Prolog: Wstaję... i znów do góry głowę
Jestem gotów na katolickie perwersje. Jestem gotów na
wkładanie sobie zapałek w oczy. Jestem gotów walczyć ze swoimi postanowieniami
na najbliższy miesiąc. Jestem gotów nauczyć się bardziej kochać!
Kiedy ostatni raz wstałem przed 6 rano? Nie pamiętam. Może
raz, gdy z przyczyn ekonomicznych zabrałem się z tatą do Kielc. Wstawanie przed
11 kojarzy mi się tylko z koniecznością. Najchętniej spałbym tak długo, żeby
wstawać z dylematem - czy już czas na śniadanie, czy może poczekam 5 minut na obiad.
Dodatkowo gdybym miał przy sobie osoby, które dzwonią do mnie na dzień dobry to
uśmierciłbym je na miejscu. Mam gdzieś badania, mówiące, że osoby które wstają
wcześnie, osiągają najwięcej. Wyznaję filozofię Marcela Acharda - „Ludzie
wierzą, że aby zdobyć sukces trzeba wcześnie wstawać. Otóż nie - trzeba wstawać
w dobrym humorze”.
W końcu przypomniałem sobie kilka momentów, kiedy wstałem
przed 6. Przykładowo zdarzyło mi się wspinać na jeden z bieszczadzkich szczytów
razem z towarzyszką i gitarą. Wpatrując się we wschodzące słońce, fałszowałem.
Zdarzyło mi się biegać, gdy nie mogłem zasnąć. Kiedy z akademiki nie wydawały
żadnych sygnałów, ulice były puste, a jedyne dźwięki pochodziły od ćwierkających
ptaków. Zdarzyło mi się pójść na roraty. Na które oczywiście się spóźniłem,
przepuszczając dzieciaki z lampionami i ich rodziców. Paradoksalne jest to, że
fundując sobie takie pobudki, nie czułem się szaro, smutno i samotnie. Wprost
przeciwnie. Wczesne poranki nadają dniom barwy i sensu. Postanowiłem, że w tym
roku nastawiam budzik na roraty.
Roraty to msza ku czci Matki Bożej czekającej na narodzenie Jezusa.
Ciężarna Maryja ma w sobie światło na oświecenie pogan. Bo wcześniej człowiek
zrezygnował z boskiej elektrowni i wybrał nowego dostawcę energii przy ognisku
w jaskini. Biała świeca z niebieską wstążką przy ołtarzy, zwana roratką, ma przypominać
moment oczekiwania na powtórne przyjście Jezusa. Bo tylko przypominam
chrześcijanom, że Jezus jeszcze na ziemię przyjdzie. Oczekiwanie na paruzję
trwa do 16 grudnia, a później czekamy na narodziny Bożego brzdąca. Z tym adwentem
jest jak z klasą w szkole. Co roku trzeba wstawać z rana i uczyć się cierpliwości.
Chrześcijaństwo to nauka czekania. Na codzienne chwile radości, na spotkanie z
drugim człowiekiem, na ponowne przyjście Jezusa.
Przedświąteczny kogel-mogel
Po roratach dzieciaki będą konsumować czekoladki z
adwentowego kalendarza (oczywiście pierwszego dnia dochodząc już do drugiego
tygodnia). Parafie w pocie czoła stworzą bijące światłem neonów dekoracje.
Jedni będą przebierać się za królów i tworzyć żywe szopki. Drudzy pomiędzy
tysiącami lampek w galeriach obkupią się prezentami. Na koniec i tak wszystkich
przebiją moi akademiccy współbracia. Już przygotowali swój kalendarz z czterech
sześciopaków. Przecież liczba dni adwentu się zgadza - odpowiedzieliby studenci
Politechniki.
Dalej czeka nas nadmiar wrażeń przygotowanych dla dzieci.
Przebrani w czerwone wdzianka faceci z szarą brodą wręczą maluchom upominki.
Panowie staną w kolejce po karpia. Panie odkurzą stojące na półce książki
kucharskie. W przerwie hitu o osamotnionym Kevinie Mikołaj znowu poprowadzi
ciężarówkę czarnego napoju. Następną edycję Mam
Talent! wygra ktoś podobny do Ukrainki malującej piaskiem scenę z Betlejem.
Fani kina obejrzą następną część „Hobbita”. Internautów zasypią masą rekolekcji
online. W Kościele zacznie się nowy rok liturgiczny, i znowu rekolekcje,
nabożeństwa, przedświąteczne spowiedzi. Co pobożniejsi pomyślą o jałmużnie, czy
pokucie. Wszyscy pomyślą za to o prezentach. Adwent jak co roku będzie zasypywany
setkami wrażeń. Jak odnaleźć się w tym duchowym rollercoasterze? Wstać przed 6 rano. Bez zgiełku, światełek,
pośpiechu. Po prostu wstać.
PS: Zastanawiasz
się, ale gdzie ten Hobbit? Więcej w komentarzach.
Jeżeli tekst Ci się spodobał to podziel się nim z innymi.
Jeżeli tekst Ci się spodobał to podziel się nim z innymi.