niedziela, 9 grudnia 2012

Ona i on


To nie znaczy to samo

 

 

                On i Ona - dwa punkty na ziemskiej mapie. Dwie gwiazdy oświetlające siebie nawzajem. W miarę im dłużej dwójka ludzi się poznaje ich otoczenie zaczyna się przenikać. Dwa światy zaczynają się splatać. Mogą się w końcu zderzyć i stworzyć jedno. Właśnie o dwóch zupełnie różnych biegunach będzie ten felieton. Przeanalizuję moje spostrzeżenia na temat wyspy, na której żyją kobiety, oraz półwyspu zaludnionego przez mężczyzn. Przemyślę próby budowania mostów pomiędzy tymi światami, a także różnicę koncepcji konstrukcyjnych po obu stronach. Spróbuję pokazać jeden punkt widzenia na przeciwko drugiego.

                Ten felieton, a raczej jego wersja „light” ukazała się w pierwszym wydaniu naszego pisma „Rzemyki”. Zachęcam do nadrobienia zaległości jeżeli jeszcze nie czytałeś, szczególnie pozostałych artykułów. Chętnych odsyłam na naszą stronę duszpasterstwaakademickiego „Francesco”.  


Słuchać, nie znaczy usłyszeć
                Pewien mój znajomy lubi rozdawać płytki z różnymi ciekawymi konferencjami. Trzecia pożyczona od niego nosi nazwę „Relacje”. Spokojnie ponad 30 min rozważań Allana Peace na temat zależności pomiędzy obiema płciami. Właśnie ona skłoniła mnie do rozważań na temat relacji pomiędzy kobietami a mężczyznami. Postaram się opisać te dwie połówki. Czasami będę wprost zrzynał porównania od pana Allana, starając się dorzucić do wrzątku swoją metaforę. Mam nadzieję, że wyjdzie wspaniałe danie, które zaspokoi Twoje umysłowe podniebienie.

Dawać, nie znaczy podzielić
                Dzisiejszy świat, szczególnie zachód, krzyczy o równouprawnienie płci. Definicja, która każdemu przychodzi na myśl jest rzeczowa i zwięzła. Ludzie, nie zależnie od płci, wykonujący tą samą pracę powinni otrzymywać takie samo wynagrodzenie. Każdy człowiek ma mieć takie same prawa, obowiązki - w skrócie wszyscy są równi. Ogólnie definicja jest właściwa i pytanie jak ją wcielić w dzisiejszy świat. Możemy się zastanawiać czemu tak nie jest. Nasuwają się pytania - czemu na przykład kobieta i mężczyzna pracujący na tym stanowisku otrzymują inne wynagrodzenie. Dlaczego prawa płci damskiej i męskiej nie są w ten sam sposób respektowane. I tym podobne. Odpowiedź, która mi się nasuwa jest częścią jakiejś prawdy. Po prostu jesteśmy inni. Nie oszukamy natury i nie próbujmy z nią walczyć. Myślę, że należy docenić, że jesteśmy różni i właśnie przez te różnice powinniśmy się uzupełniać. Niektórzy źle zrozumieli naszą różnorodność - stawiając ją na równi z wyborem „lepszy, czy gorszy”.


Dostać, nie znaczy wykorzystać
                Na początku było Słowo. Potem był raj, następnie wąż, zabawy w chowanego z Bogiem, karanie i poprawa. Na serio to była Miłość, a człowiek powstał z potrzeby dzielenia się Nią. Jednak zamysłem Stworzenia było uczynić mężczyznę - człowieka. Następnie z jego żebra stworzyć kobietę. Symbolika tej kości jest prosta - leży ona zawsze blisko serca. I teraz zadaniem mężczyzny jest łączenie się z kobietą i stworzenie jednego ciała, aby byli płodni i się rozmnażali. Prawdziwie aby dzielili się miłością i w niej wzrastali. Takie to proste, a człowiek i tak wszystko po swojemu. Dochodzę do wniosku, że ludzie mają potrzebę utrudniania sobie życia. Niestety człowiek, grzech i ten świat to mieszanka groźniejsza niż bomba atomowa.


Mówić, nie znaczy rozmawiać
                Mijają miliardy lat i możemy obserwować jak dzisiaj wyglądają nasze relacje. Zacznę od publicznej toalety. Ciekawa jest różnica zachowań za drzwiami z różnymi znaczkami. Za tymi z kółkiem obce sobie panie potrafią gadać, nie tylko o kolorze swojego makijażu i kroju nowej sukienki. Rozmawiają spowiadając się czasem nieznajomej. Może wyolbrzymiam, ale tak jest gdy kobiety stoją w długich kolejkach do ubikacji. Do drzwi z trójkątem kolejek nie ma. W środku natomiast można usłyszeć muchę. U nas się nie rozmawia - niespisane prawo męskiej toalety. Drugie patrz przed siebie i nie spuszczaj wzroku. Oczywisty zakaz spoglądania na pobliski pisuar.

Kiedyś, nie znaczy dziś
                Wróćmy na chwilę do czasów dinozaurów. Tutaj rola mężczyzny i kobiety była naturalna. Mężczyzna zajmował się, usłyszanym i trafnym określeniu - „rzucaniem w zebrę”. Dbał o pożywienie. Musiał wyjść z rana, wziąć maczugę, włócznię, albo łuk. Szukać zwierzyny. Upolować ją swoją dłoniom. Następnie znajdywał drogę do domu. Wracał i przynosił swoją zdobycz do jaskini. Stawał jako bohater przed swoją kobietą, myśląc, że strasznie się napracował, a teraz czeka na pochwałę i nagrodę. Kobieta zaś była opiekunką gniazda. Zajmowała się jaskinią, dziećmi. Jej zadaniem było zbieractwo. Używała do tego obydwu rąk, co nie jest bez skutków w dzisiejszym świecie.
                Czemu większość zawodów związanych z przedmiotami ścisłymi wykonują mężczyźni? Facet trzymając w ręku zabitą łanię musiał z nią wrócić do jaskini. I były dwa wyjścia albo znalazł drogę, albo nie. Jeżeli zgubił się to mamy sprawę prostą - ginął. Dzisiejsi mężczyźni to potomkowie tych co drogę do domu zapamiętali. Mamy więc rozwinięty zmysł przestrzenny. Potrafimy się posługiwać mapami, sami je tworzyć w głowie. I wracać do domku na ciepły obiadek. Jak już wrócimy to potrafimy skupić się tylko na jednej rzeczy. Jesteśmy skoncentrowani na jednym celu. Musimy go osiągnąć. Tak jesteśmy zaprogramowani.
                Czemu nauczyciele, humaniści, osoby związane z językami, tłumacze to głównie kobiety? Podczas zbierania, szukania używały one dwóch rąk. Zajmowały się kilkoma rzeczami na raz - gotowały, opiekowały się dziećmi, czuwały, żeby ognisko nie zgasło. Dzisiaj jest tak samo. Robią w pracy kilka czynności. Mianowicie piszą na klawiaturze, patrząc jednocześnie w monitor, mając słuchawkę w uchu, rozmawiając, pijąc kawę, zerkając przy tym na koleżankę, albo swoje paznokcie. Szaleństwo, ale wam się to udaje. Jeszcze ciekawiej wygląda dzisiaj zbieractwo zwane popularnie zakupami. To jest dopiero ciekawy temat, bo nie zmieniło się ono przez lata. Wraz z grupą wsparcia znikacie na kilka godzin pochłonięte szukaniem. Wytężenie zmysłów, rozszerzenie źrenic i atak na stoisko z wyprzedażą o 50 %.
                Różnice wynikają z wieloletniej ewolucji, jak również z budowy mózgu. Ten organ u mężczyzn ma strukturę przetwarzania informacji - nazywaną pokojową. W jednym pokoju mamy zmysł przestrzenny, w drugim słówka z angielskiego, w trzecim przepis na kurczaka w sosie sojowym. Pokoje te nie chcą się łączyć. Jeżeli uszkodzimy sobie część mózgu odpowiedzialną za mówienie to już mówić nie będziemy. U kobiet istnieje większa współpraca, wymiana pomiędzy pokojami. Wy po wypadku będziecie mówić dalej. Ponieważ za mówienie było odpowiedzialnych więcej płatów. Macie, w cudzysłowie oczywiście, większy chaos w głowie i potraficie rozłożyć swoją uwagę.


Patrzeć, nie znaczy widzieć
                Wracam do domu. Tata nie widział mnie cały tydzień. Zadaje mi jedno pytanie: -„Jak ci minął tydzień?”. Ja na to: -„W porządku”. Mężczyźni nie potrzebują rozmowy. Mama na tym oczywiście nie poprzestanie. Musi wiedzieć co robiłem, z kim to robiłem, o której porze. Musi mnie dotknąć, posłuchać, zobaczyć. Pytanie za pytaniem. Tak to już jest z tymi dwoma światami.
Mąż wraca do domu po ciężkim dniu. Miał kilka spotkań. Prezentację biznesową. Rozwalił mu się samochód. Nie dojechał do szefa na czas. Użył już swoją normę słów. Powiedział 10 tys. wyrazów. Wraca zmęczony do domu. Zasiada przy telewizorze z pilotem w ręku. Postępuje jak człowiek pierwotny - wpatruje się w ognisko. Do pokoju wchodzi małżonka powiedziała dzisiaj 2 tys. słów, bo pracowała z dziećmi. Potem wyszła na spacer z psem. Koleżanka ją wystawiła. Musi teraz dojść do normy i zostało jeszcze 20 tys. słów. Ko ich musi wysłuchać? Mąż chcąc być miły popełnia kardynalny błąd i zadaje jedno pytani: "Jak Ci minął dzień?". Noc z głowy.

Szybko, nie znaczy lepiej
                Został jeszcze temat, który „tygrysy lubią najbardziej”. Kwintesencja miłości, czyli seks. Właściwie przez dzisiejszy świat to słowo zostało popsute. Można w nim umieścić prawie wszystko. Mianowicie został on sprowadzony to aktu płciowego, który jest „normalnym” zaspokajaniem swoich podstawowych pragnień. Ludziom zaczyna się wmawiać od najmłodszych lat, że należy siebie „zaspokajać”. Prawda jest taka, że człowiek ma potrzebę pragnienia miłości. Jeżeli nie wie czym jest prawdziwa miłość zaczyna zaspokajać ją fast food'em. Mamy więc produkt „seksopodobny” i modę na pogoń za łóżkiem. Jak to wszystko odkręcić? Mówić prawdę. Jest to temat rzeka, więc dla uspokojenia atmosfery pozostawiam was z dźwiękami grupy Love Story - „Czystość w czasach popkultury”.

Wierzyć, nie znaczy wiedzieć
Dwie połówki jabłka. Tak różne, tak inne. Stworzone po to, żeby się na nowo połączyć i wydać z siebie jabłoń. Na jej owocach zbudować następne pokolenia. On - siła, pewność, bezpieczeństwo - stabilny dla domu korzeń. Ona - powabność, wielotorowość, spokój - potrzebna dla domu łodyga. Razem - wiara, nadzieja, miłość - drzewo rodzące życie.

Zaczynać... znaczy „kawał pracy” :D
PS Dziękuję za wytrwałość. Pozostawiam prezent jeżeli ci się podobało. Felieton to zapowiedź tego co będzie się dział na blogu w styczniu. Śledź uważnie, a nie pożałujesz. Jednak to na razie tajemnica. Pozostaje mi podziękować tym razem nowemu panu fotografowi. Jest nim Radek Czajor. Odsyłam na jego stronkę www.radekczajor.com. Jeżeli stęskniliście się za zdjęciami Kasi to nie martwcie się. Na koniec największe dzięki dla osoby, która się ze mną kłóciła, czyli Moniki Szybiak.