środa, 20 stycznia 2016

Drodzy znajomi, WAŻNA SPRAWA!

Wchodząc na Facebooka, możecie w tym tygodniu zostać zalani ogromną ilością książkowych łańcuszków zaczynających się od zwrotu: „Drodzy znajomi, WAŻNA SPRAWA!”. Czy to fejk, oszustwo, spisek jakiegoś wydawnictwa? Wziąć udział, czy olać całą akcję? Wyjaśniam.  


Co zastałem?

Znajoma, którą poznałem kilka tygodni temu na Europejskim Spotkaniu Młodych w Walencji, udostępniła na swoim wallu następującą wiadomość:

„Drodzy znajomi, WAŻNA SPRAWA!

Potrzebuję co najmniej 6 osób w każdym wieku, aby uczestniczyć w książkowej wymianie! Obiecuję, że to jest tego warte. Nie musisz być w Polsce, aby to zrobić, im dalej tym lepiej. Twoim zadaniem jest wysłać jedną nową książkę do jednej osoby, a otrzymasz około 36 książek w zamian, albo i więcej! Daj mi znać, jeśli jesteś zainteresowany, wpisując poniżej komentarz, a podam ci szczegóły wymiany. :D

PS. To nie żaden wirus, ani wiadomość automatyczna.

PS2. Jest to naprawdę fajna zabawa, prosty system, w którym niewielkim nakładem można wiele zyskać! :P

Dziękuję (imię i nazwisko jej koleżanki) – super pomysł! Książki <3”.

Z ciekawości wpisałem komentarz, że „z chęcią”. Dostałem informację na priv:

„Witaj w książkowym projekcie :D 

Aby trwał, wstaw na swoją tablicę post – taki, jak mój. Ty wysyłasz książkę na adres osoby, która mnie wciągnęła w projekt: (imię, nazwisko i adres jej koleżanki). Znajomi, którzy zgłoszą się pod Twoim postem, wysyłają książki na mój adres: (imię, nazwisko i koleżanki). Znajomi Twoich znajomych, którzy dołączą do projektu, wyślą książki Tobie. Enjoy! :D”. Pojawiły się schody...

Pierwsze wrażenie? Jasne, że na kilometr pachnie piramidami finansowymi (najpopularniejsze też opierają się na schemacie 6x6), marketingiem wielopoziomowym i zaproszeniem do galerii handlowej „na niezobowiązujące spotkanie”. Informacja została udostępniona się na Facebooku, więc z przydziału chciałem ją ominąć. Pomyślałem – kolejny łańcuszek, gimbaza, spam. Zgadzam się. Jednak za chwilę pomyślałem o akcji z innej perspektywy.

I cóż, że ze Szwecji?

W październikowym numerze Tygodnika Powszechnego ukazał się kulturalny dodatek „Pod prąd”, głównie poświęcony czytelnictwu. Zapamiętałem z niego najbardziej tekst Katarzyny Tubylewicz „Czytać po szwedzku”, odpowiadający na pytanie, dlaczego Szwedzi mają taki wysoki poziom czytelnictwa. „60% Polaków nie sięga w ciągu roku po książkę, a statystyczny Szwed czyta 20 minut dziennie. Nasze wzbogacające się i goniące Zachód społeczeństwo nie ma na lekturę czasu, a Szwedzi od lat dobrze rozumieją, że zaniedbanie czytelnictwa jest groźne dla demokracji, bo tylko uważni czytelnicy mogą świadomie śledzić debatę publiczną i brać w niej czynny udział”.

Zobaczyłem zdjęcie biblioteki dla młodzieży w TioTretton w Szwecji. Dzieciaki leżą na dmuchanych fotelach, po drabinkach wchodzą na falowane łóżka, mają piękny widok z przeszklonych ścian. Nie zamierzam zachwycać się nad Skandynawią. Chcę wskazać kierunek. Budować właściwe wzorce – edukować rodziców, że dzieci potrzebują książek do egzystencji, właściwego rozwoju, poszerzania horyzontów. Mówić, pokazywać badania, że czytanie przed snem buduje więzi na linii dziecko-rodzic. Czytelnictwa nie poprawimy edukacją w szkole, kampaniami za miliony, akcjami na Facebooku. Poniższa akcja jest wyłącznie formą oddolnej inicjatywy, miłego gestu, eksperymentu społecznego. 

Dziennikarskie śledztwo

Przeszedłem przez kilka fanpage'y i w końcu znalazłem. Akcja zaczynająca się od zwrotu „ważna sprawa”, została zapoczątkowana przez autorkę bloga „Mowa książek”. Po fali hejtu, dzień po rozpoczęciu akcji możemy przeczytać:

„Miała wyjść fajna zabawa, wyszła kupa nieprzyjemności i wielkiego zamieszania. Widocznie większość ludzi nie potrafi się bawić, więc organizowanie jakichkolwiek akcji mija się z celem. Wszystkie osoby, które zgłosiły się do mnie, proszone są o poinformowanie innych, że odwołujemy wymianę. Niestety nie mam na to żadnego wpływu”. Na przeprosiny blogerka zorganizowała akcję na innych zasadach.

Posypało się. Od weekendu jej pierwotny wpis szaleje po sieci, spamuje, przybiera różne formy. Uświadomiłem sobie, że przecież dziewczyna nie chciała zrobić niczego złego. Miała pomysł, ideę, chciała po prostu podzielić się słowem pisanym z innymi. Lubię dobre rzeczy. Chciałbym kontynuować książkową sztafetę. Potrzebuje ona jednak drobnej korekty treści, dobrej informacji w przestrzeni publicznej i właściwego marketingu szeptanego. Możemy zrobić coś dobrego, ubogacić siebie nawzajem, a wszystko potraktować jako dobrą zabawę. Informacje o książkowym „Podaj dalej” jutro.