poniedziałek, 20 stycznia 2014

Św. Sebastian: nauczy, jak stać się prawdziwym mężczyzną

Krzyczą, że mamy kryzys męskości. Mają rację, bo kiedyś było łatwiej. O męskości decydowali sami mężczyźni. Od wieków młodzieńcy dochodzili do dorosłości podpatrując przez lata ojca. Brodaty macho o nieświeżym oddechu prowadził swojego syna przez niebezpieczną puszczę. Inicjacja polegała na powaleniu gołą pięścią wielkiego zwierza. Cywilizacja zmieniała potem gołą pięść na miecz, karabin, albo portfel. Ale zasady nikt nie podważał.

XX wiek przyniósł dewaluację męskości. Dzidę na zwierzynę zawieszono nad kominkiem. Mężczyzna przestał być panem rodziny. Żeby poczuć się facetem jeszcze przed chwilą wystarczyło zbudować dom, spłodzić syna i posadzić drzewo. Dzisiaj domy budują deweloperzy. Genetyka potrafi zmodyfikować syna w zarodku. Natomiast w mieście nie ma co się nastawiać na sadzenie drzew. Bo definicji mężczyzny można otrzymać tyle, ile istnieje grup społecznych.

Popularny bloger Kominek spogląda na mężczyznę przez pryzmat tego, co delikwent posiada poniżej pępka. Przypomina, że po wyjściu z łóżka prawdziwy facet daje bezpieczeństwo, ale musi być charakterny. Udziela rad, że „czasami trzeba dać kobiecie kwiatka, a czasami tym kwiatem przyłożyć”. Inne podejście w książce „Wszystko w porządku. Układamy sobie życie” ma Marcin Prokop. Przytacza listę  rzeczy, które prawdziwy mężczyzna powinien umieć. Według niego faceci potrafią coś naprawić, rozróżnić kolory, wybrać krawat, gotować, uprawiać sport, utrzymać konwersację, słuchać, grać na instrumencie, trzymać nerwy na wodzy. Do tej wyliczanki dodam, że prawdziwy mężczyzna powinien jeszcze brać przykład ze Św. Sebastiana, mojego patrona.

1. Mężczyzna powinien uczyć się od rodziców, a przynajmniej musi ich szanować.
Według Opisu męczeństwa nieznanego autora z roku 354 oraz komentarza św. Ambrożego do Psalmu 118 ojciec Sebastiana miał pochodzić z rodziny urzędniczej w Narbonne (Galia), zaś matka miała urodzić się w Mediolanie. Staranne wychowanie i surowe stanowisko ojca utorowało synowi drogę na dwór cesarski.

2. Mężczyzna powinien być inteligentny, przynajmniej musi być mądry.
Sebastian miał zostać przywódcą gwardii cesarza Marka Aurelego Probusa (panującego 276-282). Sumienność i pracowitość poprowadziła go po szczeblach kariery. 

3. Mężczyzna powinien dbać o innych, przynajmniej musi być dla najbliższych ostoją.
Według św. Ambrożego Sebastian miał być dowódcą przybocznej straży Djoklecjana (panującego 284-305). Potrafił dowodzić, będąc dla innych autorytetem.

4. Mężczyzna powinien stawiać na swoim, przynajmniej musi mieć własne zdanie.
Święty wypomniał cesarzowi okrucieństwo wobec niewinnych chrześcijan. Miał zostać za to przeszyty strzałami. Dowódcę cechowała wtedy odwaga i pewność siebie.

5. Mężczyzna powinien uczyć się na błędach, przynajmniej musi umieć przyjmować krytykę.
Na pół umarłym Sebastianem zaopiekowała się pewna kobieta Irena. Święty cierpliwie czekał na odzyskanie pewnej sprawności.

6. Mężczyzna powinien dążyć do celu, przynajmniej musi umieć pokonywać strach.
Po powrocie do pełni sił, Sebastian ponownie udał się do Djoklecjana. Zwrócił uwagę cesarzowi o krzywdy, jakie ten wyrządził niewinnym wyznawcom Chrystusa. Stanął ponownie prosto w oczy z przeciwnikiem.

7. Mężczyzna powinien brać przykład z Chrystusa, przynajmniej musi mieć wiarę.
Dioklecjan kazał zatłuc świętego pałkami. Po czym ciało męczennika wrzucono do Cloaca Maxima. Wydobyła je stamtąd i pochowała w rzymskich katakumbach Lucyna. Prawdopodobnie było to w roku 287 lub 288. Sebastian wierzył w siebie, wierzył w Chrystusa.

Św. Sebastiana w ikonografii przedstawia się jako pięknie obnażonego młodzieńca, przywiązanego do drzewa, przeszytego strzałami. Czasami u jego nóg leży zbroja. Atrybutami męczennika są krucyfiks, włócznia, dwie strzały w dłoniach. Poświęcono mu liczne dzieła malarzy, rzeźbiarzy, pisarzy. Przedstawiali go Rubens, Veronese, Ribera, Messina. Jest patronem Niemiec, chorych na choroby zakaźne, łuczników, myśliwych, żołnierzy. Jednak przede wszystkim św. Sebastian powinien być patronem każdego mężczyzny.

Podczas Europejskiego Spotkania Młodych Taizé w Rzymie miałem okazję wejść do bazyliki św. Sebastiana. Znajdująca się na uboczu Wiecznego Miasta budowla nie powala. Pierwsze wrażenie potwierdził  tamtejszy proboszcz, który jest ewidentnie lubi mieszać gatunki muzyczne. Próbowałem się modlić z cichutkim podkładem naprzemiennego dźwięku gospel, kolęd i chrześcijańskiego popu. Pytając na klęcząco o swoją przyszłą drogę przed rzeźbą Św. Sebastiana, zawiązywałem na nowo relację z moim patronem. Stęskniony, natychmiastowo odpowiedział rzeźbą znajdująca się vis-à-vis białego marmuru autorstwa Berniniego. „Podobno” odlew stóp św. Piotra z napisem „Quo vadis”. Doskonałe pytanie od Boga: - Sebastianie, dokąd idziesz? Odpowiedział figurami stojącymi po lewej i prawej stronie - św. Franciszek i św. Antonii. Na razie odpowiadam na to wezwanie ewangelizując. Natomiast każdy prawdziwy mężczyzna po tej historii ma zapytać samego siebie: - dokąd idziesz?