„Jestem kamieniem na podobieństwo Twoich słów stworzona…”
Dlaczego tak ciężko zaangażować
nam się w nowe związki? Czego się boimy? - bólu, nieporozumień. Boimy się, że
ktoś znowu nas skrzywdzi, że ktoś nas zrani? Piosenka „Jestem kamieniem”
obrazuje mi w pewien sposób ten stan, gdy boimy się angażowania w nowy związek.
Dlaczego tak jest? Po części
odpowiedź znajduję w tej piosence. Boimy się, że nowy partner/partnerka będą
tacy jak byli partnerzy. Gdy ktoś uderza nas w czuły punkt „złymi słowami”, one
często zapisują się nam, gdzieś tam w środku. Na początku czujemy ból,
rozgoryczenie, może i nienawiść. Po czasie potrafimy wybaczyć, ale czy równa
się to z zapomnieniem? Nosimy pewne zranienia w sobie, które nie dają nam
spokoju. Boimy się angażować w nowe relacje ze względu na te zranienia, które
siedzą gdzieś tam w środku ukorzenione. Ale co z tym wybaczaniem i
zapominaniem? Czy to przychodzi z czasem?
Wybaczać, zawsze się starałam,
ale gdzieś siedziały we mnie te złe słowa – kamienie. Gdy po czasie o nich
zapominałam, myślałam sobie: Jestem gotowa, by przeżyć „coś” nowego. A tu nagle
taki wielki mur zbudowany z moich kamieni.
Poznałam chłopaka, który mi się
spodobał. Niesamowicie uprzejmy, życzliwy, dobry, no i … przystojny :D . Ale od razu sobie
pomyślałam: O nie! Mam plany na przyszłość i nie chcę ich zmieniać, ze względu
na Niego. To był taki przeraźliwy strach, że nie chce kolejnego związku, który
zepsuje mi wszystkie moje zaplanowane rzeczy, a i tak się źle zakończy. Przez
pewien czas dawałam Mu znaki, że z tego może być tylko przyjaźń, ale nic
więcej. Ale dlaczego? Bo się uparłam, że nie chcę kolejnego zawodu, nie chcę
poświęcić się i zostać zraniona, nie chcę popełnić tego samego błędu. I wczoraj
zrozumiałam, co straciłam, gdy Go na chwilę zabrakło…
Nie ma związku bez nawet
najmniejszych zranień, nieporozumień. Jesteśmy takimi kamieniami, które są
ulepione nie tylko z tych „dobrych”, ale i z tych „złych” słów. One nas
wzmacniają i tylko od nas zależy, jak będziemy je postrzegać i odbierać. Wielu
z nas ma przykład rodziców, którzy się nawzajem ranią, kłócą, może i są
rozwiedzeni i nie mieszkają razem. W głębi serca boimy się, że popełnimy takie
same błędy jak oni. To są również te nasze małe kamienie, które przyjmowaliśmy
przez całe życie.
Każdy z nas jest takim jednym,
wielkim kamieniem, poobijanym, urzeźbionym przez różne czynniki, takie jak ból, cierpienie, strach, lęk,
nieudane nasze związki, zawody miłosne, nieudane małżeństwo naszych rodziców.
Jak sobie poradzić z tymi kamieniami? Czy potrafimy je zaakceptować i żyć z
nimi? Czy potrafimy porozmawiać o nich z tą drugą osobą? Czy powinniśmy się ich
pozbyć czy raczej zaakceptować i nauczyć się żyć z nimi?