
Przez tego typy
historie można zacząć własną piękną przygodę. Czas najwyższy zacząć otwierać się
na świat. Może warto wyjąć zakurzone trampki z szafy. Ciekawa jest etymologia
naszych butów. Po pierwsze mamy bowiem słowo „tramp”, czyli określenie
włóczykija, wędrowca, podróżnika. Wszystko przez to, że noszono je podczas
wycieczek pieszych. Po drugie trampki to nawiązanie do młodości. Dzisiaj to
część pewnej popkultury. Kiedyś dotyczyła ona młodych ludzi uprawiających jakiś
sport (najczęściej koszykówkę). Dzisiaj
podstawowe szkolne wyposażenie nastolatka. Na koniec pikanterii dodaje mu
amerykańskie tłumaczenie z slangu, którego nie podam. Idealne określenie wieku
młodzieńczego - wzloty i upadki.
Pozostaje nam
jeszcze druga część naszego zwrotu. Oczywiście pierwsze skojarzenie jest najtrafniejsze
- Bóg. Każdy człowiek szuka szczęścia. Chrześcijanie znaleźli je dopiero w
Jezusie. My też chcemy dążyć do wiecznej radości, z którą od zawsze kojarzy się
niebo. Jednak jest jeszcze jeden ciekawy pomysł na uzasadnienie nazwy cyklu. Niebo
to też nawiązanie do wolności. Człowiek zaczął wykorzystywać również sferę
nadziemną. Najpierw były nieudane próby Ikara. Dzisiaj mamy latające z
prędkością setek kilometrów najnowsze boeingi. Wszystko, co łączy oba te
marzenia o wolności, zawiera się w jednej myśli. „Gdyby Pan Bóg chciał żebyśmy
latali to dałby nam skrzydła. Gdyby nie chciał, to nie dałby nam wyobraźni”. Z
takimi pragnieniami rusza już w Przedsezonie Pożyczalni nowa edycja „Trampek do
nieba”.
Co nowego? Tegoroczne wakacje to jedna
wielka podróż. Jak również mówienie Jezusowi trzy razy - TAK. Będzie dużo przeróżnych
historii. Masa pozytywnych wspomnień. Zaś do każdego słowa będzie można dodać -
MEGA. Co powiecie na granie w piłkę na murawach w Brazylii, oglądanie wschodu
słońca w Bieszczadach i dotknięcie kawałka nieba nad norweskim fiordem.
Tegoroczną przygodę na blogu czas zacząć. Oczywiście nie zapomnimy o Jezusie.
Bo gdyby nie On, to może ten post by nigdy nie powstał. O wielkich radościach,
niesamowitych widokach i duchowej pustyni.
Przejdę
może od razu do mojej najważniejszej dotychczasowej pielgrzymki. To oczywiście
tylko zapowiedź tego, co czeka nas przez najbliższe miesiące. Były nimi oczywiście
Światowe Dni Młodzieży w Rio de Janeiro. Ten akapit zapewne można by zapisać w
pokaźnym rozdziale jakiejś książki. W największym skrócie - Wodospad i park
Iguazu, dwa dni w Argentynie, tydzień misyjny w Kurytybie, tydzień w Rio de
Janeiro, a na koniec Aparecida i Sao
Paulo. Było cudownie. Przede wszystkim, że Rio przeżyłem bardzo duchowo. Cudne
widoki stworzone przez pierwszego Architekta. Naznaczone pomysłami Jego uczniów
- Pomnik Chrystusa to naprawdę jeden z cudów świata. Przeżyłem również spowiedź
w najładniejszym z możliwych krajobrazów - setki gwiazd, fale oceanu przy
stopach, a pod karimatą piasek Copacabany. Żeby nie było, że zapamiętałem z
niej tylko widoki. Bowiem po raz pierwszy spowiadałem się z całego życia.
Podsumowując całość zacytuję zdania z bloga. „Najlepiej i w największym skrócie
nasz pobyt w Brazylii zobrazują dwa zdania. W czasie naszego pielgrzymowania
zobaczyliśmy Jezusa górującego ze wzgórza Corcovado. Jednak najważniejsze, że
możemy teraz powiedzieć, że króluje On na wzniesieniu naszego serca”.
W tych mijających miesiącach
również strasznie dużo się nauczyłem. Pierwsza lekcja to zawierzenie swojego
życia Panu Jezusowi. Idąc dalej - spokojne plewienie działeczki swojego życia.
Wiedza, że sam nie pozmieniam całego świata. Spojrzenie na świat z dystansem.
Porządne przygotowywanie do różnych wydarzeń. Naukę najlepiej zobrazowała
„I akademicka
pielgrzymka autostopowa”. Zapowiadało się doborowe towarzystwo - Pan Bóg i 2
osoby. Jednak z pokorą odpuściłem całość. Za szybko chciałem zorganizować całą
akcję. Możliwe, że spróbujemy ją podjąć pod koniec września, albo października.
Wszystko w ramach podziękowań za mijające wakacje. A jak nam się nie uda - to
nic. Jedziemy dalej.
Był również czas dla Olchowej w Bieszczadach. Rok temu
pojechałem tam jako animator muzyczny. Była to dla mnie nowa funkcja, bo
dopiero niecały rok podgrywałem na gitarze. Tak mnie polubili, że już parę
miesięcy wcześniej dostałem zaproszenie, nie pozostało mi nic innego jak
powiedzenie „tak”. Podczas tegorocznej Oazy Rodzin małżeństwa z dzieciakami
jednego wieczora miały mogły się przenieść do Rio. Przez prawie 1,5 godziny
mówiłem na temat pobytu w Brazylii. Najlepiej podsumowali je pozostali animatorzy.
Ponoć użyłem 33 razy słowa „Mega”. Zripostowałem ich, że „byłem pod
natchnieniem Ducha Świętego, bo przecież Jezus żył 33 lata”. Takie uszczypliwe
wymiany zdań pomiędzy diakonią wychowawczą. Trzeba przyznać, że w Olchowej też
było „Mega!”.
PS Mega to najlepsze podsumowanie tegorocznego czasu.
Część druga zapowiedzi już we wtorek :D Jutro aktualizacja tego posta, taki bonus :p