środa, 6 listopada 2013

Na piekielnym spacerniaku


Szymon Hołownia w książce „Kościół dla średniozaawansowanych” przytoczył stary dowcip o pastorze, który po śmierci trafił do piekła. Oprowadzający go człowiek w stylowym garniturze pokazuje mu tamtejsze luksusy - salon masażu, cyrk, galerie. Podekscytowany pastor wciąż jednak się dopytuje, gdzie smażą się grzesznicy, gdzie piekielny ogień, kotły i smoła? Zniecierpliwiony gospodarz prowadzi go w końcu do malutkiego pokoju. Tam w kilku podgrzewanych naczyniach grillują się nieszczęśnicy. „To katolicy - tłumaczy zawstydzony - oni nalegali...”.

Św. Faustyna po prywatnym objawieniu dotyczącym wizji piekła pisała: „Rodzaje mąk, które widziałam: pierwsza męką, która stanowi piekło, jest utrata Boga; drugą - ustawiczny wyrzut sumienia”. Jednak utrata oznacza, że człowiek chciał Boga poznać. Teologowie przedstawiają piekło jeszcze gorzej - człowiek Boga w ogóle nie chce. Czyli do piekła można trafić tylko wtedy, jak się tego naprawdę chce? Jak wygląda życie na najniższym poziomie pośmiertnego świata? W końcu - czy dusze w piekle mogą wpływać na nasze życie? Piekło jest bowiem fascynacją głównie teologów. Szkoda tylko, że z taką pasją nie roztrząsają problemów, których rozwiązanie mogą znaleźć jeszcze przed śmiercią.

Świat to naczynia wzajemne połączone. Bóg stworzył nas w układzie zależności. Wymaga, abyśmy nauczyli się ufać ludziom, tak jak On nam ufa. Niestety na samym początku zawiedliśmy otrzymane zaufanie. Adam zgrzeszył w raju, a teraz wszyscy mamy przerąbane. Okazało się, że w wolną wolę można także wpisać egoizm, pychę i zazdrość. Po tysiącach lat otrzymaliśmy zakorzeniony w społeczeństwie indywidualizm. Często zapominamy, że każdy wyrządzony grzech i każde zdziałane dobro dotykają innych. Wystarczy, że te wybory wpłyną na nas. Dalej my wpływamy na innych.

Jak znaleźć się w piekle? Powiedzmy, że życie człowieka było jedną wielką destrukcją. Dokładniej doświadczył on momentu skumulowanej nienawiści. Przeżył, albo dokonał wielkiej krzywdy typu gwałt lub zabójstwo. Następnie zaczął nienawidzić jeszcze bardziej. Próbuje oskarżać samego siebie. Nienawiść się zapętla. Na koniec złe wyjścia są dwa. Albo zaczyna niszczyć samego siebie. Albo rozsiewa swoją frustrację na innych. Jeżeli człowiek się nie opamięta jego życie może się skończyć na przykład na samobójstwie, albo masowej rzezi. Nieliczni całkiem zrezygnowali z najmniejszej części dobra tutaj na ziemi. Dlatego czemu nie można zrezygnować po śmierci z Boga. Piekło czeka dla tych, którzy zupełnie świadomie chcą tam iść.

Pomysłów na to czym jest piekło było wiele. Ojcowie Kościoła uważali, że to pozbawienie wizji Boga. Św. Maria Magdalena de Pazzi mówiła o osobach które tam trafiły, że „im bardziej wzrasta ich liczba, tym większe są ich cierpienia, bowiem nowo przybyli pomnażają tylko wściekłość, jaka ich wzajemnie ożywia”. Możliwe, że piekielny harmider jest spowodowany wściekłością, którą trzeba uzewnętrznić. Zatem to wcale nie Bóg jest tam sprawcą najgorszych kar. Specjaliści w zadawaniu cierpienia sami sobie wyrządzają krzywdę. Wyobraź sobie stan całkowitej nieufności, bo przecież każdy może być zagrożeniem. Podnosząc to do potęgi wieczności otrzymujemy najgorsze miejsce we wszechświecie.

W Ewangeliach co parę stron Jezus wyrzuca złe duchy. Później apostołowie czynią to samo. Dzisiaj dzieciaki ekscytują się historiami o duchach, oglądają powielane filmy o egzorcyzmach, kończąc na próbach wywoływania zmarłego. Egzorcyści apelują, że dotykanie sfery działania Złego to nie zabawa. Szczególnie, że często jeden zły duch przyprowadza za sobą dziesięciu. Już Jezus ratował opętanego od „Legionu”. Jak to się ma do tego, że napisałem wcześniej, że w piekle nienawidzi się wszystkich wokół. Nie ma tam wspólnych więzi, solidarności „więźniów”. Nie wykluczone, że pomimo tego można się zdobyć na jakiś piekielny pakt. Przecież największą nienawiścią będzie niszczenie dobra, a nie niszczenie drugiej nienawiści.

Ale jakim sposobem zły duch może wpływać na człowieka tutaj? Może tak samo jak święty wyprasza nam jakąś łaskę. Jak Bóg daje szansę, do wykorzystania której musimy zrobić tylko krok. Szatan również przygotował swoją ofertę, wypracowaną przez tysiąclecia. Wybór jest zatem szeroki, ale tylko od nas zależy co wybierzemy. Warto jednak dodać, że konsument nie znający się na duchowym rynku może wybrać bubel. Przecież prawa gospodarki musiały z czegoś powstać.

W latach 80 w Polsce zaczęła się dyskusja na temat pustego piekła. Dotyczyła ona teorii apokatastasis, czyli zbawienia dla każdego. Jedna strona broniła tezy, że nie można pogodzić wizji nieskończonego miłosierdzia Boga z piekielnymi cierpieniami grzeszników. Drudzy podsuwali argumenty, że w takim razie po co mamy przeżyć to życie dobrze. Przecież i tak wylądujemy w niebie (ewentualnie w czyśćcu) ze Stalinem i Hitlerem. Protestancki teolog Richard Niebuhr napisał, że dzisiejszy świat podsuwa nam wizję nieba „bez sądu, za sprawą Chrystusa bez krzyża”. Musimy zdać sobie sprawę z faktu, że bez krzyża nie ma zmartwychwstania. Bez obecnego życia, niestety czasami pełnego cierpienia, niebo istnieć nie może.

Podjąłem się krótkich przemyśleń na temat czyśćca, nieba i piekła, ponieważ przeczytałem bardzo mądre słowa ks. Grzegorza Strzelczyka. Zadano mu pytanie dlaczego teolog ma czelność mówienia o rzeczywistościach, których jeszcze nie dotknął. Odpowiedział, że rzeczywiście Biblia nie mówi wszystkiego. To, co możemy teraz zrobić to brać przykład z Mendelejewa. Zbudował on układ okresowy pierwiastków na podstawie elementów, którymi dysponował. Wyznaczył z pewnym prawdopodobieństwem te brakujące, zostawił dla nich wolne miejsce. Wiedział, że istnieją pierwiastki, które mogą zostać odkryte. W chrześcijaństwie jest tak samo. Nie wiemy wszystkiego o życiu pośmiertnym. Jednak musimy głosić nadzieję zmartwychwstania. Właśnie w tą prawdę wpisana jest reszta naszej przyszłości.


PS Myślisz, że piekło może rzeczywiście być puste? Podziel się swoimi przemyśleniami.

Zdjęcia pochodzą ze stron: officialplaystationmagazine.co.uk i taringa.net.