środa, 9 października 2013

Jeden z siedmiu cudów świata

„Bóg stworzył świat w ciągu sześciu dni, a dzień siódmy pozostawił na Rio” - właśnie tak mieszkańcy miasta tłumaczą sobie jego wyjątkowość. Bez wątpienia Rio de Janeiro ma przepiękną lokalizację. Otoczone przez kilometry piaszczystych wybrzeży, nad którymi górują granitowe wzgórza. Widok z takiego wzniesienia przypomina baśń, a w niej ocean mieni się w odbijanym słońcu od drapaczy chmur. Zaś powolne życie ludzi wyznacza rytm samby, gorące słońce i miłość do futbolu.

Nie można się zatem dziwić, że papież Benedykt XVI podczas Światowego Dnia Młodych w Madrycie w 2011 r., wybrał byłą stolicę Brazylii na miejsce następnego spotkania młodych. Świat doskonale zdaje sobie sprawę z potęgi Rio de Janeiro. Bowiem cała obecna dekada należy do tej byłej portugalskiej kolonii. FIFA zorganizuje w niej Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej w 2014 r. Dwa lata później Rio czekają Letnie Igrzyska Olimpijskie. Jeżeli ktoś stwierdzi, że sport to nie wszystko, będzie blisko pomyłki. W 2012 r. Brazylia gospodarczo prześcignęła Wielką Brytanię, stając się przy tym szóstą gospodarką świata. Prognozy przewidują fenomenalne wyniki gospodarcze. Przy czym sukcesu należy upatrywać w młodym społeczeństwie oraz rosnącym w zastraszającym tempie eksporcie.

Brazylia jest potęgą. W ostatnich latach dostrzegł to również Kościół. Biskupi mówią, że upatrują najbliższą przyszłość katolicyzmu właśnie w Ameryce Południowej. Na potwierdzenie ich przewidywań, mogą powołać się na Ducha Świętego. Dokładniej na Jego wybór następcy św. Piotra. Papież Franciszek pokazuje nam, że „zielonymi płucami Ziemi” dla całego świata jest właśnie południowy kontynent, z którego pochodzi. Młodzi ludzie również dostrzegli nowy przylądek nadziei. Szukali go w ramionach kamiennego posągu Chrystusa Odkupiciela.

Również ja chciałem odpowiedzieć na obecne wezwanie Jezusa. Po wielu trudach - finansowych, rodzinnych, osobistych - udało się. 9 lipca 2013 roku o godzinie 12 życiową rozpocząłem wyprawę Mszą świętą pod przewodnictwem bp Mariana Florczyka. Dokładnie trzy miesiące później zdecydowałem się spisać relację. W tym czasie wydarzyła się przerastająca mnie liczba najróżniejszych sytuacji. Podjąłem również decyzje o zmianie mojego życia o 180 stopni. Czy przeżyłem nawrócenie? Ludzie strasznie nie lubią tego słowa. Kojarzy im się z uderzeniem pioruna. Zwrot jednak nastąpić musi. Jednak chyba najważniejsza już jest droga po nim, przechodząca w długotrwały proces.

Kielce dzisiaj wyglądały tak samo jak wtedy. Słońce przebijało się przez chmury. Wiatr szeleścił za oknem. Tylko ja stałem się trochę inny. Walizka przywieziona po kilkutygodniowym pobycie nie nadawała się do niczego. Jednak najważniejsze, że walizka mojego życia została wypełniona innymi priorytetami. Dzisiaj potrafię podziękować Bogu chociażby za widok jesiennych drzew w parku. Powiedzieć dziękuję za dar wzroku. W Brazylii miałem oczy szeroko otwarte. Dostrzegłem Boga w pięknie stworzenia. A zaraz przy nim stojącego drugiego człowieka. Trzy miesiące wcześniej mogłem co najwyżej dostrzec wygląd mojego obuwia. Spoglądając co pewien czas na zegarek w telefonie, żebym się aż tak bardzo nie spóźnił.

Po Eucharystii wyruszyliśmy z Kielc do Warszawy. Z Polski nie ma bezpośredniego połączenia z Brazylią. Zatem loty realizowane są z przesiadką w którymś z dużych portów lotniczych w Europie. Większość naszej grupy leciała przez Paryż. Ceny rejsów są oczywiście wysokie, jednak hobbiści tanich lotów, podzieli się informacją o biletach niższych nawet o 30 % od ceny regularnej. Niestety poza sezonem.

Na szczęście lecąc do Brazylii jako turysta, obywatel Polski nie musi posiadać wizy. Przed dotarciem na koniec świata obsługa samolotu roznosi formularz wjazdu/wyjazdu, który należy wypełnić przed wylądowaniem. Następnie w czasie odprawy celnej połowa dokumentu pozostaje u funkcjonariuszy, natomiast drugą część musimy zachować i okazać w dniu powrotu do Polski. Zgubienie małego papierka wiąże się z wysoką grzywną i problemami. Kusząca była myśl o zostaniu w Rio. Jednak wybraliśmy wersję turystyczną bez zwiedzania brazylijskich komisariatów. Nie było na to czasu.

Przed nami czekała już pierwsza część objazdowa wspólnej pielgrzymki. Opuszczając Stary Kontynent wiedziałem, że zaczyna się coś wyjątkowego. W samolocie modliłem się o to, żeby właśnie taki był. Wyruszyłem z pewną intencją. Każdy z nas oczekiwał czegoś innego. Wtedy byliśmy zupełnie nieświadomi słów Jezusa, które powtórzył papież Franciszek: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody”. Powoli zaczynam odkrywać, co te słowa naprawdę znaczą.

Wspomnienia dotyczą 9 lipca 2013 r.

PS Z czym wam się kojarzy Brazylia? Jutro o lotach, wodzie i pewnym zwierzaku. Do zobaczenia.