wtorek, 11 lutego 2014

Boży rytm S02E02 - Trzy doświadczenia pokory

Epizod 1. Wadą skrzyżowań, przy których umieszczone są lustra pokazujące nadjeżdżające samochody, jest to, ze owe lustra nie pokazują prędkości jadących samochodów. Widziałem zarys auta w jednym z nich. Stwierdziłem: zdążę. Będąc w poprzek ulicy już wiedziałem, że się myliłem. Auto pędziło ostro zbliżając się nieuchronnie do boku mojej fury. To już koniec - myśl przesunęła się po mojej głowie. 


A jeszcze przed chwilą byłem panem życia. Miałem palny, niezrealizowane wielkie projekty, wkrótce premierę płyty, życia kawał w sumie. A teraz w Suzuki przewijały mi się obrazy mojego życia, mając za tło nadciągający samochód. Ten gdyby się wbił w mnie, nie przeżyłby nikt. Nagle mój furak dostał kopa i minęliśmy się o milimetry. Przypuszczam, że kierowca nawet nie zdążył mnie zauważyć jak mignąłem mu przed maską. Cud. Żyję. Już nie planuję. Choćby nie wiem jakim był kozakiem, wystarczy jeden błąd, jeden cholerny głupi błąd...


Epizod 2
Widzę moją córkę jako lekarza, świetną nauczycielkę albo naukowca. Z tego snu wyrywa mnie ból zdrętwiałej ręki, na której oparłem głowę. Szpital. Centrum zdrowia dziecka. Obok na łóżku szpitalnym leży moja córa. Jeszcze przed chwilą lekarz oznajmił, że nerw wzroczny obumiera i mój skarb może stracić wzrok. Medycyna nie może tu nic zrobić.

Ale miałem takie plany wobec niej. Marzenia. Przecież i tak choroba ją sponiewierała. A tu jeszcze ślepota. Kark mi się łamał pod ciężarem tego. Modlitwy płynęły, a plany wywaliłem do kosza. Liczy się już tylko dzisiaj i każda chwila. Cud. Wzrok nie zniknął całkowicie. Ostał się połowicznie. Dzięki Bogu.

Epizod 3
Msza się skończyła. Jakiś ktoś ma prelekcje na temat pokory. Nie mogę wytrzymać w ławce. Co on za farmazony pieprzy. Jakieś frazesy doprawiane morałami w stylu Paulo Coelho. Myślę - co ty wiesz o pokorze!

Żyłem w bajce. Żywcem wyjętej z komedii romantycznej lub kreskówki Disneya. Cudo, ideał, druga połówka. Pewnego dnia Bóg przyszedł do nas. Mi przypomniał o obietnicy danej mu 8 lat temu. On już spełnił moją prośbę z dnia nawrócenia. Cóż z tego, że 2 lata za późno. „Powiedział do niego: - Pójdź za Mną!”. Zostaw wszystko i idź.

Rzygam wiarą. Ból rozrywa mi piersi. Głód miłości dławi mnie od wewnątrz. Cierpienie nie ma końca. Przyszłość była fajna , teraz cholera wie, co się wydarzy. Modlitwy wypełniają błagania, strach, zaufanie , tęsknota, płacz, gniew, wulgaryzmy, krzyki. Rzygam wiarą, mogę odejść. Ale gdzie ja pójdę? Gdzie ja pójdę, jak prawdziwie zacząłem żyć dopiero z Bogiem. To On dał mi życie w wolności i prawdzie. Nie mam gdzie iść. Więc idę za nim, choć każdy krok sprawia mi ból, a ciało rzuca mi w konwulsjach. Idę!
Tym dla mnie jest pokora!

Wieczny