wszystkimi zmysłami
Co jest najfajniejsze w grudniu? To, że jak co roku
przychodzi. Ten czasownik doskonale opisuje wszystko co dzieje się w czasie,
gdy nasze miasta pokrywa gruba warstwa śniegu. Bo po pierwsze mamy małe
dzieciątko, ale je na razie zostawmy. Po następne przychodzi do galerii sterta
bożonarodzeniowych gadżetów. Urzędnicy stają na głowie, żeby udekorować centrum
miasta. Hodowcy w pocie czoła dokarmiają rybki. Tłumy atakują sklepy, żeby
zdobyć upragniony produkt po przecenie. Rodzice w pocie czoła szukają
wymarzonych prezentów dla swoich pociech. Na koniec pracownicy wykorzystują
wszystkie znane im sposoby manipulacji na ubłaganie pracodawcy o kilka dni
wolnego. Mamy więc czasownik „iść”, który w tym czasie przełącza nas na piąty
bieg i pozostaje nam jedynie biec. STOP. Jeżeli uważasz, że musisz jeszcze
zrobić milion rzeczy przed świętami to mam radę. Siądź i nic nie rób. Bożonarodzeniowy
stół się nie zawali.
Poszukiwania
specjalisty od problemów gastrycznych
Może jednak nie jest to najlepszy pomysł. W wigilijny
wieczór czekamy tradycyjnie na pierwszą gwiazdkę. Około siedemnastej domownicy
powinni już zasiąść wspólnie do wieczerzy. Po tygodniach przygotowań. Po dniach
biegania. Po godzinach ostrego napięcia mamy wreszcie szansę złapać oddech.
Wdech i wydech. Przy stole szopka trwa w najlepsze. Po rozmowach o nie
mordowaniu karpi i jednoczesnym zakrapianiu rybki czeka nas przerywnik. Dla
wytrwałych i mogących dojść mamy nagrodę w postaci pasterki. Najczęściej jednak
ucztowanie przedłuża się do obiadu dnia następnego. Okazuje się, że po godzinie
trzynastej z przejedzenia człowiek nie może wstać, a nawet przestaje widzieć.
Nie dość, że nie zauważył żłóbka, to nie dostrzegł drugiego człowieka. Co
najwyżej jego wzrok utknął na wigilijnym półmisku. Może pora wstać i udać się
do okulisty?
Przecieranie
gałek ocznych
Jako niedoszły lekarz spróbuję zalecić odpowiednie
okulary korekcyjne. Może wreszcie czas przyjąć soczewki od znajomego w postaci
uśmiechu. Zacząć się wreszcie rozglądać. Mamy przecież czas Białego Bożego Narodzenia? Tytuł tej
kolędy był prawdopodobnie inspirowany widokiem z okna. Widzę artystę siedzącego
w nutach, który wpatruje się w białą kartkę papieru. Nie ma pomysłu na kolędę.
Zdegustowany, podnosi wzrok. Olśnienie. Wreszcie zobaczył, że śnieg jest biały.
My nie potrafimy patrzeć. Dzisiejsza codzienność, a właściwie życie w ciągłym
biegu pozwala nam tylko widzieć. Może wreszcie czas wyjść na spacer i zobaczyć,
że śnieg jest biały. Nie żartuję. Może wtedy zobaczysz, że Stwórca chciał przez
to wyrazić czystość, chłód, ale też szczęście.
Porządne
wysmarkanie nosa
Gdy wrócisz ze spaceru wnętrze domu przywita Cię
wyjątkowym zapachem. Jedyne takie drzewko, o które trwa coroczna batalia.
Mężczyzna, jako zdobywca, musi przynieść do domu choinkę. Nie ważne czy na łowy
uda się do lasu, czy pobliskiego supermarketu. Jeżeli wybierze tą drugą opcję
chwilowo zamienia się w biznesmena, który swoją kartą płatniczą pokazuje swoje
miejsce w stadzie. Może jednak zachować się jak drwal. Czyli umówić się na
zakrapiane spotkanie towarzyskie z zaprzyjaźnionym leśnikiem. Punktowana jest również
umiejętność wykazywania się cierpliwością. Czyli należy stanąć grzecznie w
kolejce. Na placu artystów w Kielcach, aby otrzymać zieloną choinkę od RMF-u. Nie
ważne jak. Ważne, żeby wchodząc do domu poczuć zapach drzewka, które
symbolizuje życie. Jeżeli masz jednak zatkany nos, albo prace kuchenne
przesłaniają Ci zapach lasu nie narzekaj. Zapewne nie uświadomiłeś sobie, że
ten wyjątkowy czas pachnie. No dobra, prawdopodobnie wielokrotnie już
narzekałeś, że zapach bigosu wdziera się do twojego pokoju. Może czas
zastosować krople do nosa.
Ostatnie
przygotowania... paznokci
Po zaaplikowaniu kropelek musimy podwinąć rękawy.
Czeka nas ciężka praca w kuchni. Dwanaście potraw się samemu nie zrobi. Na
szczęście Polacy słuchają się tradycji i sześciu kucharek nie uświadczymy. Z
doświadczenia wiem, że w kuchni mamy jednego generała. Który, co najciekawsze,
nie ma pod sobą szeregowych. Bo po pierwsze tylko by przeszkadzali, a po drugie
mają tysiąc wymówek. Przecież trzeba zarządzać flotą, w sensie farmą, na
facebook'u. Albo ostro trenować palce. Przecież kanały w telewizorze same się
nie zmieniają. Oj, ciężkie to życie szeregowych. Gdy jednak sami poczują
pragnienie, jest bardzo prawdopodobne, że zostaną zaciągnięci do zbiorowego
lepienia uszek. I wreszcie „dotkną” świąt. Może użycie rąk do wertowania
książek kucharskich pokaże nam symbolikę potraw. Krojenie chleba przypomni
ostatnią wieczerzę. Maczanie ryby w przyprawach
przypomni o naklejkach na samochodach. Co może nas doprowadzić do
symbolu pierwszych chrześcijan. Wszystkie nasze rozważania odbędą się przy
dźwiękach kolęd nagranych na płytę CD.
Usuwanie
woskowiny
Nieodzownym elementem świąt są „bożonarodzeniowe”
klasyki. O ile jeszcze słuchamy RMF-Classic to
może usłyszymy piękną pastorałkę. W „pop-owych” stacjach raczej po raz setny
usłyszymy nieśmiertelny „White Christmas”. Co nie powinno się kojarzyć najlepiej,
bo odtwórca tego numeru znany jest bardziej z toaletowych wybryków z kolegami z
Bevery Hills, przynajmniej w Stanach. Jednak bardziej górnolotne kawałki
pochodzą od starorzymskiego calendae,
czyli nazwy pierwszego dnia każdego miesiąca. Kolędy mają na karku już ponad
pięć wieków, a trzymają się całkiem nieźle. Szczególnie ciekawa jest „Cicha noc”,
która przetłumaczona na trzysta języków jest w tym czasie śpiewana na całym
świecie. Przy dużym szczęściu nasze uszy mogą ukoić dźwięki ówczesnych twórców.
Przykład - tegoroczne warsztaty liturgiczno-muzyczne w Kielcach. Utwór pana
Piotra Pałki „Ciesz się, wesel Betlejem”, który wywoływał w nas wszystkich
ogromną energię. A przede wszystkim jednak uśmiech. O tą radość z ich śpiewania
przecież chodzi. Więc cytując klasyka „otwórz
buzię” i do śpiewników.
Czyszczenie
ząbków
Jeżeli już otworzyliśmy usta przygotowując się do
śpiewu warto zwrócić na jeszcze jeden element naszego stołu. Nieodłącznym jego
elementem jest opłatek. Zazwyczaj na „opakowaniu” znajduje się fragment
Ewangelii. Mamy już rozgrzane usta, więc gospodarz powinien przeczytać fragment
o narodzinach. Przechodzimy właśnie do wisienki na torcie. Porównanie
doskonałe. Zajmujemy się przecież całym tortem. Przygotowanie masy, ciasta,
polewy itd. jest ważne. Co najlepsze większość elementów świąt jest dobra i
sprawia radość. Jednak nasza wisienka, o której zapominamy, jest najważniejsza.
Mamy więc nowonarodzonego Jezusa. Warto o Nim pomyśleć składając innym
życzenia. Nie tylko wszystkich ...ości (radości, miłości, wierności itd.), ale
może przede wszystkim wiary. Mamy przecież rok pod tym wezwaniem dla
niedoinformowanych. Żeby poczuć nowonarodzone dzieciątko w sercu. Może wreszcie
znaleźć czas, żeby to dzieciątko przytulić. Powiedzieć coś do Niego. Nie
żartuję.
Patrzeć
sercem, bo to co najważniejsze...
Spróbowałem przejść przez wszystkie nasze zmysły.
Może wreszcie czas patrzeć, wąchać, dotykać, słyszeć, mówić o Bożym Narodzeniu.
To jeden z najpiękniejszych okresów w naszym życiu, więc może warto się
troszeczkę natrudzić. „Przewietrzyć” siebie idąc na spacer, a później do
spowiedzi. Przygotować siebie do tego czasu. Spojrzeć najpierw na Boga, a potem
na siebie w kontekście mijającego roku. Tego spotkania dwojga osób Ci życzę.
Zawiązania relacji, która kształtuje obydwie strony. Umiejętnego kierowania życiem
przez urodzone dzieciątko. Wielu łask... a i tej, która pozwoli Ci wstać od
stołu. Smacznego.
PS Zdjęcia dzięki uprzejmości znajomych ZcB.