Wchodząc na Facebooka, możecie w tym tygodniu zostać zalani ogromną
ilością książkowych łańcuszków zaczynających się od zwrotu: „Drodzy znajomi,
WAŻNA SPRAWA!”. Czy to fejk, oszustwo, spisek jakiegoś wydawnictwa? Wziąć udział,
czy olać całą akcję? Wyjaśniam.
Co zastałem?
Znajoma, którą poznałem kilka tygodni temu na Europejskim Spotkaniu
Młodych w Walencji, udostępniła na swoim wallu
następującą wiadomość:
„Drodzy znajomi, WAŻNA SPRAWA!
Potrzebuję co najmniej 6 osób w każdym wieku, aby
uczestniczyć w książkowej wymianie! Obiecuję, że to jest tego warte. Nie musisz
być w Polsce, aby to zrobić, im dalej tym lepiej. Twoim zadaniem jest wysłać
jedną nową książkę do jednej osoby, a otrzymasz około 36 książek w zamian, albo
i więcej! Daj mi znać, jeśli jesteś zainteresowany, wpisując poniżej komentarz,
a podam ci szczegóły wymiany. :D
PS. To nie żaden wirus, ani wiadomość automatyczna.
PS2. Jest to naprawdę fajna zabawa, prosty system, w którym
niewielkim nakładem można wiele zyskać! :P
Dziękuję (imię i nazwisko jej koleżanki) – super pomysł!
Książki <3”.
Z ciekawości wpisałem komentarz, że „z chęcią”. Dostałem
informację na priv:
„Witaj w książkowym projekcie :D
Aby trwał, wstaw na swoją tablicę post – taki, jak mój. Ty
wysyłasz książkę na adres osoby, która mnie wciągnęła w projekt: (imię, nazwisko
i adres jej koleżanki). Znajomi, którzy zgłoszą się pod Twoim postem, wysyłają
książki na mój adres: (imię, nazwisko i koleżanki). Znajomi Twoich znajomych,
którzy dołączą do projektu, wyślą książki Tobie. Enjoy! :D”. Pojawiły się
schody...
Pierwsze wrażenie? Jasne, że na kilometr pachnie piramidami
finansowymi (najpopularniejsze też opierają się na schemacie 6x6), marketingiem
wielopoziomowym i zaproszeniem do galerii handlowej „na niezobowiązujące spotkanie”.
Informacja została udostępniona się na Facebooku, więc z przydziału chciałem ją
ominąć. Pomyślałem – kolejny łańcuszek, gimbaza, spam. Zgadzam się. Jednak za
chwilę pomyślałem o akcji z innej perspektywy.
I cóż, że ze Szwecji?
W październikowym numerze Tygodnika Powszechnego ukazał się kulturalny
dodatek „Pod prąd”, głównie poświęcony czytelnictwu. Zapamiętałem z niego
najbardziej tekst Katarzyny Tubylewicz „Czytać po szwedzku”, odpowiadający na
pytanie, dlaczego Szwedzi mają taki wysoki poziom czytelnictwa. „60% Polaków
nie sięga w ciągu roku po książkę, a statystyczny Szwed czyta 20 minut
dziennie. Nasze wzbogacające się i goniące Zachód społeczeństwo nie ma na
lekturę czasu, a Szwedzi od lat dobrze rozumieją, że zaniedbanie czytelnictwa
jest groźne dla demokracji, bo tylko uważni czytelnicy mogą świadomie śledzić
debatę publiczną i brać w niej czynny udział”.
Zobaczyłem zdjęcie biblioteki dla młodzieży w TioTretton w
Szwecji. Dzieciaki leżą na dmuchanych fotelach, po drabinkach wchodzą na
falowane łóżka, mają piękny widok z przeszklonych ścian. Nie zamierzam zachwycać
się nad Skandynawią. Chcę wskazać kierunek. Budować właściwe wzorce – edukować
rodziców, że dzieci potrzebują książek do egzystencji, właściwego rozwoju,
poszerzania horyzontów. Mówić, pokazywać badania, że czytanie przed snem buduje
więzi na linii dziecko-rodzic. Czytelnictwa nie poprawimy edukacją w szkole, kampaniami
za miliony, akcjami na Facebooku. Poniższa akcja jest wyłącznie formą oddolnej
inicjatywy, miłego gestu, eksperymentu społecznego.
Dziennikarskie śledztwo
Przeszedłem przez kilka fanpage'y
i w końcu znalazłem. Akcja zaczynająca się od zwrotu „ważna sprawa”, została
zapoczątkowana przez autorkę bloga „Mowa książek”. Po fali hejtu, dzień po rozpoczęciu
akcji możemy przeczytać:
„Miała wyjść fajna zabawa, wyszła kupa nieprzyjemności i
wielkiego zamieszania. Widocznie większość ludzi nie potrafi się bawić, więc
organizowanie jakichkolwiek akcji mija się z celem. Wszystkie osoby, które
zgłosiły się do mnie, proszone są o poinformowanie innych, że odwołujemy
wymianę. Niestety nie mam na to żadnego wpływu”. Na przeprosiny blogerka
zorganizowała akcję na innych zasadach.
Posypało się. Od weekendu jej pierwotny wpis szaleje po
sieci, spamuje, przybiera różne formy. Uświadomiłem sobie, że przecież
dziewczyna nie chciała zrobić niczego złego. Miała pomysł, ideę, chciała po
prostu podzielić się słowem pisanym z innymi. Lubię dobre rzeczy. Chciałbym
kontynuować książkową sztafetę. Potrzebuje ona jednak drobnej korekty treści,
dobrej informacji w przestrzeni publicznej i właściwego marketingu szeptanego.
Możemy zrobić coś dobrego, ubogacić siebie nawzajem, a wszystko potraktować
jako dobrą zabawę. Informacje o książkowym „Podaj dalej” jutro.