Szymon Hołownia w książce „Kościół dla
średniozaawansowanych” przytoczył stary dowcip o pastorze, który po śmierci
trafił do piekła. Oprowadzający go człowiek w stylowym garniturze pokazuje mu
tamtejsze luksusy - salon masażu, cyrk, galerie. Podekscytowany pastor wciąż
jednak się dopytuje, gdzie smażą się grzesznicy, gdzie piekielny ogień, kotły i
smoła? Zniecierpliwiony gospodarz prowadzi go w końcu do malutkiego pokoju. Tam
w kilku podgrzewanych naczyniach grillują się nieszczęśnicy. „To katolicy -
tłumaczy zawstydzony - oni nalegali...”.
Św. Faustyna po prywatnym objawieniu dotyczącym wizji piekła
pisała: „Rodzaje mąk, które widziałam: pierwsza męką, która stanowi piekło,
jest utrata Boga; drugą - ustawiczny wyrzut sumienia”. Jednak utrata oznacza,
że człowiek chciał Boga poznać. Teologowie przedstawiają piekło jeszcze gorzej
- człowiek Boga w ogóle nie chce. Czyli do piekła można trafić tylko wtedy, jak
się tego naprawdę chce? Jak wygląda życie na najniższym poziomie pośmiertnego
świata? W końcu - czy dusze w piekle mogą wpływać na nasze życie? Piekło jest
bowiem fascynacją głównie teologów. Szkoda tylko, że z taką pasją nie
roztrząsają problemów, których rozwiązanie mogą znaleźć jeszcze przed śmiercią.
Świat to naczynia wzajemne połączone. Bóg stworzył nas w
układzie zależności. Wymaga, abyśmy nauczyli się ufać ludziom, tak jak On nam
ufa. Niestety na samym początku zawiedliśmy otrzymane zaufanie. Adam zgrzeszył
w raju, a teraz wszyscy mamy przerąbane. Okazało się, że w wolną wolę można
także wpisać egoizm, pychę i zazdrość. Po tysiącach lat otrzymaliśmy
zakorzeniony w społeczeństwie indywidualizm. Często zapominamy, że każdy
wyrządzony grzech i każde zdziałane dobro dotykają innych. Wystarczy, że te wybory
wpłyną na nas. Dalej my wpływamy na innych.
Jak znaleźć się w piekle? Powiedzmy, że życie człowieka było
jedną wielką destrukcją. Dokładniej doświadczył on momentu skumulowanej nienawiści.
Przeżył, albo dokonał wielkiej krzywdy typu gwałt lub zabójstwo. Następnie zaczął
nienawidzić jeszcze bardziej. Próbuje oskarżać samego siebie. Nienawiść się
zapętla. Na koniec złe wyjścia są dwa. Albo zaczyna niszczyć samego siebie.
Albo rozsiewa swoją frustrację na innych. Jeżeli człowiek się nie opamięta jego
życie może się skończyć na przykład na samobójstwie, albo masowej rzezi. Nieliczni
całkiem zrezygnowali z najmniejszej części dobra tutaj na ziemi. Dlatego czemu
nie można zrezygnować po śmierci z Boga. Piekło czeka dla tych, którzy zupełnie
świadomie chcą tam iść.
Pomysłów na to czym jest piekło było wiele. Ojcowie Kościoła
uważali, że to pozbawienie wizji Boga. Św. Maria Magdalena de Pazzi mówiła o
osobach które tam trafiły, że „im bardziej wzrasta ich liczba, tym większe są
ich cierpienia, bowiem nowo przybyli pomnażają tylko wściekłość, jaka ich
wzajemnie ożywia”. Możliwe, że piekielny harmider jest spowodowany
wściekłością, którą trzeba uzewnętrznić. Zatem to wcale nie Bóg jest tam
sprawcą najgorszych kar. Specjaliści w zadawaniu cierpienia sami sobie
wyrządzają krzywdę. Wyobraź sobie stan całkowitej nieufności, bo przecież każdy
może być zagrożeniem. Podnosząc to do potęgi wieczności otrzymujemy najgorsze
miejsce we wszechświecie.
W Ewangeliach co parę stron Jezus wyrzuca złe duchy. Później
apostołowie czynią to samo. Dzisiaj dzieciaki ekscytują się historiami o
duchach, oglądają powielane filmy o egzorcyzmach, kończąc na próbach
wywoływania zmarłego. Egzorcyści apelują, że dotykanie sfery działania Złego to
nie zabawa. Szczególnie, że często jeden zły duch przyprowadza za sobą
dziesięciu. Już Jezus ratował opętanego od „Legionu”. Jak to się ma do tego, że
napisałem wcześniej, że w piekle nienawidzi się wszystkich wokół. Nie ma tam
wspólnych więzi, solidarności „więźniów”. Nie wykluczone, że pomimo tego można
się zdobyć na jakiś piekielny pakt. Przecież największą nienawiścią będzie
niszczenie dobra, a nie niszczenie drugiej nienawiści.
Ale jakim sposobem zły duch może wpływać na człowieka tutaj?
Może tak samo jak święty wyprasza nam jakąś łaskę. Jak Bóg daje szansę, do
wykorzystania której musimy zrobić tylko krok. Szatan również przygotował swoją
ofertę, wypracowaną przez tysiąclecia. Wybór jest zatem szeroki, ale tylko od
nas zależy co wybierzemy. Warto jednak dodać, że konsument nie znający się na
duchowym rynku może wybrać bubel. Przecież prawa gospodarki musiały z czegoś
powstać.
W latach 80 w Polsce zaczęła się dyskusja na temat pustego
piekła. Dotyczyła ona teorii apokatastasis,
czyli zbawienia dla każdego. Jedna strona broniła tezy, że nie można pogodzić
wizji nieskończonego miłosierdzia Boga z piekielnymi cierpieniami grzeszników.
Drudzy podsuwali argumenty, że w takim razie po co mamy przeżyć to życie
dobrze. Przecież i tak wylądujemy w niebie (ewentualnie w czyśćcu) ze Stalinem
i Hitlerem. Protestancki teolog Richard Niebuhr napisał, że dzisiejszy świat
podsuwa nam wizję nieba „bez sądu, za sprawą Chrystusa bez krzyża”. Musimy zdać
sobie sprawę z faktu, że bez krzyża nie ma zmartwychwstania. Bez obecnego
życia, niestety czasami pełnego cierpienia, niebo istnieć nie może.
Podjąłem się krótkich przemyśleń na temat czyśćca, nieba i
piekła, ponieważ przeczytałem bardzo mądre słowa ks. Grzegorza Strzelczyka.
Zadano mu pytanie dlaczego teolog ma czelność mówienia o rzeczywistościach,
których jeszcze nie dotknął. Odpowiedział, że rzeczywiście Biblia nie mówi
wszystkiego. To, co możemy teraz zrobić to brać przykład z Mendelejewa.
Zbudował on układ okresowy pierwiastków na podstawie elementów, którymi
dysponował. Wyznaczył z pewnym prawdopodobieństwem te brakujące, zostawił dla
nich wolne miejsce. Wiedział, że istnieją pierwiastki, które mogą zostać
odkryte. W chrześcijaństwie jest tak samo. Nie wiemy wszystkiego o życiu
pośmiertnym. Jednak musimy głosić nadzieję zmartwychwstania. Właśnie w tą
prawdę wpisana jest reszta naszej przyszłości.
PS Myślisz, że
piekło może rzeczywiście być puste? Podziel się swoimi przemyśleniami.
Zdjęcia pochodzą ze stron: officialplaystationmagazine.co.uk
i taringa.net.