Ekipa wraca powoli z wakacji. Dzisiaj szczególny tekst. Na
długi, deszczowy wieczór zapraszam na spotkanie z nauką przez perspektywę
wiary. Robię to właściwie w imieniu Piotrka, który wyciągnął wnioski. Wszystko
zaczęło się w tak samo pochmurną noc jak ta. Wycieraczki pozbywały się każdej
kropli z szyby autobusu. Krople wydawały się uciekać we wszystkie strony, może
tak samo jak nasze myśli. Nasuwa się jednak pytanie, co stanie się jak uzbieramy tysiące setek takich części wody? :p
S.B.
Miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu z rektorem UJK prof. Jackiem Semaniakiem. Dotyczyło ono relacji wiary z nauką. Dało mi ono dużo do myślenia na ten temat i pozwoliło, rozwinąć wcześniejsze myśli. Już wcześniej z Sebastianem podczas powrotu z Pragi rozmawialiśmy o tej relacji. Porównaliśmy rozwój nauki do obrazu dochodzącego do nas z przedniej szyby autobusu. Jak zwykle rozmawialiśmy w środku nocy, toteż widok przedstawiał drogę, ciemność i część tej drogi oświetloną przez światła autobusu. Tak właśnie wyobraziliśmy sobie drogę do zbadania rzeczywistości. Ciągle się poruszamy, ciągle oświetlamy kolejną cześć tej drogi, ale wciąż widać przed nami niezbadaną ciemność. Pytanie, które się nasuwa to, czy kiedyś uda się dojechać do końca tej drogi? Od razu nasuwa się też pytanie, czy jeśli uda mi się zostać zbawionym, wszystkie zagadki rzeczywistości staną się dla mnie dostępne? Końcem poznania będzie śmierć i spotkanie z Bogiem, który posiada wszechwiedzę i być może się nią podzieli? Znalazłem właśnie świetną motywacje do tego, aby wierzyć.
Miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu z rektorem UJK prof. Jackiem Semaniakiem. Dotyczyło ono relacji wiary z nauką. Dało mi ono dużo do myślenia na ten temat i pozwoliło, rozwinąć wcześniejsze myśli. Już wcześniej z Sebastianem podczas powrotu z Pragi rozmawialiśmy o tej relacji. Porównaliśmy rozwój nauki do obrazu dochodzącego do nas z przedniej szyby autobusu. Jak zwykle rozmawialiśmy w środku nocy, toteż widok przedstawiał drogę, ciemność i część tej drogi oświetloną przez światła autobusu. Tak właśnie wyobraziliśmy sobie drogę do zbadania rzeczywistości. Ciągle się poruszamy, ciągle oświetlamy kolejną cześć tej drogi, ale wciąż widać przed nami niezbadaną ciemność. Pytanie, które się nasuwa to, czy kiedyś uda się dojechać do końca tej drogi? Od razu nasuwa się też pytanie, czy jeśli uda mi się zostać zbawionym, wszystkie zagadki rzeczywistości staną się dla mnie dostępne? Końcem poznania będzie śmierć i spotkanie z Bogiem, który posiada wszechwiedzę i być może się nią podzieli? Znalazłem właśnie świetną motywacje do tego, aby wierzyć.
Myśleliśmy z Sebastianem nad tą wszechwiedzą Boga, nad jego planem stworzenia, jakie reguły wymyślił Bóg, jakie intelekt ludzki poznał i co jest jeszcze możliwe. Zadaliśmy sobie pytanie: Czy człowiek stwarzając nauki, takie jak matematykę i fizykę, nie dotknął jakiejś cząstki boskiego sposobu tworzenia świata? Dotyczy to tylko natury, praw przyrody, ale czy intelekt dotknął jakiejś cząstki Boga właśnie w ten sposób. Istota bytu Boga jest przed zbawieniem dla człowieka nieuchwytna. Przez nauki przyrodnicze wiedzie droga do zbadania jakiejś namiastki cech Boga, cech nie bytu w sobie. Świat przyrody jest racjonalny i teleologiczny. To oznacza, że Twórca jest kwintesencją tej racjonalności i logiczności. Już w czasach hellenistycznych stoicy wyobrażali sobie istnienie rozumu wszechświata. Bóg może być wyższym rodzajem świadomości. Sam przez siebie być racjonalnością i logicznością. Ludwig Wittgenstein powiedział, że :”Bóg może stworzyć wszystko, ale nic co byłoby sprzeczne z zasadami logiki”. Ks. profesor Michał Heller1 mówi wprost, iż „Bóg jest matematyką”. Cząstki materii nie tworzą matematyki, to struktura matematyczna wyznacza ruch cząstek. Jest zasadą, planem ich działania. Poprzez zbadanie zjawisk fizycznych matematyką i eksperymentem otrzymujemy pewien obraz, pewne idee działania przyrody. Tym samym dotykamy w jakiś sposób idei Boga. Skoro cząstkami materii rządzą prawa i są one zdeterminowane to oznacza, że nie są świadome. Bo wszystko co nieświadome to zdeterminowane i na odwrót to co świadome to nie zdeterminowane. Czyli skoro są zdeterminowane i nieświadome to same z siebie nie mogły się zdeterminować, czyli stworzyć tych praw wedle , których działają. To wskazuję na pierwszeństwo zamysłu, planu, idei, a wtórność materii. A skoro człowiek może poznać te prawa to oznacza, iż stworzyła ją podobna natura rozumowa, ale doskonalsza i innej jakości. Nie dziwi mnie, iż człowiek postrzega się jako pewien niedoskonały obraz tej doskonałej boskiej natury. To też niesamowite, że pewna sekwencja materii, praw chemicznych i procesów biologicznych daję podbudowę dla wolnej, myślącej świadomości. Człowiek jest, dlatego szczególnym stworzeniem, ponieważ intelektem może badać te konkretne byty i ich prawa. Nie dostał tego jednak od razu, musiał sam do tego dojść. Cały sens tego tkwi w tym, że na starcie dostaliśmy tylko naturę. Dostaliśmy, bo cos dostać musieliśmy, jakiś kształt. To ale też i wolną wolę. Gdybyśmy jej nie mieli, żylibyśmy cały czas na tym samym naturalnym etapie wspólnoty pierwotnej w więzach determinizmu w jakich funkcjonuje przyroda. Dostaliśmy naturę i wolną wolę. Reszta należała do nas. Przyszliśmy na świat z zerowym kontem, aby w wolności kształtować swoją historię. Przecież równie dobrze moglibyśmy być stworzeni od razu geniuszami. Nie, właśnie w kształtowaniu swojego życia, swojego umysłu, odkrywaniu rzeczywistości tkwić może sens egzystencji. Tak patrząc całościowo, a indywidualnie to każde przyjście na świat nowego człowieka, zaczyna się od zerowego konta. Ma tylko naturę, pewien potencjał. Dopiero życie i jego wybory go ukształtują, wpłyną na jego osobowość, jego historię. Ciężko mi pojąć, że ten plan stworzenia świata jest dziełem przypadku. Intuicja mi mówi, iż jest zbyt rozumny, logiczny, uporządkowany, aby to było dziełem przypadku. Przypadek stworzył by równie duży chaos, co chaos go warunkujący. Nie byłoby porządku, ładu, logiczności, nie było by związku z tym miejsca dla rozumnego człowieka w takim świecie. Plan był wydaję się prosty. Stworzenie świata i ukoronowanie go człowiekiem. Ale żeby łatwo nie było to plan realizacji jest bardzo skomplikowany (dla nas), a sens egzystencji ciężki do przewidzenia(dla nas). W wersji osobowej możemy pomyśleć, że Bóg jest świetnym konstruktorem i dobrym matematykiem, co ja mówię? - genialnym.
Szeroko pojęta nauka wpływa na wiele aspektów życia. Ma
wpływ między innymi na światopogląd i moralność. Któż w XVI wieku brał na
poważnie kogoś, kto mówił, że Ziemia krąży wokół Słońca? Przecież to rzecz
Kopernika i nauki, iż taki pogląd zapanował powszechnie, ale fakt po wielkiej
ewolucji europejskiej myśli. Ateizm jako światopogląd istniał od Starożytności,
jednak dopiero odkrycie Darwina dało silny argument na jego podbudowę, przyczyniając się do silniejszego jego wpływu
na człowieka.
Moralność, czy to religijna, czy świecka to normy, które
mają na celu utrzymywanie ładu społecznego. W naturze ich leży chęć
utrzymywania status quo, bo każda zmiana może powodować chaos. W naturze nauki
leży poszukiwanie praw rządzących światem. To nauka szuka prawdy, nie moralność.
Moralność może jakieś prawdy lub zasady utrwalać, ale ich nie szuka, a więc co
do idei, moralność nie ma wpływu na naukę, za to nauka ma wpływ na moralność. W
czasach Średniowiecza sekcja zwłok była ograniczana zakazami papieża i cesarza.
Ktoś sobie wyobraża stan dzisiejszej medycyny, gdyby w końcu nie pozwolono na
wolność przy wykonywaniu czynności patomorfologicznych? Przełom w kwestii
zakazów przyszedł wraz z postępem dociekań naukowych w epoce Odrodzenia. Św. Augustyn mawiał, że „jeżeli
mamy pewien konflikt między stwierdzeniem biblijnym, a dobrze ustaloną wiedzą,
to wtedy należy zmienić interpretację Biblii, bo ona nigdy nie jest oczywista.”
Prof. Jacek Semaniak odpowiadając na jedno z pytań studentów, dotyczących
kierunku, dokąd prowadzi nas nauka odpowiedział, że do polepszania życia
ludzkiego. W łonie teologii natomiast powstał kierunek, który zapatruję się na
postęp techniczny w kategorii relacji z chrześcijaństwem. Nazywa się „teologią
techniki”. Głosi
ona pogląd iż nauka i technika są sposobami kontynuacji boskiego aktu
stwórczego, są sposobami wyzwolenia człowieka, wnoszą wkład w dzieło zbawienia,
przygotowują Królestwo
Boże na Ziemi, ujawniają twórczą rolę człowieka
w świecie. Rozwój cywilizacji technicznej nie musi prowadzić do desakralizacji
świata.
Warto też zaznaczyć, iż nauka czasem może być wykorzystywana
do innych celów, niż neutralne szukanie obiektywnej prawdy o świecie. Można założyć,
że nauka podobnie jak religia jest pewną wartością dla człowieka. Brak
obiektywizmu, zafałszowywanie jej wyników i wykorzystywanie nauki do celów
subiektywnych takich jak zdobycie władzy, czy fortuny, będą prowadzić do jej
instrumentalizacji. Skutecznie będzie niszczona jej wartość społeczna.
Klasycznym przykładem jest ustrój totalitarny Związku Radzieckiego, gdzie nauka
była podporządkowana ściśle ideologii marksizmu – leninizmu.
Można na wiele sposobów pojmować zależność nauki i wiary.
Patrzeć na naukę przez pryzmat wiary jako służebną- pogląd właściwy dla
Średniowiecza. Pojmować ją dualistycznie oddzielając wiarę od nauki, jak to
robili tomiści, a potem Kartezjusz. Skrajnie przeciwstawić naukę wierze i
religii, i z tego punktu ją atakować, jak robili to pozytywiści. Wreszcie można
rozciągnąć sceptyczne podejście nauki do rzeczywistości na wiarę.
Ks. prof. Michał Heller mówił, iż naukowiec odkrywając prawa
rządzące przyrodą, kontempluję ją. On modli się tą nauką. Nauka w swoich
koncepcjach tworzonych przez ludzi oddziałuje na nich zwrotnie. Dla kogoś w tym siedzącego, nie jest to
oddziaływanie tylko treściowe, ale też oddziaływanie samej formy nauki. Można
powiedzieć o pewnym wpływie o charakterze psychologicznym. Innymi słowy
człowiek pasjonujący się nauką, może być pod wpływem formy nauki, jej cech na
swój sposób podejścia do świata.
Cechami nauki są jej sceptyczne podejście do rzeczywistości,
antydogmatyzm, neutralność wobec ideologii , a także konkretność, logiczność,
spójność i odrzucenie irracjonalnych czynników. Wpływ tych cech na podejście do
świata, wydawało by się może prowadzić prostą drogą do ateizmu. Może ale nie
musi. Osobiście zauważyłem kierunek
przeciwny. Takie podejście skłonne jest do prowadzenia myśli po nieprzetartych
drogach, z dala od powszechnie znanych schematów. Szukająca myśl jest bez
wątpienia nieprzewidywalna i nadmiar kapryśna. Może prowadzić w różne miejsca,
ale może też przybliżać do Boga. Tak jakby między wiarą, a zwątpieniem
występowała pewna zależność, prowadząca do pogłębiania wiary. Oczywiście
zaznaczając, że nie w każdym przypadku. Dobrze spuentuję to słowami, które
wypowiedział przed laty Kierkegaard: „I jeśli pragnę zachować wiarę, muszę
stale pilnować, by trzymać obiektywną niepewność, by w obiektywnej niepewności
znaleźć się na głębinie wody i nadal wierzyć”.
Można pojąć Boga jako metafizyczny Absolut niepoznawalny w
swej istocie człowiekowi, a religie jako sposób człowieka na wyobrażenie sobie
tego Absolutu. A sam fakt powstawania i trwania różnych religii świata wytłumaczyć
można popędem transcendentnym (potrzeba Boga) lub tłumaczyć ów popęd, potrzebą
człowieka wyjaśniania rzeczywistości w jakiej żyje, lub jakiejś części
rzeczywistości nie wyjaśnionych przez naukę. Dusza ludzka pragnie Boga. Dusza w
sensie cząstki Boga, ale dla nas to immanencja transcendentna. Pragnie Boga
natura człowieka i to co wyrasta na jej podbudowie. Wiara to nie tylko rozum,
to nie tylko uczucie, wiara to po prostu człowiek, cały człowiek. Jak w tej
pieśni: „nie ma, ani jednej kropli krwi we mnie”. Parafrazując nie ma, ani
jednej komórki, nie tęskniącej za Bogiem. Neotomista Etienne Gilson sformułował
koncepcję „teologii naturalnej”. Mówi ona, że niezależnie od osiągnięć nauki
człowiek zadaje sobie proste pytania i nie znajdując na nie odpowiedzi,
bezpośrednio styka się z tajemnicą istnienia i w sposób naturalny zwraca się ku
Bogu. Można sformułować prawidłowość: im
bardziej rozwija się nauka tym większy jej udział w tłumaczeniu zjawisk, a
mniejszy wiary i religii. Czy będzie kiedyś tak , że religia i wiara nie będzie
miała co tłumaczyć, ponieważ nauka wytłumaczy wszystko? Marzenia pozytywistów
by się ziściły. Prof. Semaniak wspomniał o Teorii Nieoznaczoności Heisenberga.
Mówi ona, że pewna wiedza o rzeczywistości kwantowej jest dla nas zatarta.
Innymi słowy człowiek nie może określić jednocześnie pędu i położenia danej
cząstki z racji natury zjawisk kwantowych. Dochodzi do tego jeszcze problem wynikający
z potrzeby oświetlania układu podczas pomiaru. Światło to fotony, zaburzają one
układ podczas pomiaru. W badaniach mechaniki kwantowej nie znaleziono prawidłowości
ani praw, które by opisywały ruch elektronów wobec jądra atomowego. Panuję tam
przypadkowość. Dopiero w sakli makrofizycznej wykazują prawidłowości. Dotyczy to fizyki, a więc nauki badająca
najmniej złożone oddziaływania i posiadającej najdoskonalszą metodę naukową. Naukowcy
zadają sobie pytanie czy da się wykorzystać prawa fizyki do badania praw
chemii, a praw chemii do biologii. Oczywiście nauki te wzajemnie się przenikają,
ale czy da się stworzyć jakaś uniwersalna metodę dla nauk przyrodniczych?
Ambitne to przedsięwzięcie zważając na fakt, iż w samej fizyce naukowcy próbują
stworzyć Teorię Wszystkiego. Ma ona opisywać w sposób spójny wszystkie zjawiska
fizyczne i usiłować połączyć mechanikę klasyczną, elektromagnetyzm, mechanikę
kwantową i ogólną teorię względności w jedną całość, potwierdzoną
doświadczalnie. Problemy z unifikacja teorii i znalezieniu metod pozwalających
intelektowi lepiej poznać rzeczywistość skłania do pytania, ile ów ludzki
intelekt może wymyślić? To badanie natury. Zakładając, że człowiek to coś
więcej niż natura, i posiada jeszcze wolną wolę, możemy stwierdzić, iż sytuacja
komplikuję się jeszcze bardziej przy próbie jego zbadania. Jak powiedział
Francis Bacon: „siła wiedzy jest ogromna”, ale człowiek jeszcze bardzo wiele
nie wie o świecie i mozolnie będzie posuwał się do przodu.
Wniosek z tego taki ,że religia i wiara będą mieć dla siebie
miejsce. Może to być wiara w Boga, ale może to być również wiara w neopogańskie
zabobony. Każdy powinien wybierać w wolności , natomiast potrzeba wyjaśniania rzeczywistości, związana
z tym potrzeba wiedzy i bezpieczeństwa będzie budować grunt dla religii i
wiary. Immanuel Kant twierdził, że podejście rozumu do prawd wiary powinno mieć
charakter agnostyczny. Nie da się potwierdzić rozumowo, ani zaprzeczyć
istnieniu Boga, rodzi to jednak przestrzeń należącą do wiary. Św. Tomasz z
Akwinu mówił natomiast o dwóch drogach dojścia do prawdy o Bogu. Pierwszą było
objawienie i wiara, drugą obserwacja dzieła stworzenia(świata) i na tej podstawie
z jego wspaniałości, wywnioskowanie istnienia Boga. W zasadzie ich
spostrzeżenia się nie kłócą. Jeden mówi o niepoznawalnej Istocie boskiej, drugi
o obserwacji tego co Bóg stworzył, o zachwycie przy badaniu świata i emocjach
kierujących umysł ku Istocie Wyższej. W wyniku takich emocji towarzyszących
badaniu świata i nauce o nim, myśli naturalnie biegną, zbliżając się do Boga.
Wszakże myśli i uczucia ściśle są ze sobą powiązane. To tak jakby wielka potęga
nauki zbliżała człowieka do wszechpotęgi, jaką jest Bóg.
Jeśli chodzi o wspomniane wyżej neopogańskie zabobony to mam
na myśli kierunki nazywane współcześnie neoreligijnością, neoklutyzmem i
nowoczesnymi zabobonami. Jedna z form
nowej kultury duchowości jest New Age. Interesuje
mnie jednak najbardziej nie sama ich istota, a przyczyna ich powstania i
popularności. August Comte, twórca pełnego systemu filozofii pozytywnej,
podzielił rozwój dziejów na trzy stadia: na stadium teologiczne, metafizyczne i
pozytywne. W pierwszej człowiek tłumaczy wszystko odwołując się do Boga, w
drugiej do abstrakcji, w trzeciej najwyższej formie do doświadczenia. Trzecia
faza jest fazą naukową. Pozytywizm zakładał, że szczęście człowiekowi
przyniesie nauka, która wyprze miedzy innymi religię i wiarę. Teraz jeszcze raz
przytoczę prawidłowość: im bardziej rozwija się nauka tym większy jej udział w
tłumaczeniu zjawisk, a mniejszy wiary i religii. Patrząc na dynamiczny rozwój
nauki stawiam pytanie: Dlaczego powstają nowe ruchy religijne, nawiązujące do
duchowości o charakterze pogańskim? Odpowiedź prowadzi do prostego wniosku.
Nauka nie odpowie na wszystkie odpowiedzi i potrzeby, przynajmniej nie teraz.
Spowodowana dynamicznym rozwojem nauki i paru innych procesów, laicyzacja
doprowadziła do wytworzenia się przestrzeni, którą miała zapełnić właśnie
nauka. Nie zrobiła tego. Naturalnie nie zaspokojone potrzeby wygenerowały tzw.
nową religijność. Nowa religijność jest
zaprzeczeniem tradycyjnej religijności, ale także całkowitym zaprzeczeniem
nauki. Jest tylko pytanie czy człowiek nie zrobił regresu tworząc tą nową
religijność? Okultyzm, zabobony, pierścienie. Wszystko to kojarzy mi się ze
wspólnotą pierwotną, a nie z nowoczesnym społeczeństwem – nie łatwiej wierzyć w wielkiego Boga? Piotr
Sztompka nasz polski socjolog zestawił tradycyjną i nową religijność w
porównaniu miłości do pornografii. Nowa religijność podobnie jak pornografia
daję przede wszystkim podnietę, na dalszy plan zepchnięte są aspekty
humanistyczne. Wiara w formy tradycyjnej religijności, nie oznacza wcale machnięcia
ręką na te nowe zjawiska. Potrzeba jest krytycznego spojrzenia nie tylko w
stronę innych form religijności, ale w stronę własnej również, a więc ciągłego
zastanawiania się nad kwestiami wiary, jej zmianami, w zmieniającym się
dynamicznie świecie.
1. Dla zainteresowanych kilka wywiadów z ks. prof. Michałem
Hellerem.
Piotrek
PS Spotkanie „Nauka a Wiara”
z panem prof. dr hab. Jackiem Semaniakiem w ramach BogaWędki dostępne na: http://vimeo.com/67115713