
Ostatnie
adwentowe rekolekcje online "LAST MINUTE" - odcinek 3. R jak Rekolekcje adwentowo-hobbickie.
III
Orły! orły nadlatują!
„Ale
przecież to tylko bajka… ! Jaki z tego pożytek?” – tak pyta wiele trzeźwo
myślących osób, które nie mogą zrozumieć, jaka jest wartość z czytania
„Hobbita” czy temu podobnych. Żadnej zgoła, prócz pewnej dawki eskapizmu,
ucieczki od codzienności i rozrywki dla wyobraźni.
To dlaczego
kiedy w jubileuszowym roku 2000 rozpisano na Wyspach Brytyjskich ankietę na
najlepszą książkę wszechczasów, miano to zyskał „Władca Pierścieni”?
Choć ani
„Władca”, ani „Hobbit” nie mogą się równać nawet do Biblii, choć pozostają
tylko zwykłym dziełem pisarza, ludzie podskórnie czują, że jest tu coś więcej.
Spróbujmy poszperać, co takiego sprawia, że te powieści napisane przez pewnego
starszego profesora filologii mają w sobie taki ładunek przyciągania?
Sam Tolkien
powiedział kiedyś, że myśl o Śródziemiu pojawiła się w jego umyśle, gdy zetknął
się na studiach z pochodzącym z VIII w. poematem „Christ”. Sam utwór nie wywarł
na nim większego wrażenia, wyjąwszy dwie linijki, które przykuły jego uwagę:
Eala Earendel engla beorhtast
ofer middangeard monnum sended
ofer middangeard monnum sended
Chwała ci Earendelu,
najjaśniejszy z aniołów,
ponad śródziemie dla ludzi wysłany
ponad śródziemie dla ludzi wysłany
Po latach
profesor napisał: Czułem się osobliwie ożywiony, jakby coś wzburzyło się we
mnie, na wpół zbudzony ze snu. W słowach tych pobrzmiewało coś niezwykle
odległego, nieznanego i pięknego.
Ów Earendel był synonimem jutrzenki – planety Wenus, która poprzedza słońce w
drodze na nieboskłonie, zwiastując rychły wschód. Pozdrowienie Earendela Tolkien
zachował głęboko w pamięci. Strawersowane i przetłumaczone na język elficki
pojawia się na ustach Froda, kiedy używa przeciw Szelobie świetlistego
flakoniku, podarowanego mu przez Galadrielę („Aiya Eärendil, elenion ancalima!”).
Skąd jednak wziął się ten „Earendel” w staroangielskim
poemacie? Oznaczające gwiazdę słowo odnosi się nie do kogo innego, jak do
Chrystusa; w końcu jest w tytule utworu. Jego autor czerpał inspirację z
adwentowej liturgii, a dokładnie z jednej z Wielkich Antyfon. Zwane również antyfonami
„O”, gdyż od tej litery się zaczynają, przeznaczone są na ostatnie dni Adwentu,
od 17 do 24 grudnia. Stanowią werset allelujatyczny we Mszy św. Znamy je także
z pieśni „Mądrości, która z ust Bożych wypływasz”. Piąta antyfona, przeznaczona
na 21 grudnia, brzmi:
O Oriens, splendor lucis ætérnæ et sol
iustítiæ: veni, et illúmina sedéntes in ténebris et umbra mortis.
O Wschodzie, Blasku światłości wieczystej i
Słońce sprawiedliwości, przyjdź i oświeć żyjących w mroku i cieniu śmierci.
Liturgia
Adwentu, nie mogąc opisać radości z przyjścia Zbawiciela, przestawia się na
język poezji, nazywając Chrystusa: Mądrością,
Wodzem Izraela, Kluczem Dawida, Korzeniem Jessego, wreszcie Wschodem. Często nie rozumiemy tej
radości. Świat pogrążał się w mroku i beznadziei. Uratowała go interwencja z
góry: Słowo Boże zstąpiło w dół, w środek zatraconej ziemi (Mdr 18, 15). Nas jakoś
nieczęsto sytuacja stawia na krawędzi. Tym mniej czujemy głęboką radość, kiedy
przychodzi ratunek.
Drużynę
zdążającą w kierunku Ereboru niejednokrotnie sytuacja stawiała na krawędzi. Tak
było, gdy zostali przez orków zapędzeni na wiszące nad urwiskiem sosny. Ratunek
przyszedł nagle i niespodziewanie. I z góry. To samo stado dzielnych orłów
wspomogło walczące pod Samotną Górą armie:
„Nie potrwa to już długo — myślał Bilbo —
zaraz gobliny zdobędą Bramę, a nas wszystkich wyrżną albo wpędzą do lochu i
uwiężą.” (…) Wiatr rozdarł chmury i czerwony blask zachodzącego słońca rozlał
się na zachodzie. Na widok nagłego światła w mroku rozejrzał się wkoło. I
krzyknął wielkim głosem — „Orły! Orły! Orły lecą!”
W jednym ze
swoich literackich esejów profesor Tolkien zapisał następujące słowa: „Każda
baśń powinna kończyć się szczęśliwie. Ponieważ brak nam słowa na jego
określenie, będę je nazywać eukatastrophe
(gr. „dobra katastrofa”). Pośród nich znajduje się i owa największa,
najpiękniejsza eukatastrophe, jaką
można sobie wyobrazić. Baśń ta wtargnęła w historię i świat pierwotny.
Narodziny Chrystusa to eukatastrophe historii
człowieka, zaś zmartwychwstanie, to eukatastrophe
historii Wcielenia. Ewangelia nie zniosła legend, ale je uświęciła, a
szczególnie uświęciła szczęśliwe zakończenie.”
Czy nie
dlatego ludzie czytają/oglądają przygody hobbitów, krasnoludów i pewnego
czarodzieja, by przeżyć wraz z nimi tę radość z wybawienia? Tę samą radość
odczuwamy z przyjścia Zbawiciela, z dobrze przeżytej spowiedzi, z kolejnych
Świąt. Kiedyś przeżyjemy tę największą, kiedy Pan przyjdzie powtórnie.
O. Anicet Gruszczyński
Rysunek Martyna Czarny.