I
Pobudka!
Sebastian
poprosił mnie o poprowadzenie krótkich rozważań związanych z Adwentem – z
jednej strony – i z Tolkienem – bo kiedyś go czytałem. Czekamy z utęsknieniem
na „Pustkowie Smauga”, niech więc kanwą będzie „Hobbit”. Czekamy…. No właśnie,
na co czekamy?
Adwent.
Wszystkie wróble na dachach ćwierkają, że skończył się stary rok liturgiczny, a
zaczął nowy (niech lektorzy wiedzą, że nosi oznaczenie A-II). Rozpoczynamy na
nowo kościelno-liturgiczny młynek – roraty, szopki, królowie, drogi krzyżowe,
posty, alleluje, majówki, procesje…. Końca nie masz. Rok liturgiczny przypomina
nieco koło: można się umówić, gdzie jest początek, ale i tak wszystko kręci się
i kręci bez żadnej zmiany. To, czy będzie zmiana, zależy od nas. Spróbujmy
zatem z koła zrobić śrubę i wkręcić się na głębszy poziom.
W pewnej
norze mieszkał pewien hobbit… Dla tych, którzy nie mają zielonego pojęcia, co
to ten hobbit: takie małe, włochate, z dużymi stopami, pyka fajeczkę, ubiera
się kolorowo i lubi dużo jeść (ponoć jada dwa obiady dziennie). Prócz tego
hobbici są domatorami do sześcianu. Ich świat jest prosty i określony. Nie
trzeba wystawiać nosa na zewnątrz.
Jest to stan
przyjemnego życia. Przypomina nieco sen. Anthony de Mello napisał o tym
dosadnie: „Ludzie najczęściej śpią, nie zdając sobie z tego sprawy. Rodzą się
pogrążeni we śnie. Żyją śniąc. Nie budząc się zawierają
małżeństwa. Płodzą dzieci we śnie i umierają, nie budząc się ani razu”.
Koniec błogiego leżakowania! Pod nosem przechodzi okazja, by wyrwać się z tego
marazmu. Bracia! – pisze św. Paweł - Rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła
dla was godzina powstania ze snu. Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas niż
wtedy, gdyśmy uwierzyli.
Do Bilba
Bagginsa zawitał pewien czarodziej i trzynastu lekko stukniętych krasnoludków.
To okazja do wyrwania się. Bilbo od dawna marzył o dalekich wyprawach,
pokonywaniu niebezpieczeństw, przemierzaniu bezkresnych przestrzeni. Jednak z
czasem pozwolił, by te marzenia wystygły, by przykrył je popiół codzienności. I
choć tego nie chciał, życie uśmiechnęło się do niego.
Coś, co
będzie Cię nieść na drodze Bożego życia, to Twoje marzenia. Bo gdzieś w sercu,
może głęboko, może płytko, masz świadomość, że to co jest, nie zadowala Cię, że
pragniesz czegoś więcej. Marzenia domagają się wypełnienia. Zostałeś wybrany do
wielkiej przygody. Tak! Choć uważasz się za kogoś zupełnie nieodpowiedniego.
Posłuchaj Gandalfa: Ja wybrałem pana
Bagginsa! To powinno wystarczyć. Skoro ja wam
powiadam, że jest włamywaczem, to znaczy że jest albo… w swoim czasie
będzie z niego włamywacz. Coś więcej tkwi w tym hobbicie, niż wam się wydaje,
kto wie, może też o wiele więcej, niż on sam przypuszcza.
No właśnie,
na co czekamy? Możesz wziąć kartkę i napisać: czekam …., pragnę…., marzę o …. . Czy to rzeczy codzienne, czy
wielkie, te marzenia będą Cię niosły. Przedstaw je Chrystusowi. To On wysyła te
wszystkie krasnoludki i innych pomyleńców pozwalających nam się obudzić i
dostrzec, że świat jest trochę większy, niż nam się wydawało. Dostrzec, że
zostaliśmy wybrani, choć celu drogi dokładnie nie widać. Coś więcej w Tobie
tkwi, niż Ty sam przypuszczasz.
O. Anicet Gruszczyński OFM
Rysunek Martyna Czarny.