Podczas
Światowych Dni Młodzieży w Rio ksiądz, który odpowiadał za organizację mojego
wyjazdu, wygłosił kazanie. Zawarł w nim bardzo ciekawy termin, który świetnie
obrazuje człowieka w czasie pielgrzymowania. Nieżyjący już psycholog Kazimierz
Dąbrowski stworzył teorię dezintegracji pozytywnej. Sam termin jest pojęciem
dość szerokim. Dla laika wystarczy jednak, że mówi o zdrowiu psychicznym jako
dynamicznym procesie, który uwzględnia osiąganie wielopoziomowego dobrostanu.
Dąbrowski
zwraca również uwagę na sferę duchową. Tutaj dochodzimy do sedna sprawy. W
czasie pielgrzymki musi dojść do dezintegracji. Czegoś w rodzaju naszego
wewnętrznego rozpadu, rozbicia. Może to być spowodowane trudnymi warunkami
wyprawy. Relacjami z drugim człowiekiem, jeżeli pielgrzymujemy sami -
samotnością. Możliwe, że wreszcie staniemy w prawdzie. Puzzle, które staraliśmy
się układać do tego momentu, po nim nigdzie nie pasują.
Dezintegracja
kojarzy się raczej negatywnie. Trzeba zaznaczyć, że brakuje jej drugiego
członu. Dodanie „pozytywna” wprowadza wątpliwości na właściwy tor. Pozwalając
nam układać puzzle na nowo. Przez upadki kształtujemy naszą osobowość.
Zaczynamy odkrywać siebie. Wielu powie, że takie doświadczenie ładuje nasze
baterie. Szkopuł w tym, że musimy się podnieść.
Należy przekuć trudne doświadczenie na właściwy tor. Inaczej jesteśmy
już krok od choroby. W chrześcijaństwie po upadku zawsze musi odbyć się
powstanie.
Piękne
stopy
Wróćmy
jednak do propozycji pielgrzymkowych. Druga również mobilna, co najważniejsze -
konkretna. Rekolekcje autostopowe „Piękne Stopy” organizowane przez krakowskich
dominikanów. 3 dni skupienia, tydzień autostopowania i spotkanie podsumowujące.
Coś dla tych, którzy szukają przygód, szukając Boga. Jednak można spróbować
nawet samemu. Pismo święte, karimata i śpiwór. Dla mnie przygoda z autostopem
to przyszłość, bo pokonałem nim dopiero może kilkadziesiąt kilometrów.
Samoloty,
autokary i samochody zostawmy na bok. Użyjmy wreszcie własnych stóp. Miejsc do
których możemy dojść jest masa. Zaczynając od Polski - Jasna Góra, Gietrzwałd,
Kalwarie, Sanktuaria. Kończąc na Świecie - Asyż, Rzym, Jerozolima, miejsca
objawień maryjnych. Dopiero wtedy dowiemy się, co to znaczy pielgrzymować.
Wszystko zależy od naszych chęci, ludzkiej pomysłowości i wiary. Informacji
należy szukać samemu. Oczywiście najszybciej za pośrednictwem Internetu.
Po
pierwsze Jezus
W
czasie tych rozważań nie możemy zapomnieć o jednym. Najważniejszym powodem dla
którego pokonujemy kilometry jest Bóg. Sama wyprawa jest łaską. Wiara w Jego
prowadzenie - motorem. Zaś osiągnięcie celu... osiągnięciem celu. Pielgrzymem
zostaje się wtedy, gdy uświadomimy sobie, że sama droga jest prawdziwym
pielgrzymowaniem. Dojście i to co się stanie po nim pozostawmy Jezusowi. Można
to porównać do naszego ziemskiego życia. Po prostu żyjmy jego pełnią. Umieranie
zostawmy dawcy życia - Bogu.
Podczas
pielgrzymowania nie liczą się pokonane kilometry. Chusty, certyfikaty, karty,
oraz emblematy - to tylko ozdobniki. Wszystko zależy od tego jak po pielgrzymce
ozdobimy nasze serce. Na stronie internetowej idzieczlokiek.pl opisane są losy
trzech uczestników „pielgrzymki pokoju” do Asyżu w 2011 r. Internautów powita
napis „Prawdziwa pielgrzymka liczy 40 centymetrów. Tyle dzieli rozum od serca”.
Może wreszcie warto pokonać tą najtrudniejszą drogę.
PS W wersji o połowę
krótszej, powyższy felieton ukazał się w nr 29/2013 Niedzieli. Wczoraj ukazała
się pierwsza część wstępu do pielgrzymowania. Link poniżej. Dzisiaj wieczorem
zaczynamy zapisy na akcję autostopową.
Może chcecie się podzielić
własnym świadectwem z pielgrzymki na Jasną Górę. Komentarze oczywiście dla was.
Anonimowe przemyślenia można przysyłać również na maila: sebastian.banan@gmail.com.
Zdjęcia - Agnieszka Jamrożek
