
Nie można się zatem dziwić, że papież Benedykt XVI podczas
Światowego Dnia Młodych w Madrycie w 2011 r., wybrał byłą stolicę Brazylii na
miejsce następnego spotkania młodych. Świat doskonale zdaje sobie sprawę z
potęgi Rio de Janeiro. Bowiem cała obecna dekada należy do tej byłej portugalskiej
kolonii. FIFA zorganizuje w niej Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej w 2014 r.
Dwa lata później Rio czekają Letnie Igrzyska Olimpijskie. Jeżeli ktoś
stwierdzi, że sport to nie wszystko, będzie blisko pomyłki. W 2012 r. Brazylia
gospodarczo prześcignęła Wielką Brytanię, stając się przy tym szóstą gospodarką
świata. Prognozy przewidują fenomenalne wyniki gospodarcze. Przy czym sukcesu
należy upatrywać w młodym społeczeństwie oraz rosnącym w zastraszającym tempie
eksporcie.
Brazylia jest potęgą. W ostatnich latach dostrzegł to
również Kościół. Biskupi mówią, że upatrują najbliższą przyszłość katolicyzmu
właśnie w Ameryce Południowej. Na potwierdzenie ich przewidywań, mogą powołać
się na Ducha Świętego. Dokładniej na Jego wybór następcy św. Piotra. Papież
Franciszek pokazuje nam, że „zielonymi płucami Ziemi” dla całego świata jest
właśnie południowy kontynent, z którego pochodzi. Młodzi ludzie również
dostrzegli nowy przylądek nadziei. Szukali go w ramionach kamiennego posągu
Chrystusa Odkupiciela.
Również ja chciałem odpowiedzieć na obecne wezwanie Jezusa.
Po wielu trudach - finansowych, rodzinnych, osobistych - udało się. 9 lipca
2013 roku o godzinie 12 życiową rozpocząłem wyprawę Mszą świętą pod
przewodnictwem bp Mariana Florczyka. Dokładnie trzy miesiące później
zdecydowałem się spisać relację. W tym czasie wydarzyła się przerastająca mnie
liczba najróżniejszych sytuacji. Podjąłem również decyzje o zmianie mojego
życia o 180 stopni. Czy przeżyłem nawrócenie? Ludzie strasznie nie lubią tego
słowa. Kojarzy im się z uderzeniem pioruna. Zwrot jednak nastąpić musi. Jednak
chyba najważniejsza już jest droga po nim, przechodząca w długotrwały proces.
Kielce dzisiaj wyglądały tak samo jak wtedy. Słońce przebijało
się przez chmury. Wiatr szeleścił za oknem. Tylko ja stałem się trochę inny.
Walizka przywieziona po kilkutygodniowym pobycie nie nadawała się do niczego.
Jednak najważniejsze, że walizka mojego życia została wypełniona innymi
priorytetami. Dzisiaj potrafię podziękować Bogu chociażby za widok jesiennych
drzew w parku. Powiedzieć dziękuję za dar wzroku. W Brazylii miałem oczy szeroko
otwarte. Dostrzegłem Boga w pięknie stworzenia. A zaraz przy nim stojącego drugiego
człowieka. Trzy miesiące wcześniej mogłem co najwyżej dostrzec wygląd mojego
obuwia. Spoglądając co pewien czas na zegarek w telefonie, żebym się aż tak
bardzo nie spóźnił.
Po Eucharystii wyruszyliśmy z Kielc do Warszawy. Z Polski
nie ma bezpośredniego połączenia z Brazylią. Zatem loty realizowane są z
przesiadką w którymś z dużych portów lotniczych w Europie. Większość naszej
grupy leciała przez Paryż. Ceny rejsów są oczywiście wysokie, jednak hobbiści
tanich lotów, podzieli się informacją o biletach niższych nawet o 30 % od ceny
regularnej. Niestety poza sezonem.
Na szczęście lecąc do Brazylii jako turysta, obywatel Polski
nie musi posiadać wizy. Przed dotarciem na koniec świata obsługa samolotu
roznosi formularz wjazdu/wyjazdu, który należy wypełnić przed wylądowaniem.
Następnie w czasie odprawy celnej połowa dokumentu pozostaje u funkcjonariuszy,
natomiast drugą część musimy zachować i okazać w dniu powrotu do Polski.
Zgubienie małego papierka wiąże się z wysoką grzywną i problemami. Kusząca była
myśl o zostaniu w Rio. Jednak wybraliśmy wersję turystyczną bez zwiedzania
brazylijskich komisariatów. Nie było na to czasu.
Wspomnienia dotyczą 9
lipca 2013 r.
PS Z czym wam się
kojarzy Brazylia? Jutro o lotach, wodzie i pewnym zwierzaku. Do zobaczenia.