czwartek, 3 października 2013

Św. Franciszek z Asyżu - żeBRAK miłości

Poniższy felieton nie jest biografią. Jest wejściem w sandały świętego. Pozwoleniem mu na przewiązanie się rzemykiem. Osobistym spotkaniem z człowiekiem biedą. Odwiedzeniem rodzinnego domu w Asyżu. Tudzież przede wszystkim apelem do ciebie. Wołaniem, żeby oszaleć. Gdyż tylko szalony człowiek może zmieniać świat. Nie bój się pójść pod prąd miłości. Zacznij w tym wyjątkowym dniu swoje nowe życie. Bowiem „Transitus” w języku łacińskim oznacza „przejście”.

Tekst rozpoczyna nowy cykl na „Pożyczalni”. Będzie on pokazywać sylwetki wyjątkowych postaci. Wachlarz zapowiada się szeroko. Zaczniemy św. Franciszkiem, a dojdziemy na przykład do Agnieszki Chylińskiej. Wszystko, co łączy naszych bohaterów to zaskakujący „Zwroty akcji”. Całość będzie mini poradnikiem jak zostać świętym. Niesamowite historie, ale prawdziwe życie. Przedstawione w zaskakujący sposób. Z niespodziewaną puentą. W każdy czwartek w nowym sezonie. Tylko na „Pożyczalni”.

Św. Franciszek z Asyżu - żeBRAK miłości

Chyba wszyscy znają tą historię. Syn bogatego kupca. Młodzieniec, który z panicza staje się żebrakiem. Wydziedziczony przez ojca, zaczyna służyć ubogim. W 1210 roku papież ustnie zatwierdza regułę pustelnika. Zakon szybko się rozrasta. Bóg obdarowuje Franciszka stygmatami. Umiera, zostając przez ludzi postrzegany jako święty. Stop! Pora spojrzeć na życie Franciszka inaczej. 

Przenieśmy się do XIII-wiecznej Ziemi Świętej. W drodze powrotnej z pielgrzymki duszpasterstwa akademickiego do Asyżu mogłem się tam przenieść duchowo. Mianowicie oglądaliśmy film „Klara i Franciszek”. Pierwszy to obraz, który dokładniej ukazuje szaleństwo tej wyprawy. Ciekawie jest zobaczyć wyprawę świętego. Wielkie wyzwanie podjętego przez jedną osobę. Uprzedzam, że to największe wtrącenie biograficzne, ale za to jakie.

1219 Asyż. Wspólnota za chwilę będzie liczyć 5 tysięcy braci. Wspólnota pragnie organizacji. Chcą wiedzieć na czym stoją. Bracia proszą założyciela o spisanie reguły. Jednak lider daje im dziwną odpowiedź - opuszcza ich. Ostatecznie zwraca się do papież Innocenty III o zatwierdzenie sposobu ich życia, który był odzwierciedleniem kilku cytatów z Ewangelii. W maju odbywa się „Kapituła Namiotów”, czyli spotkanie wszystkich franciszkanów. Niecały miesiąc później dwójka braci udaje się do Egiptu. Franciszek nie chciał tam przynieść miecza, a pokój.

Dwa miesiące drogi po morzu i lądzie. Najpierw bracia musieli pokonać przyrodę. Niekończący się piasek był powodem wołania ciała o upragnioną wodę. Pustynia powodowała niepewność wiary ducha. Wędrowców było najprawdopodobniej dwóch. „Najbiedniejszy z biednych” wraz z bratem Illuminatem znaleźli się w końcu w obozie krzyżowców. Kardynał Pelagio widział ich wkład w bitwę, poprzez podniesienie morale żołnierzy. Jednak wpłynęli w inny sposób na wojnę.

Jak bardzo trzeba być szalonym, żeby z miłości wydać się na śmierć? Bardziej precyzyjnie - jak trzeba kochać, żeby przekroczyć czysto ludzkie myślenie? Na temat „łamania schematów” usłyszałem od jednego z kapłanów parafii św. Wojciecha w Kielcach. Biedaczyna taki był. Wszedł do paszczy lwa - na terytorium Saracenów. Spotykając wrogów Europejczyków mógł tylko ich pozdrowić: -„Sułtan Malik-al-Khamil”, nie znał przecież języka. Powinien jako chrześcijanin zostać ścięty od razu. Jednak w cudowny sposób zostaje doprowadzony do sułtana.

Zacząłem od filmu, który pokazuje te biograficzne zapiski w sposób wręcz namacalny. Mężowie Asyżu chcą mówić o Jezusie. Sułtan rozbraja ich swoją znajomością Koranu. Mówi, że jest w nim napisane, że Jezus nie chce, aby odpłacać złem za zło. Zakończył pytając: - „Mimo to przybyliście tu i robicie wojnę, dlaczego?”. Współbrat Illuminato zrobił wtedy coś fantastycznego. Z prostoty poprosił jedynie o przebaczenie. O nic więcej.

Człowiek w habicie zaprzyjaźnił się z sułtanem. Z propozycją bardzo korzystnego pokoju wrócił do obozu krzyżowców. Na propozycję otrzymał odpowiedź: - „Pewien doktor Kościoła powiedział, że zabicie Saracena nie jest grzechem, ale uwolnieniem świata od zła”. Niestety pyszność i chęć wzbogacenia się wygrały. Bracia wrócili do domu, modląc się o błądzących.

Dzisiaj Franek jest z Opatowa

Dlaczego biedaczyna może być patronem dla studentów? Gdyby w Asyżu była Politechnika to jako prymus na pewno studiowałby na niej. W studenckim półświatku jest wielka różnica pomiędzy studiowaniem a nauką. Franciszek - inicjator każdej imprezy, najbardziej popularny na uczelni, uwielbiany przez wszystkich. Dzisiaj powiedzielibyśmy na niego „wieczny student”. Miał wszystko - uznanie wśród znajomych, używki i bogatych rodziców. Należy zatem zapytać, czemu z tego wszystkiego zrezygnował?  Odpowiedź jest prosta - bo tak naprawdę nie było to szczęście.

Wskazówką do prawdziwej radości był symbol krzyża. Właśnie tym najbardziej znanym znakiem dla chrześcijan posłużył się Bóg. W San Damiano zwrócił się do młodzieńca: - „Franciszku, idź, napraw mój kościół dom, który, jak widzisz, cały idzie w ruinę”. To było słowo Boga. Powinno nam to pokazać jak wielką wagę może mieć słowo. Ktoś powiedział, że jest ono ostrzejsze od miecza. Zaś czasem może przemienić czyjąś duszę.

Jestem z małego miasteczka - Opatowa. Moja rodzina była wierząca. Ale do wieczoru z 3 na 4 października byłem nie świadomy swojego chrześcijaństwa. Byłem wtedy w pierwszej klasie gimnazjum. Wieczorem w mojej rodzinnej parafii OO. Bernardynów odbywał się różaniec. Początek października był wtedy chłodny. Poszedłem do kościoła razem z bratem. Staliśmy na korytarzu w kościele, czekając na rozpoczęcie nabożeństwa. Przebiegł przy nas mój o kilka lat starszy sąsiad. Po chwili cofnął się do nas. Po czym zaprosił nas do wspólnego służenia, mrucząc przy tym, że nie poradzi sobie sam z kadzidłem. Nie chcieliśmy. Kolega nie był jakoś przekonujący, ale zgodziliśmy się. W kościele panował wtedy raczej rozgardiasz. Dlatego tacy ludzie jak my z marszu mogli założyć komże.

Nie zwracałem wagi na to wydarzenie. Jednak od niego wiara zaczęła się na poważnie. Taki mój osobisty „Transitus”, czyli przejście do nowego życia, upamiętniające dzień śmierci św. Franciszka. Zacząłem się wtedy otwierać, dotykać Kościoła i poznawać Pana. Najpierw Opatów, a potem Kielce. Bernardyni zaowocowali. Na początku studiów, w październiku wpisałem w Google - „duszpasterstwo akademickie”. Okazało się, że visa vi mojego wydziału jest klasztor kapucynów. Mam takie szczęście, że moją wiarą opiekuje się święty Franciszek.

Zaprzyjaźnić się z brązowymi

Nie chciałem napisać biografii w pigułce. Nie mogłem tego zrobić św. Franciszkowi. Więksi ode mnie o nim pisali. Jeżeli naprawdę będziesz chcieć pogłębić swoją wiedzę na jego temat, musisz szukać.  Życiorysów jest kilka, w tym najlepiej zacząć od pierwszego napisanego przez Tomasza z Celano. Potem zalecam poszukać czegoś ze wczesnych źródeł franciszkańskich. Warto również przeszukać dzieła dzisiejsze. W pisaniu tego tekstu korzystałem z dwóch książek - „Obrazków z życia św. Franciszka z Asyżu” ojca Sylwestra Niewiadomego i bezcennej „Na szlakach św. Franciszka z Asyżu” w uzupełnieniu polskim. Niestety są one wręcz nieosiągalne w księgarniach. Oprócz tego zostaje Internet, tylko nie kończ czytania na Wikipedii. Wiedzę warto uzupełnić poprzez obejrzenie filmów o świętym. Bezcenny obraz „Brat Słońce, siostra Księżyc”, XXI-wieczny „Święty Franciszek z Asyżu”, czy inne wcześniejsze produkcje. Filmy, jak również poszerzająca tło całego życia książka „Kwiatki św. Franciszka” to doskonały sposób na poczucie tła XIII-wiecznej Umbrii (region we Włoszech).

Literatura, muzyka, teatr, film. Obrazek dziecka z przedszkola, czy fresk z Bazyliki św. Franciszka w Asyżu. Świętego pokazywano przez wielu. Przedstawiany był w każdej możliwej formie. Ten artykuł  to tylko mała kropelka, która spływa do oceanu podziękowań, za to co Franciszek pozostawił po sobie. Pozostaje tylko dodać, że „brązowy wilk pokory” jest żywy w naszych sercach, w świadectwie. Żyje ono do dzisiaj w ludziach, którzy dzięki niemu żyją... żyją w Chrystusie.