Szczerze, nigdy nie lubiłem opowiastek o świętych. Bo najczęściej
słyszałem o nich, jak to fajnie jest spędzić całe życie w zamkniętym klasztorze,
gadać sobie z Bogiem face to face, ewentualnie
zginąć gdzieś w okolicach równika. Tylko, że ze świętymi miałem tak naprawdę
inny problem. Zazdrościłem im, że byli ludźmi lepszymi ode mnie.
Moja Drużyna A od
spraw beznadziejnych:
Typ: Kochaś
Rodzice wiedzieli kogo wybrać. Mógłby wystąpić w następnej części
Jamesa Bonda. Przystojny, zadziorny, charyzmatyczny. Świetnie wykształcony. Zrobił
korporacyjną karierę w armii Cesarstwa Rzymskiego. Doradzał samemu cesarzowi.
Nie spodobało mu się, że plebs nie może swobodnie wybrać w kogo wierzy. Wyraził
swój sprzeciw. Został za to przeszyty strzałami. Przeżył. Wrócił. Był wierny. Znowu
udał się do cesarza. Chciał załatwić sprawę, bez żadnej zawiści, na spokojnie
przedstawić swoje stanowisko. Został za to pobity na śmierć. Wzór.
Typ: Świr
Sam mnie wybrał. Moja rodzinna parafia? Klasztor
Bernardynów. Na przeciwno Politechniki? Klasztor Kapucynów. Według dzisiejszych
standardów trafiłby do szpitala psychiatrycznego. Niski, dowcipny, ideowiec.
Przez firmę ojca był ustawiony do końca życia. Jednak zamiast pracy przy biurku
wolał latanie po polu z mieczem. Najlepszy w tym nie był. Przeżył więzienie i
chorobę. Później słyszał głosy. Odnalazłby się na plaży nudystów. Miał milion
pomysłów na raz – budowlanka, wolontariat, podróże np. na Bliski Wschód. Wariat.
Dzięki niemu papież się nawrócił.
Typ: Macho
Tego to już ja wybrałem. Na bierzmowanie wziąłem imię po
nieżyjącym dziadku. W pakiecie dostałem najbardziej skrytego człowieka świata.
Dla większości to taki Ireneusz Krosny (kabareciarz, twórca „Teatru Jednego
Mima”), którego nie bierzemy na poważnie, bo nie usłyszeliśmy w Ewangelii ani
jednego jego słowa. Dla kaznodziei to taki niedoświadczony młodziak, bo jak
Maryja była nastolatką w dniu zwiastowania, to przecież on też musiał być. Dla
mnie to ideał faceta. Przedsiębiorczy, bo prowadził swój zakład stolarski. Opiekuńczy,
bo nawet pod presją nie wyrzucił Maryi na bruk. Silny, bo udźwignął los
uchodźców w Egipcie. Wychował z Maryją Jezusa.
Typ: Mózg
Po prostu pasował do tego zestawienia. Dawno trafiłem na
jakąś broszurę z nim. Wyglądem idealnie pasowałby do szalonego doktorka Emmetta
Browna z trylogii „Powrotu do Przyszłości”. Dorastał w czasie rewolucji
Francuskiej i zejścia kościoła do podziemia. Dorobił się zakoli, spania na
deskach i miliona wysłuchanych spowiedzi. Trafił jako proboszcz do małej
wiochy. Od początku wyzywał swoich parafian od „bydląt”. Masochistyczna
strategia podziałała. Do kościoła przychodziły tłumy. Umiał rozmawiać z ludźmi.
Czytał ich sumienia jak ciekawą książkę. Z życiowymi prognozami miał
skuteczność większą od wróżbity Macieja. Dziennie do 17 godzin w robocie. Pracoholik.
Drużyno A od spraw beznadziejnych, módl się za nami.
PS: Kto znalazłby
się w Twojej Drużynie A? Kto jest Twoim patronem? Dlaczego?