
Krzyczą, że mamy kryzys męskości. Mają rację, bo kiedyś było
łatwiej. O męskości decydowali sami mężczyźni. Od wieków młodzieńcy dochodzili
do dorosłości podpatrując przez lata ojca. Brodaty macho o nieświeżym oddechu
prowadził swojego syna przez niebezpieczną puszczę. Inicjacja polegała na
powaleniu gołą pięścią wielkiego zwierza. Cywilizacja zmieniała potem gołą
pięść na miecz, karabin, albo portfel. Ale zasady nikt nie podważał.
XX wiek przyniósł dewaluację męskości. Dzidę na zwierzynę
zawieszono nad kominkiem. Mężczyzna przestał być panem rodziny. Żeby poczuć się
facetem jeszcze przed chwilą wystarczyło zbudować dom, spłodzić syna i posadzić
drzewo. Dzisiaj domy budują deweloperzy. Genetyka potrafi zmodyfikować syna w
zarodku. Natomiast w mieście nie ma co się nastawiać na sadzenie drzew. Bo
definicji mężczyzny można otrzymać tyle, ile istnieje grup społecznych.
Popularny bloger Kominek spogląda na mężczyznę przez pryzmat
tego, co delikwent posiada poniżej pępka. Przypomina, że po wyjściu z łóżka
prawdziwy facet daje bezpieczeństwo, ale musi być charakterny. Udziela rad, że
„czasami trzeba dać kobiecie kwiatka, a
czasami tym kwiatem przyłożyć”. Inne podejście w książce „Wszystko w porządku.
Układamy sobie życie” ma Marcin Prokop. Przytacza listę rzeczy, które prawdziwy mężczyzna powinien
umieć. Według niego faceci potrafią coś naprawić, rozróżnić kolory, wybrać
krawat, gotować, uprawiać sport, utrzymać konwersację, słuchać, grać na instrumencie,
trzymać nerwy na wodzy. Do tej wyliczanki dodam, że prawdziwy mężczyzna
powinien jeszcze brać przykład ze Św. Sebastiana, mojego patrona.
1. Mężczyzna
powinien uczyć się od rodziców, a przynajmniej musi ich szanować.
Według Opisu męczeństwa nieznanego autora z roku
354 oraz komentarza św. Ambrożego do Psalmu 118 ojciec Sebastiana miał
pochodzić z rodziny urzędniczej w Narbonne (Galia), zaś matka miała urodzić się
w Mediolanie. Staranne wychowanie i surowe stanowisko ojca utorowało synowi
drogę na dwór cesarski.
2. Mężczyzna
powinien być inteligentny, przynajmniej musi być mądry.
Sebastian miał zostać przywódcą gwardii cesarza Marka Aurelego
Probusa (panującego 276-282). Sumienność i pracowitość poprowadziła go po
szczeblach kariery.
3. Mężczyzna
powinien dbać o innych, przynajmniej musi być dla najbliższych ostoją.
Według św. Ambrożego Sebastian miał być dowódcą przybocznej
straży Djoklecjana (panującego 284-305). Potrafił dowodzić, będąc dla innych autorytetem.
4. Mężczyzna powinien
stawiać na swoim, przynajmniej musi mieć własne zdanie.
Święty wypomniał cesarzowi okrucieństwo wobec niewinnych
chrześcijan. Miał zostać za to przeszyty strzałami. Dowódcę cechowała wtedy
odwaga i pewność siebie.
5. Mężczyzna powinien
uczyć się na błędach, przynajmniej musi umieć przyjmować krytykę.
Na pół umarłym Sebastianem zaopiekowała się pewna kobieta
Irena. Święty cierpliwie czekał na odzyskanie pewnej sprawności.
6. Mężczyzna powinien
dążyć do celu, przynajmniej musi umieć pokonywać strach.
Po powrocie do pełni sił, Sebastian ponownie udał się do Djoklecjana.
Zwrócił uwagę cesarzowi o krzywdy, jakie ten wyrządził niewinnym wyznawcom
Chrystusa. Stanął ponownie prosto w oczy z przeciwnikiem.
7. Mężczyzna powinien
brać przykład z Chrystusa, przynajmniej musi mieć wiarę.
Dioklecjan kazał zatłuc świętego pałkami. Po czym ciało
męczennika wrzucono do Cloaca Maxima. Wydobyła je stamtąd i pochowała w rzymskich
katakumbach Lucyna. Prawdopodobnie było to w roku 287 lub 288. Sebastian
wierzył w siebie, wierzył w Chrystusa.
Św. Sebastiana w ikonografii przedstawia się jako pięknie
obnażonego młodzieńca, przywiązanego do drzewa, przeszytego strzałami. Czasami
u jego nóg leży zbroja. Atrybutami męczennika są krucyfiks, włócznia, dwie
strzały w dłoniach. Poświęcono mu liczne dzieła malarzy, rzeźbiarzy, pisarzy.
Przedstawiali go Rubens, Veronese, Ribera, Messina. Jest patronem Niemiec,
chorych na choroby zakaźne, łuczników, myśliwych, żołnierzy. Jednak przede
wszystkim św. Sebastian powinien być patronem każdego mężczyzny.
Podczas Europejskiego Spotkania Młodych Taizé w Rzymie
miałem okazję wejść do bazyliki św. Sebastiana. Znajdująca się na uboczu Wiecznego
Miasta budowla nie powala. Pierwsze wrażenie potwierdził tamtejszy proboszcz, który jest ewidentnie
lubi mieszać gatunki muzyczne. Próbowałem się modlić z cichutkim podkładem
naprzemiennego dźwięku gospel, kolęd i chrześcijańskiego popu. Pytając na klęcząco
o swoją przyszłą drogę przed rzeźbą Św. Sebastiana, zawiązywałem na nowo relację
z moim patronem. Stęskniony, natychmiastowo odpowiedział rzeźbą znajdująca się
vis-à-vis białego marmuru autorstwa Berniniego. „Podobno” odlew stóp św. Piotra
z napisem „Quo vadis”. Doskonałe pytanie od Boga: - Sebastianie, dokąd idziesz?
Odpowiedział figurami stojącymi po lewej i prawej stronie - św. Franciszek i
św. Antonii. Na razie odpowiadam na to wezwanie ewangelizując. Natomiast każdy
prawdziwy mężczyzna po tej historii ma zapytać samego siebie: - dokąd idziesz?