„Było nas trzech, w każdym z nas inna krew, ale jeden
przyświecał nam cel”. Fani polskiej muzyki rozrywkowej po tych słowach od razu
rozpoznają „Autobiografię” Perfectu.
Bogdan Olewicz, autor słów do tego rockowego klasyku, chciał nim opowiedzieć
historię o trójce przyjaciół marzących o muzycznej karierze. Wrócił wspomnieniami
do młodziaków mających 17, 18 lat. Cytat doskonale pasuje również do Mędrców ze
Wschodu. Jednak oni ponad dwa tysiące lat temu nie mogli marzyć o czekającej
ich światowej sławie.
Co więcej dzisiaj znaków zapytania stawianych przez Święto
Trzech Króli jest dużo. Jednym z nich jest chociażby tradycja z pisaniem kredą
na drzwiach domów równania K+M+B. Nie oznacza ona wcale zsumowania imion
mędrców. Właściwie powinniśmy pisać C+M+B, czyli Christus Mansionem Benedicat -
Niech Chrystus błogosławi temu domowi. Natomiast postawione pomiędzy plusy
oznaczają krzyże. Tradycja ustna chciała nam po prostu przybliżyć nieznanych
bohaterów. Dopisując, że jeżeli przynieśli trzy dar to mamy trzech magów. Ale
przecież jeden mędrzec mógł przywieść ze sobą złoto, kadzidło i mirrę . Może te
zawirowania są spowodowane tym, że z czwórki ewangelistów tylko Mateusz
zostawił nam relację z tego wydarzenia. Dociekliwi pamiętając, że Mateusz był celnikiem,
mogą postawić pytanie - czy w ogóle doszło do tego wydarzenia?
5, 10, a może 15?
Święto Trzech Króli fachowo nazywamy Objawieniem Pańskim.
Dla uświadomienia sobie naszego poziomu elementarnej wiedzy na temat tego
święta, zacznę od krótkiej klasówki - dwa krótkie pytania. Pierwsze dla uważnie
czytających Ewangelię - gdzie znajdziemy nadanie dla naszej trójki tytułu
króli? Doczytałem się jedynie słowa "mędrcy", których w dosłownym
tłumaczeniu możemy nawet nazwać magikami. Królowie wzięli się prawdopodobnie ze
śpiewanego 6 stycznia w Kościołach psalmu. Pytanie nr dwa jest na inteligencję
- ilu było mędrców? Właściwie odpowiedź nasuwa się sama - trzech. Przecież potrafimy
wymienić ich imiona - Kacper, Melchior i Baltazar. Guzik prawda. W pierwszym, wspominającym
o nich zdaniu mamy mowę o Mędrcach ze Wschodu. Właśnie, czyli mogło być ich
równie dobrze dwóch, albo pięćdziesięciu.
Wiedza uzupełniona. Teraz żaden młodociany ministrant nie
zaskoczy nas za rok pytaniami, z cyklu chyba mam zły egzemplarz Pisma Świętego.
Dopełniając - to Orygenes stwierdził, że było Mędrców było trzech. Później Tertulian
dodał, że byli królami. W piątym wieku skradziono z Konstantynopola
prawdopodobnie ich relikwie i przywieziono je do Europy. W szóstym wieku
nadano im imiona. Dzisiaj relikwie można podziwiać w pięknym pozłacanym sarkofagu
w katedrze w Kolonii. Można wspomnieć o tym popisując się w domu swoją wiedzą,
ewentualnie zaginając jakiegoś ministranta.
Grupa cyrkowa?
Jak dzisiaj wygląda wspomnienie Mędrców? Zapewne podobnie
jak w Kielcach, gdzie odbył się po raz drugi Orszak Trzech Króli. Wszystko
super, bo przeszliśmy ulicami miasta, śpiewaliśmy kolędy, daliśmy świadectwo.
Jednak trzeba czuwać nad tym dziełem, żeby z Objawienia Pańskiego nie zrobić
drugiego "Hobbita", albo co najgorsze parady katolików próbujących
przy okazji załatwić swoje sprawy. Bowiem Orszak stanowi nawiązanie do tradycji
wystawiania jasełek ulicznych. Na którego czele mamy Trzech Królów
symbolizujących trzy kontynenty - Europę, Azję i Afrykę. Mędrcy od stóp do głów
byli ubrani w bogate stroje. Ich świtę stanowiły aniołowie, pasterze, górale,
husaria, a nawet senat politechniki. Wydarzenie rodzinne ma za zadanie promować
aktywne przeżywanie Bożego Narodzenia i przypominać o znaczeniu Objawienia
Pańskiego. Przypomniał o tym w krótkich słowach ks. biskup Marian Florczyk na
placu przy kieleckiej Katedrze.
Bo to święto jest niedorzeczne. Odkrywam, że ma właśnie takie
być. Może pełne niedopowiedzeń, zwodnicze, przewrotne. Pokazując nam prawdę, że
w chrześcijaństwo wpisane jest dziwactwo dla tego świata. Daje do zrozumienia,
że w życiu trzeba iść pod prąd. Zagłębiając się w tą Ewangelię widzę, że mam
już nowych patronów. I to jakich. Z pozoru trochę przypominających klaunów. Na
obrazach przedstawiano ich zawsze w dziwnych czapach, do tego ujeżdżających wielbłądy.
Dodatkowo jeden z nich jest zawsze czarnoskóry. Wyobrażam sobie tą całą szopkę.
Tabor przemierzył pół świata. Opakowany darami dojechał do Jerozolimy. Podążał
za jakąś gwiazdką. Czekał na narodziny dziecięcia. Przecież normalnie nikt by
im nie uwierzył. Co najwyżej byliby uznani za nową grupę cyrkową przemierzającą
miasto. Musi być w nich coś więcej. Siostra Małgorzata Chmielewska w wywiadzie
dla „Wysokich Obcasów” powiedziała, że „Święty musi być szalony”.
Dziecię królem?
Zatrzymajmy się nad niedorzecznością naszych mędrców. Pora
udowodnić, cytując klasyka, że tylko wariaci mogą zmieniać świat. Dokładnie
prawdę o naszym trio pokazuje scena ich spotkania z Herodem. Ewangelista
podaje, że król się przeraził. Szkoda, że w Biblii pewne słowa nie są
podkreślane. To powinno być pogrubione przynajmniej dwukrotnie. Bo wraz z nim
przeraziła się „cała Jerozolima”. Czy słyszeliście, żeby wszyscy ludzie z
jakiejś stolicy byli w niewyobrażalnym strachu? Może w czasie wojny. Jednak
armia była złożona tylko z trójki żołnierzy. Może Autor wcale nie przesadził.
Czym przeraził się Herod? Mędrcy mówią o „nowo narodzonym
królu żydowskim”. Tylko utraty władzy mógł się przestraszyć ktoś, kto już
takową władzę posiadał. Ale przecież było ich trzech, prawdopodobnie tabor nie
liczył dużej grupy osób. Więc jak mieli ją zdobyć? Albo co najlepsze - jak
miało to zrobić dzieciątko? Podczas spotkania dochodzi zawsze do spojrzenia w
oczy. Ktoś kiedyś powiedział, że są one dziurką od klucza, przez którą widać
naszą duszę. Duszy nie da się okłamać. A Herod zobaczył prawdę.
Patrzeć sercem?
Jednak musiało w nich być coś jeszcze. W wyglądzie
zewnętrznym tylko ich wzrok mógł pokazać, że to o czym mówią jest prawdą.
Pomimo ich przebieranek, musiała być w nich taka powaga, że nawet całe miasto
uwierzyło. Nie wiem jak oni to zrobili. Wiem jedno - właśnie to jest obraz
doskonałego chrześcijanina. Patrzeć sercem. Dzisiaj patrząc na ludzi, wydaje mi
się, że tak potrafi tylko Bóg.
Pozostało tylko gdybanie. Co by było, gdybyśmy poszli
dzisiaj za gwiazdą? Za przeczuciem? Gdybyśmy się uczyli czegoś od Ewangelii.
Właściwie wystarczy, żeby dzisiaj tylko trzech gości się porządnie przyłożyło,
to świat by się obudził. Taka jest nasza wiara. Nasze bycie tutaj przypomina
magików. Bo kim jest dla świata chrześcijanin? Takim przebranym gościem,
dziwakiem mówiącym o gwiazdach. Gdybyśmy jednak mówili o Jezusie z całkowitym przekonaniem,
takim jak Mędrcy o Gwieździe, to ludzie by nam uwierzyli. Poczekamy, może
zobaczymy.