piątek, 28 listopada 2014

Hobbit: Adwent Pięciu Rozdziałów


Prolog: Wstaję... i znów do góry głowę

Jestem gotów na katolickie perwersje. Jestem gotów na wkładanie sobie zapałek w oczy. Jestem gotów walczyć ze swoimi postanowieniami na najbliższy miesiąc. Jestem gotów nauczyć się bardziej kochać!



Kiedy ostatni raz wstałem przed 6 rano? Nie pamiętam. Może raz, gdy z przyczyn ekonomicznych zabrałem się z tatą do Kielc. Wstawanie przed 11 kojarzy mi się tylko z koniecznością. Najchętniej spałbym tak długo, żeby wstawać z dylematem - czy już czas na śniadanie, czy może poczekam 5 minut na obiad. Dodatkowo gdybym miał przy sobie osoby, które dzwonią do mnie na dzień dobry to uśmierciłbym je na miejscu. Mam gdzieś badania, mówiące, że osoby które wstają wcześnie, osiągają najwięcej. Wyznaję filozofię Marcela Acharda - „Ludzie wierzą, że aby zdobyć sukces trzeba wcześnie wstawać. Otóż nie - trzeba wstawać w dobrym humorze”.

W końcu przypomniałem sobie kilka momentów, kiedy wstałem przed 6. Przykładowo zdarzyło mi się wspinać na jeden z bieszczadzkich szczytów razem z towarzyszką i gitarą. Wpatrując się we wschodzące słońce, fałszowałem. Zdarzyło mi się biegać, gdy nie mogłem zasnąć. Kiedy z akademiki nie wydawały żadnych sygnałów, ulice były puste, a jedyne dźwięki pochodziły od ćwierkających ptaków. Zdarzyło mi się pójść na roraty. Na które oczywiście się spóźniłem, przepuszczając dzieciaki z lampionami i ich rodziców. Paradoksalne jest to, że fundując sobie takie pobudki, nie czułem się szaro, smutno i samotnie. Wprost przeciwnie. Wczesne poranki nadają dniom barwy i sensu. Postanowiłem, że w tym roku nastawiam budzik na roraty.

Roraty to msza ku czci Matki Bożej czekającej na narodzenie Jezusa. Ciężarna Maryja ma w sobie światło na oświecenie pogan. Bo wcześniej człowiek zrezygnował z boskiej elektrowni i wybrał nowego dostawcę energii przy ognisku w jaskini. Biała świeca z niebieską wstążką przy ołtarzy, zwana roratką, ma przypominać moment oczekiwania na powtórne przyjście Jezusa. Bo tylko przypominam chrześcijanom, że Jezus jeszcze na ziemię przyjdzie. Oczekiwanie na paruzję trwa do 16 grudnia, a później czekamy na narodziny Bożego brzdąca. Z tym adwentem jest jak z klasą w szkole. Co roku trzeba wstawać z rana i uczyć się cierpliwości. Chrześcijaństwo to nauka czekania. Na codzienne chwile radości, na spotkanie z drugim człowiekiem, na ponowne przyjście Jezusa.

Przedświąteczny kogel-mogel

Po roratach dzieciaki będą konsumować czekoladki z adwentowego kalendarza (oczywiście pierwszego dnia dochodząc już do drugiego tygodnia). Parafie w pocie czoła stworzą bijące światłem neonów dekoracje. Jedni będą przebierać się za królów i tworzyć żywe szopki. Drudzy pomiędzy tysiącami lampek w galeriach obkupią się prezentami. Na koniec i tak wszystkich przebiją moi akademiccy współbracia. Już przygotowali swój kalendarz z czterech sześciopaków. Przecież liczba dni adwentu się zgadza - odpowiedzieliby studenci Politechniki. 

Dalej czeka nas nadmiar wrażeń przygotowanych dla dzieci. Przebrani w czerwone wdzianka faceci z szarą brodą wręczą maluchom upominki. Panowie staną w kolejce po karpia. Panie odkurzą stojące na półce książki kucharskie. W przerwie hitu o osamotnionym Kevinie Mikołaj znowu poprowadzi ciężarówkę czarnego napoju. Następną edycję Mam Talent! wygra ktoś podobny do Ukrainki malującej piaskiem scenę z Betlejem. Fani kina obejrzą następną część „Hobbita”. Internautów zasypią masą rekolekcji online. W Kościele zacznie się nowy rok liturgiczny, i znowu rekolekcje, nabożeństwa, przedświąteczne spowiedzi. Co pobożniejsi pomyślą o jałmużnie, czy pokucie. Wszyscy pomyślą za to o prezentach. Adwent jak co roku będzie zasypywany setkami wrażeń. Jak odnaleźć się w tym duchowym rollercoasterze? Wstać przed 6 rano. Bez zgiełku, światełek, pośpiechu. Po prostu wstać.


PS: Zastanawiasz się, ale gdzie ten Hobbit? Więcej w komentarzach.
Jeżeli tekst Ci się spodobał to podziel się nim z innymi.