środa, 18 maja 2016

Polski Instytucie Sztuki Filmowej opanuj się! ­– 3A#2

Czy polskie kino musi być totalnym dnem? Czy nie możemy robić takich filmów jak „Cloverfield Lane 10”, opierających się na dobrym aktorstwie, kameralnym napięciu i scenariuszu? W Polsce identyczny film powstałby za grosze.

Zdjęcie pochodzi z docinek.com.

Obejrzałem najnowszego Mietczyńskiego o „#WSZYSTKOGRA”. Na produkcję tego filmu dołożył się Polski Instytut Sztuki Filmowej. Jeśli choćby grosz z zapłaconego przeze mnie VAT-u trafił na stworzenie takich produkcji jak „1920 Bitwa Warszawska”, „Miasto 44”, „Kac Wawa”, „Lejdis”, „Kochaj i tańcz”, „To nie tak jak myślisz kotku”, „Wojna polsko-ruska ect., to ja żądam zwrotu podatku. Najgorsza w tym wszystkim jest zależność, że idąc do kina, nie tylko dajemy zarobić twórcom produkcji typu #WSZYSTKOGRA, ale dajemy im do zrozumienia, że chcemy więcej filmów tego typu. Zalecam przed każdym seansem zerknąć na oceny, przeczytać recenzję, zapytać znajomych. Bo inaczej do końca życia będziemy utożsamiać polskie kino z masochizmem.
 
Chwila na pokutę. Eurowizyjny wieczór, w tle śpiewa Michał Szpak, na stole planszówki. Wieczór rozkręca się z każdą następną partią świetnego Splendoru. Przyjaciel bawi się pilotem. Trafia w końcu na VOD. W bazie filmów widzę zeszłoroczny, bożonarodzeniowy dramat. – Może obejrzymy „Córki dancingu”? ­– pytam sarkastycznie. – Spróbuj wpisać "1234" – instruuje znajomy, podając propozycję PIN-u. Grzegorz potwierdza zakup, podwójnie wciskając "OK". Szczerze żałuję swojej części dorzuconej do 14 zł.  Pokutuję, bo śpiewająco-zmartwychwstałe syreny śnią mi się do dzisiaj.
     
W ciągu ostatniego miesiąca byłem w kinie na 3 filmach: „Batman v Superman: Świt sprawiedliwości”, „Cloverfield Lane 10”, „Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów”. Pierwszy to lokowanie produktu przyszłej „Ligi Sprawiedliwości”. Niepotrzebny wątek naboju Lois!? Tajna broń Lexa, którą mógł zagrać od początku!? Tłamszenie przez cały film głównych bohaterów, żeby mogli się pojednać przez jeden rzeczownik!? Jakąś logikę w scenariuszu wykazało się „Cloverfield Lane 10”. Świetny Goodman, postapokaliptyczny klimat, zagubiona do końca razem z widzem Winstead. Z twistem na koniec zgadzać się nie trzeba, ale przynajmniej robi wrażenie. Natomiast żadnego zaskoczenia nie ma w zakończeniu trzeciej części Kapitana Ameryki. „Wojna bohaterów” robi to samo co „Świt sprawiedliwości”, tylko znacznie lepiej. Dla 20 minutowej sceny na lotnisku warto pójść do kina. Na polskie produkcje nie warto. Robię sobie od nich post do odwołania.