piątek, 27 czerwca 2014

Kobieta z brodą, czy facet w sukience?

Jest rok 2050. Amerykanie zaczynają kolonizować Marsa. Azja staje się gospodarczym liderem. Unia Europejska chyli się ku upadkowi. Połowa Polaków wyemigrowała z kraju. Natomiast podchodząc na ulicy do urodziwej blondynki możemy tylko zgadywać - facet czy kobieta?



Niedawno u kieleckich kapucynów odbyło się spotkanie z bratem Maciejem Zinkiewiczem, absolwentem filozofii na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. Kapucyn podjął temat współczesnej, poeurowizyjnej kultury. Czarno na białym zarysował swoje podejście do "kobiet z brodą". Skupił się na filozoficznym podejściu do stawiania obyczajowych granic. Bo przecież filozofia to krytyczne spojrzenie na świat.

Obyczajowe wyuzdanie

Spotkanie zaczęło się anegdotką z wizyty u dentystki. Brat na kozetce, unieruchomiony, ze ślimakiem w ustach. Ona zza maski, nieskrępowana,  z autorytetem w ręce. Dentysta z racji zawodu wygra każdą dyskusję. Dentystka wymianę zdań zamieni na niekończący się audiobook. W dodatku znajoma kapucyna, dlatego pozwoliła sobie na popołudniowe wydanie komentarzy dnia. Opowiadając o półfinale Eurowizji największe emocje skupiła na kobiecie z brodą. Trochę zawstydzona rozpoczęła nowy wątek: - Bo z dalekiego kadru, z tymi lokami, w brodzie, długiej sukni to ona wyglądała jak... Pan Jezus.

Czy coś jest złego w piosence, która wygrała 59. konkurs Eurowizji? „Rise Like A Phoenix” niesie pozytywne przesłanie. Mówi o naszych problemach - „budzimy się na gruzach, spacerujemy po szkle”. Pokazuje reakcje otoczenia - „nie wiedziałbyś nic o mnie”. Nawołuje do walki - „i kiedy tylko się odrodzę, wiedzcie, że powstanę jak feniks”. Przesłanie jest piękne. Wszystko tylko zależy od narracji, środowiska, motywów. Z eurowizyjną otoczką większość okrzyknie piosenkę hymnem wolności, szczęścia lub mniejszości seksualnych. Bez niej usłyszymy prozę życia, problemy, nawet depresję. Nawiązując do dentystki - myślę, że kilku cytatów nie powstydziłby się nawet Jezus.  

Natomiast złe jest to, co próbuje się nam wepchać tak przy okazji. Dostajemy świecący produkt, w pudełku wypchanym genderową farsą. Br. Maciej nazwał postępowe ideologie terminem gnozy. Kiedyś ruchu religijnego, którego wyznawcy mieliby sami się zbawić. Dzisiaj inteligentnej manipulacji, której wyznawcy nie dadzą się zbawić innym. Bo awangardowe środowisko próbuje od nowa namieszać w naturalnej seksualności. „Gender chce stworzyć niebo już tutaj. Bez Boga, swoimi siłami”. Jak zaczynamy je demaskować to słyszymy, że są prześladowani. Zgadzając się na to budujemy mit, próbujemy im nawet współczuć.

Szczególnie nasze wkręcenie było widać podczas dyskusji po spotkaniu. Młoda matka podzieliła się, że dziecku należy wyjaśnić, że dwójka trzymających się za ręce gejów to normalność. Użyła złego porównania („tak samo jak tłumaczymy dzieciom o niepełnosprawnych”) i się zaczęło. Starszy pan rzucił, że „trzeba ich leczyć”.  Ktoś użył słowa wolność. Po uspokojeniu dyskusji, było dużo konkretnych pytań. Jak mamy reagować na ulicy? Jak tłumaczyć dzieciom? Czy to dobre czy złe? Każdy niech na nie odpowie samemu.

Definiowanie pojęć

Po Eurowizji w kraju nad Wisłą nie byłoby osoby, która nie słyszałaby o Conchitcie Wurst (z niemieckiego kiełbasa). Wszyscy mieli na jej temat swoje zdanie. Ale każdy miał problem już na samym początku wyrażaniu poglądu. Bo jak odmieniać ją, jego... to? Fakty - Thomas Neuwirth wziął udział w 2006 roku w austriackiej wersji Idola. Zajął w nim 2. miejsce. Przez ponad 8 lat zajmował się muzyką. Jego single zajmowały niszowe pozycje na austriackich listach przebojów. Ostatecznie stworzył swoje alter ego - drag queen. Media wykreowały go na przedstawiciela mniejszości seksualnych. Jako 25-latek wystartował w eliminacjach do Konkursu Piosenki Eurowizji. Dalszą część historii już znacie.

Ks. Marek Dziewiecki, psycholog, nazwał Eurowizję „festynem ideologicznym”. Może kiedyś było to wydarzenie muzyczne promujące takie gwiazdy jak Domenico Modugno, ABBA, Céline Dion. Ale dzisiaj bardziej przypomina targowisko próżności, gdzie europejskie przekupki wybierają w kategorii najdziwniejsze. Przypomina, bo bliższej mu do inteligentnego call center. Dzwonią do ciebie, że ceramicznym nożem możesz pokroić wszystko. Po wydaniu kilku stów dostajesz nóż, z którym twoja kuchnia zostaje wypełniona frustracją. Bo Eurowizja jest tępa. Najgorzej, że łapią się na nią setki milionów widzów.

Powtarzane wielokrotnie kłamstwo uważane jest za prawdę. Podczas spotkania na akademickiej salce padło porównanie do komunizmu. System w założeniu miał stworzyć raj. Danie władzy robotnikom było świetnym hasłem. Jednak nikt nie wyjaśnił tłumom pojęć. Rzucać na prawo i lewo wykrzyknikami jest prosto. Tylko jeszcze brakuje wyjaśnienia, co stoi przed pionową kreską wykrzyknika. Bo wolność nie oznacza swawoli, przysłowiowego „róbta co chceta”. Bo tolerancja nie oznacza akceptacji. 

Każdego powinniśmy wysłuchać. Ale nie każdemu możemy pozwalać na zamienianie słów w czyn. Swawola jednej jednostki nie może niszczyć wolności drugiej. Nie powinniśmy oceniać człowieka. Dzisiaj musimy głośno definiować jego czyny - są dobre czy są złe. Jednak trzeba podkreślić jedno - każdemu należy się szacunek. 


Fragment zdjęcia pochodzi z fashionphotographyblog.com.