Blogowaniem jest zarówno napisanie tekstu raz na tydzień,
wstawienie zdjęcia swojego kota na insta, dodanie snapa z imprezy. Chciałbym
tylko dożyć rzeczywistości, w której każdy publikując coś w social mediach, ma świadomość realnego wpływu na innych. Dzisiaj każdy może być influencerem. Ja nim jestem.
Drogi czytelniku, odkurzyłem tego bloga na potrzeby
adwentu a.d. 2018. Zamierzam tutaj pisać dla rozgrzewki przez rok.
Tym bardziej cieszy mnie, że jeszcze zdążyłeś dołączyć do historii i kiedyś przy
piwie będziesz chwalić się koleżankom, że czytałeś pierwszego bloga
Banasiewicza. Kiedy to ten jeszcze nie nosił okularów, był pesymistą i jedyne
co mu wychodziło to dobre puenty. Szczerze gratuluję!
Co chciałbym przekazać ludziom przed jego zamknięciem?
NADZIEJĘ. Zgadzam się w 100% ze stwierdzeniem metropolity Nowego Jorku,
kardynała Timothy'ego Dolana, wyczytanym u Hołowni w Holyfood – nie „sex sells” (seks sprzeda wszystko), lecz „hope
sells” (ludzie pragną nadziei). Dlatego najlepiej sprzedającą się książką
wszechczasów jest Ewangelia. Bo ludzie
potrzebują nadziei. Ja jej potrzebuję.
„Jestem tak
podniecony, że ledwo mogę usiedzieć. Coś takiego może chyba czuć jedynie wolny
człowiek. Wolny człowiek na początku długiej podróży… której zakończenie jest
niepewne”. Wybieram strategię małych kroków. Zaczynam na nowo. Bloga także. Piszę
na nim regularnie. W mediach społecznościowych (Facebook, Instargram, Twitter) publikuję treści najczęściej codziennie.