niedziela, 15 września 2013

Wyciągamy trampki z szafy

Przyjeżdżając kiedyś do Wiecznego Miasta, nie poczułem się wcale jak Russell Crowe. Nie byłem w środku Koloseum, ale już sam widok oświetlonej areny daje dużo do myślenia. To co łączy filmowego Maximusa z dzisiejszym człowiekiem to prawda o wolności. Jest to jedna z podstawowych potrzeb ludzkości. Próbujemy do niej dążyć, jednak dla wielu zostaje nieosiągalnym marzeniem. A co mnie łączy z gladiatorem? Na pewno nie muskuły. Raczej moja ulubiona cecha, że nawet po największym upadku staram się wstać. Takim akapitem zaczynamy nową część cyklu „W trampkach do nieba”.

Przez tego typy historie można zacząć własną piękną przygodę. Czas najwyższy zacząć otwierać się na świat. Może warto wyjąć zakurzone trampki z szafy. Ciekawa jest etymologia naszych butów. Po pierwsze mamy bowiem słowo „tramp”, czyli określenie włóczykija, wędrowca, podróżnika. Wszystko przez to, że noszono je podczas wycieczek pieszych. Po drugie trampki to nawiązanie do młodości. Dzisiaj to część pewnej popkultury. Kiedyś dotyczyła ona młodych ludzi uprawiających jakiś sport (najczęściej koszykówkę).  Dzisiaj podstawowe szkolne wyposażenie nastolatka. Na koniec pikanterii dodaje mu amerykańskie tłumaczenie z slangu, którego nie podam. Idealne określenie wieku młodzieńczego - wzloty i upadki.

Pozostaje nam jeszcze druga część naszego zwrotu. Oczywiście pierwsze skojarzenie jest najtrafniejsze - Bóg. Każdy człowiek szuka szczęścia. Chrześcijanie znaleźli je dopiero w Jezusie. My też chcemy dążyć do wiecznej radości, z którą od zawsze kojarzy się niebo. Jednak jest jeszcze jeden ciekawy pomysł na uzasadnienie nazwy cyklu. Niebo to też nawiązanie do wolności. Człowiek zaczął wykorzystywać również sferę nadziemną. Najpierw były nieudane próby Ikara. Dzisiaj mamy latające z prędkością setek kilometrów najnowsze boeingi. Wszystko, co łączy oba te marzenia o wolności, zawiera się w jednej myśli. „Gdyby Pan Bóg chciał żebyśmy latali to dałby nam skrzydła. Gdyby nie chciał, to nie dałby nam wyobraźni”. Z takimi pragnieniami rusza już w Przedsezonie Pożyczalni nowa edycja „Trampek do nieba”.


Co nowego? Tegoroczne wakacje to jedna wielka podróż. Jak również mówienie Jezusowi trzy razy - TAK. Będzie dużo przeróżnych historii. Masa pozytywnych wspomnień. Zaś do każdego słowa będzie można dodać - MEGA. Co powiecie na granie w piłkę na murawach w Brazylii, oglądanie wschodu słońca w Bieszczadach i dotknięcie kawałka nieba nad norweskim fiordem. Tegoroczną przygodę na blogu czas zacząć. Oczywiście nie zapomnimy o Jezusie. Bo gdyby nie On, to może ten post by nigdy nie powstał. O wielkich radościach, niesamowitych widokach i duchowej pustyni.
Przejdę może od razu do mojej najważniejszej dotychczasowej pielgrzymki. To oczywiście tylko zapowiedź tego, co czeka nas przez najbliższe miesiące. Były nimi oczywiście Światowe Dni Młodzieży w Rio de Janeiro. Ten akapit zapewne można by zapisać w pokaźnym rozdziale jakiejś książki. W największym skrócie - Wodospad i park Iguazu, dwa dni w Argentynie, tydzień misyjny w Kurytybie, tydzień w Rio de Janeiro, a na koniec  Aparecida i Sao Paulo. Było cudownie. Przede wszystkim, że Rio przeżyłem bardzo duchowo. Cudne widoki stworzone przez pierwszego Architekta. Naznaczone pomysłami Jego uczniów - Pomnik Chrystusa to naprawdę jeden z cudów świata. Przeżyłem również spowiedź w najładniejszym z możliwych krajobrazów - setki gwiazd, fale oceanu przy stopach, a pod karimatą piasek Copacabany. Żeby nie było, że zapamiętałem z niej tylko widoki. Bowiem po raz pierwszy spowiadałem się z całego życia. Podsumowując całość zacytuję zdania z bloga. „Najlepiej i w największym skrócie nasz pobyt w Brazylii zobrazują dwa zdania. W czasie naszego pielgrzymowania zobaczyliśmy Jezusa górującego ze wzgórza Corcovado. Jednak najważniejsze, że możemy teraz powiedzieć, że króluje On na wzniesieniu naszego serca”.

W tych mijających miesiącach również strasznie dużo się nauczyłem. Pierwsza lekcja to zawierzenie swojego życia Panu Jezusowi. Idąc dalej - spokojne plewienie działeczki swojego życia. Wiedza, że sam nie pozmieniam całego świata. Spojrzenie na świat z dystansem. Porządne przygotowywanie do różnych wydarzeń. Naukę najlepiej zobrazowałaI akademicka pielgrzymka autostopowa”. Zapowiadało się doborowe towarzystwo - Pan Bóg i 2 osoby. Jednak z pokorą odpuściłem całość. Za szybko chciałem zorganizować całą akcję. Możliwe, że spróbujemy ją podjąć pod koniec września, albo października. Wszystko w ramach podziękowań za mijające wakacje. A jak nam się nie uda - to nic. Jedziemy dalej.

Był również czas dla Olchowej w Bieszczadach. Rok temu pojechałem tam jako animator muzyczny. Była to dla mnie nowa funkcja, bo dopiero niecały rok podgrywałem na gitarze. Tak mnie polubili, że już parę miesięcy wcześniej dostałem zaproszenie, nie pozostało mi nic innego jak powiedzenie „tak”. Podczas tegorocznej Oazy Rodzin małżeństwa z dzieciakami jednego wieczora miały mogły się przenieść do Rio. Przez prawie 1,5 godziny mówiłem na temat pobytu w Brazylii. Najlepiej podsumowali je pozostali animatorzy. Ponoć użyłem 33 razy słowa „Mega”. Zripostowałem ich, że „byłem pod natchnieniem Ducha Świętego, bo przecież Jezus żył 33 lata”. Takie uszczypliwe wymiany zdań pomiędzy diakonią wychowawczą. Trzeba przyznać, że w Olchowej też było „Mega!”. 

PS Mega to najlepsze podsumowanie tegorocznego czasu. Część druga zapowiedzi już we wtorek :D Jutro aktualizacja tego posta, taki bonus :p