, że i tak mogłem wstać”. Moja
koleżanka dojeżdża na uczelnię komunikacją miejską z drugiego końca miasta.
Najczęściej wracając, modli się fragmentem z Pisma Świętego na dany dzień. Niektórzy
w korkach odmawiają różaniec. Inni podczas porannej rozgrzewki słuchają
„modlitwy w drodze”. Chrześcijaństwo jest dla wymagających.
PS Zdjęcia w tym cyklu należą do Kasi Kaczmarczyk. Witamy ją gorąco po przerwie.
PS Zdjęcia w tym cyklu należą do Kasi Kaczmarczyk. Witamy ją gorąco po przerwie.