Rekolekcje w Śródziemiu, czyli wyprawę czas zacząć.

Jak
wasze samopoczucie po sylwestrze? Jeżeli ktoś nie zauważył to dzisiaj
zaczęliśmy nowy rok liturgiczny, tym samym rozpoczynając Adwent. Właśnie
dzisiejszy post mówi o wszelkich początkach. Może to jest właśnie ten czas na
który czekałeś. Możliwe, że chcesz się duchowo ubogacić i przypomnieć sobie o
istnieniu Jezusa. Albo po prostu pragniesz się odciąć od codzienności i złapać „duchowego”
oddechu. Jeżeli tak jest to potrzebujesz rekolekcji. Poszukaj swojego początku.
Ale nie tutaj.
„Pożyczalnia”
i co dalej? Jesteśmy właśnie podczas drugiej akcji „7 7 7”. Jej podsumowanie i
dalsze projekty pozostawiam w tajemnicy. Nasuwa się pytanie czym dalej będzie
ten blog? Z odpowiedzią przyszedł Adwent. Bo to co piszę ma być takie jak Ten o
którym chcę pisać. Ma ciekawić, zastanawiać, łamać stereotypy, przekraczać,
„pokonywać siebie”, „łamać schematy”. Zamierzam pisać tak jak się nie
spodziewacie. Wyrywać ze snu i spowodować wreszcie otwarcie oczu. Ma wręcz
zrobić rozrubę w świątyni, wtedy gdy w niej zaczyna się handlować.
Jak
przeżyć dobrze Adwent? Może nie musisz wcale daleko szukać. Nie potrzebujesz
„spinać” się i od razu mówić, że tym razem uda Ci się zmienić swoje życie.
Właściwie to sam go nie zmienisz. Po prostu daj Mu szansę. Spróbuj się
odtworzyć, a od „przyjdzie jak złodziej w nocy”. Właśnie tak zaczynają się
internetowe rekolekcje, które prowadzi o. Adam Szustak, znany wszystkim z
krakowskiej „Beczki”. Link dla was - http://www.mocneslowo.pl/. Może wystarczy
przejść się kilka minut do pobliskiej świątyni i wreszcie po raz pierwszy
przeczytać ogłoszenia, w których znajduje się wieść o nadchodzących
rekolekcjach. Lub po prostu po tym spróbować się pomodlić, tak samo jak na
koniec filmiku modli się dominikanin. Po czym za chwilę okaże się, że spotka
nas coś niespodziewanego. Tak przecież przychodzi złodziej.
Więc
miałem zaskakiwać? Przed przeczytaniem tego akapitu należy najpierw włączyć
serwis youtube. Potem wpisać w podłużny prostokąt „Enya may it be”. Na koniec
zamknąć oczy i pomyśleć o jakimś swoim początku... i 4 minuty szybko odpłynęły.
Bowiem ta wręcz oskarowa pieśń przeniosła nas w klimat Śródziemia. Pomyślałem
od razu o przyrodzie, a dokładnie o naszych Tatrach. O tym, że nie musimy
kupować biletu do Nowej Zelandii, żeby zobaczyć zieleń przyrody. Niedługo zaś
zaśnieżone pagórki i góry. Na nich czekają nas długie szlaki i niesamowite
wyprawy - to wszystko mamy. Żeby jednak to zobaczyć trzeba było poczytać o
smokach i tajemniczym pierścieniu. Co powiecie na niesamowitą podróż, którą
każdy z was może przeżyć? Jest nią Twoje życie. Może nie jest „kolorowe”, bo
chciałeś je przeżyć sam. Myśląc, że jesteś „panem i władcą” swojego życia.
Czemu
jednak Tolkien? Postanowiłem nadrobić zaległości w związku z nadchodzącą
grudniową premierą filmu. Zatem z regału brata odkurzyłem „Hobbita” i razem z
Bilbem wyruszyłem w przedziwną wyprawę. Profesor Oksfordu świetnie pokazał czym
kieruje się człowiek dokonując wyboru. Jakich bodźców potrzebujemy, żeby
„pokonywać siebie”. Myślę, że po pierwsze człowiek po prostu chce coś przeżyć.
Ciekawość pociąga za sobą działanie. Każdy ma jakieś marzenie, a z natury
stawiamy je sobie jako cele. Hobbit, który żył sobie spokojnie w swojej norze
potrzebował małego pchnięcia do przodu. Gandalf u niego był osobą, która
pokazała mu czego naprawdę chce. My też tak mamy, że często potrzebujemy
działania z zewnątrz. Kogoś, a czasami czegoś, żeby „zdjął nam klapki z oczu”.
Ktoś mi powiedział, żeby coś zmienić to czasami potrzebujemy szczerej rozmowy,
czasami mądrej książki... niektórzy robią coś
ze swoim życiem dopiero po śmierci kogoś bliskiego.
Po
drugie czekała go droga do realizacji planu. Z góry przepraszam i uprzedzam o
„spoilerowaniu”. Te drogi, które możemy wybierać są strasznie różne. Czasami
nie zależą od nas. 13 krasnoludów - 13 osiłków, z których każdy ma swoje
„humory”, jeden hobbit - udający włamywacza domator i jeden „ogarnięty”
czarodziej. Żyjąc w społeczeństwie, bardziej w grupie, powinniśmy dawno
zauważyć, że nie wszystko zależy od nas. Czasami warto przymknąć oko, że jeden
z krasnoludów zjadł nam całe śniadanie. Może się okazać, że nasz znajomy
uratuje nas w sytuacji zagrożenia. Czasami na naszym szlaku zamiast słońca
zacznie padać rzęsisty deszcz. Na ostatnim kursie Alfa zobaczyłem, że wszystko
zależy od tego jak na coś patrzymy. Dokładnie jak zadajemy pytania. Nie pytajmy
więc - czemu znowu pada deszcz?, ale czemu mogę ponownie spędzić czas w domu
z osobą, na której mi zależy?
Na
koniec naszych dzisiejszych przygód z drużyną „dziwną” pozostaje nam osiągnięcie
celu. Jeszcze nie doszedłem do tego, żeby bohaterowie do czegoś doszli. Chociaż
nie. Stanęli na trollach. Niech będzie to dla nas metafora przeszkody. Zatem ruszamy
w drogę. Zapakowaliśmy już nasze graty do plecaka. Podnosimy się i już w progu
okazuje się, że nie możemy wyjść z mieszkania. Głównym problemem dla nas samych
jesteśmy my. Albo nam się nie chce, albo się boimy, albo jak Bilbo chcemy się
popisać. Bardzo możliwe, że naszym
przeciwnikiem jest niezauważalna pycha. To wada, która zostaje bardzo długo w
ukryciu. Może się znajdować pod kłamliwą pokorą, pod nadmiernymi ambicjami,
chęcią osiągnięcia czegoś, jak również możliwością „popisania się”. O tym
„grzechu głównym” dzisiejszego człowieka napiszę później. Wracamy do hobbita,
który wpadł w tarapaty. Wydawało się, że schwytany przez trollów nie ma szans.
Wtedy przyszedł z pomocą czarodziej. Do szczegółów odsyłam do książki. My też
potrzebujemy często ratunku. Może warto dać szansę uratować się Jezusowi.
Zostawiamy
krainę Śródziemia. Wróćmy na ziemię. Może do mojej rodzinnej miejscowości. Po
powrocie usłyszałem od rodziny, że ktoś z Opatowa wygrał w losowaniu „lotka”
milion złotych. Uśmiechnąłem się, bo wszędzie wygrywają to czemu nie u nas.
Zaraz po tym stwierdzeniu mama powiedziała mi o reakcji osób z jej pracy. Jak
to każdy pomyślał o swoim nowo wygranych pieniądzach, które odmieniłyby jego
życie. Co chwila ktoś miał mówić, że rzuciłby w „pierony” swoją dotychczasową
pracę. Po czym wrócił do domu i zaczął się obijać, myśląc o najbliższych
wyjazdach. Pomyślałem- ok, tylko jeżeli oni i tak chcą rzucić, bo im się po
prostu nie podoba to dlaczego tego nie zrobią? Odpowiedź jest prosta, lecz
zastanówmy się czy trzeba się bać nowego początku? Jeżeli coś nam nie pasuje,
to dlaczego nie możemy tego zmienić? Uroczyście oświadczam, że może czas zacząć
rekolekcje. Może nawet tutaj...
PS Kasia przysyłając mi zdjęcia
do tematu „Początek” odpisała mi, że ciężko. Bo przecież jak pokazać zaczęcia
jakiejś czynności. Szczególnie, że tych początków może być wiele. Pierwszy raz
nad morzem, w górach, pierwszy dzień w
szkole, pierwsza miłość. Może właśnie do tej listy w nadchodzący Adwent warto
dopisać „pierwszy raz z Jezusem” na nowo.