poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Pokonaj 40 centymetrów

Podczas Światowych Dni Młodzieży w Rio ksiądz, który odpowiadał za organizację mojego wyjazdu, wygłosił kazanie. Zawarł w nim bardzo ciekawy termin, który świetnie obrazuje człowieka w czasie pielgrzymowania. Nieżyjący już psycholog Kazimierz Dąbrowski stworzył teorię dezintegracji pozytywnej. Sam termin jest pojęciem dość szerokim. Dla laika wystarczy jednak, że mówi o zdrowiu psychicznym jako dynamicznym procesie, który uwzględnia osiąganie wielopoziomowego dobrostanu.

Dąbrowski zwraca również uwagę na sferę duchową. Tutaj dochodzimy do sedna sprawy. W czasie pielgrzymki musi dojść do dezintegracji. Czegoś w rodzaju naszego wewnętrznego rozpadu, rozbicia. Może to być spowodowane trudnymi warunkami wyprawy. Relacjami z drugim człowiekiem, jeżeli pielgrzymujemy sami - samotnością. Możliwe, że wreszcie staniemy w prawdzie. Puzzle, które staraliśmy się układać do tego momentu, po nim nigdzie nie pasują.

Dezintegracja kojarzy się raczej negatywnie. Trzeba zaznaczyć, że brakuje jej drugiego członu. Dodanie „pozytywna” wprowadza wątpliwości na właściwy tor. Pozwalając nam układać puzzle na nowo. Przez upadki kształtujemy naszą osobowość. Zaczynamy odkrywać siebie. Wielu powie, że takie doświadczenie ładuje nasze baterie. Szkopuł w tym, że musimy się podnieść.  Należy przekuć trudne doświadczenie na właściwy tor. Inaczej jesteśmy już krok od choroby. W chrześcijaństwie po upadku zawsze musi odbyć się powstanie.

Piękne stopy
Wróćmy jednak do propozycji pielgrzymkowych. Druga również mobilna, co najważniejsze - konkretna. Rekolekcje autostopowe „Piękne Stopy” organizowane przez krakowskich dominikanów. 3 dni skupienia, tydzień autostopowania i spotkanie podsumowujące. Coś dla tych, którzy szukają przygód, szukając Boga. Jednak można spróbować nawet samemu. Pismo święte, karimata i śpiwór. Dla mnie przygoda z autostopem to przyszłość, bo pokonałem nim dopiero może kilkadziesiąt kilometrów.

Samoloty, autokary i samochody zostawmy na bok. Użyjmy wreszcie własnych stóp. Miejsc do których możemy dojść jest masa. Zaczynając od Polski - Jasna Góra, Gietrzwałd, Kalwarie, Sanktuaria. Kończąc na Świecie - Asyż, Rzym, Jerozolima, miejsca objawień maryjnych. Dopiero wtedy dowiemy się, co to znaczy pielgrzymować. Wszystko zależy od naszych chęci, ludzkiej pomysłowości i wiary. Informacji należy szukać samemu. Oczywiście najszybciej za pośrednictwem Internetu.

Po pierwsze Jezus
W czasie tych rozważań nie możemy zapomnieć o jednym. Najważniejszym powodem dla którego pokonujemy kilometry jest Bóg. Sama wyprawa jest łaską. Wiara w Jego prowadzenie - motorem. Zaś osiągnięcie celu... osiągnięciem celu. Pielgrzymem zostaje się wtedy, gdy uświadomimy sobie, że sama droga jest prawdziwym pielgrzymowaniem. Dojście i to co się stanie po nim pozostawmy Jezusowi. Można to porównać do naszego ziemskiego życia. Po prostu żyjmy jego pełnią. Umieranie zostawmy dawcy życia - Bogu.

Podczas pielgrzymowania nie liczą się pokonane kilometry. Chusty, certyfikaty, karty, oraz emblematy - to tylko ozdobniki. Wszystko zależy od tego jak po pielgrzymce ozdobimy nasze serce. Na stronie internetowej idzieczlokiek.pl opisane są losy trzech uczestników „pielgrzymki pokoju” do Asyżu w 2011 r. Internautów powita napis „Prawdziwa pielgrzymka liczy 40 centymetrów. Tyle dzieli rozum od serca”. Może wreszcie warto pokonać tą najtrudniejszą drogę.

PS W wersji o połowę krótszej, powyższy felieton ukazał się w nr 29/2013 Niedzieli. Wczoraj ukazała się pierwsza część wstępu do pielgrzymowania. Link poniżej. Dzisiaj wieczorem zaczynamy zapisy na akcję autostopową.


Może chcecie się podzielić własnym świadectwem z pielgrzymki na Jasną Górę. Komentarze oczywiście dla was. Anonimowe przemyślenia można przysyłać również na maila: sebastian.banan@gmail.com.

Zdjęcia - Agnieszka Jamrożek