Jest ich sporo. Można powiedzieć, że chyba jest to dzisiaj
najliczniejsza grupa osób. Co ich cechuje? Właśnie tytułowa ignorancja. Albo
lenistwo - takie określenie byłoby na miejscu. Uznają wszystko, co się tyczy
miłości. Często mają o niej dużą wiedzę. Mają praktykę z nią i często w tej
dobrej stronie. Nie są pozbawieni doświadczeń, ale nie są one tak traumatyczne
jak u Trędowatych (o nich za tydzień), by mogło to jakoś klarownie wpłynąć na
ich postrzeganie jej. Więc w czym problem ktoś spyta.
W nich. Bo oni nie widzą. Mogą, ale nie chcą. Ignorują ją. Zajmują się sprawami mniej ważnymi. Praca (oczywiście to w samo w sobie nie jest złe, ale chodzi mi o przedkładanie roboty ponad większość), nabijanie kabzy, balety, rzeczy materialne gadżety itp., itd. Nie ma za dużo miejsca w ich życiu na osoby kochane na pasję. W tej kwestii jest zimno. Czasami nawet bardzo zimno.
Żyją sobie tak w związkach, małżeństwach. Przystępują do sakramentów.
Biegają do kościoła. Wychowują dzieci. Nie rodzą żadnej patologii. Żyją. Spytaj
„po co?” - do tych pierwszych punktów. No bo tak trzeba, no bo tak, nie wiem,
daj mi spokój itd., itp.
Wszystko dla nich jest takie same papierowe, plastikowe. Ignorują
to co ich otacza, bo jest im tak wygodnie. Dla świętego spokoju nie zrobią nic.
A jeśli zrodzi się wokół nich wrzawa - zrobią coś. Przesuną się o parę kroków,
by hałas im nie przeszkadzał. Ich hasło: To nie moja sprawa. Tyle. Ja ich
nazywam brzydko. Żywe trupy. I chyba mam rację.
Ja nigdy nie należałem do tej grupy. Zawsze obijałem się o jakieś
skrajności. Ale znam tak dużo tych przypadków - z rodziny, czy od przyjaciół,
że słowa lepiej być zimnym lub gorącym. Nigdy letnim - są dla mnie jak do
szpiku kości przeszywająca prawda.
Pozdrawiam.
Ps. Wielkie POWODZENIA dla maturzystów. Od mojej już minęła
dekada, matko jak ten czas leci. Ale jestem już stary masakra.
5!
Wieczny
B.R. E10