niedziela, 4 maja 2014

Lekturka duchowa


Nawet w autokarze można przeprowadzić grupową integrację. Do tego w najprostszej formie w jakiej kiedykolwiek uczestniczyłem. Pomysł przechrzciliśmy na „szybkie randki”. Ksiądz wytłumaczył zasady. Osoby przy oknach miały pozostać na swoich siedzeniach. Natomiast wewnętrzne krzesełka przesuwały się według wskazówek zegara. Czas trwania rozmowy wynosił 5 minut. Tematy dowolne. W dwie godziny mogliśmy poznać pół autokaru.


(Świadectwo z kanonizacji JXXIII i JPII cz. 2)

Po piątym razie miałem już dość opisywaniem autostopowej historii. Opowiadałem zdawkowo. Szybko zmieniałem temat na właściwy. W przesiadkach dominowało jedno pytanie - dlaczego jedziesz? Odpowiedzi były dyplomatycznie. Przecież to ważny moment dla Polaków - mówili. Jedni chcieli podziękować. Drudzy chcieli prosić o orędownictwo. Dla mnie miał to być moment przedstawienia się. Początek poznawania świętego. Może w przyszłości zakumplowania.

Przecież w 2005 r. miałem niecałe 13 lat. Nie śniły mi się wtedy żadne podróże, pielgrzymki, czy szaleństwa. W moim wychowaniu nie było miejsca dla Karola Wojtyły. Moja rodzina miała inne zmartwienia niż papieskie przyjazdy do kraju. Pomimo tego pamiętam, że 2 kwietnia płakałem przed telewizorem. Tamtego wieczoru straciłem drugiego dziadka. Nie poznałem go. Nie czytałem jego dzieł. Ba, nawet nie wiedziałem wtedy co to encyklika.  Dlatego dla mnie jednoczesna kanonizacja Jana Pawła II i Jana XXIII to klamra pewnej ery. Początek wieku, w którym już jesteśmy.

Słuchowisko

W moich dotychczasowych wyjazdach autokarowych punktem obowiązkowym było oglądanie filmów. Zdążyłem się już pochwalić autostopowymi przygodami. Lepiej poznałem bliżej siedzące osoby. W zanadrzu miałem przygotowaną książkę. Pomiędzy oczywiście grupowe modlitwy. Jednak po kilku godzinach liczba filmów nadal wynosiła nadal zero. Nagle urozmaicenie - lekturki duchowe.

Duchowe słuchowisko zawierało kilka tytułów. Zaczęliśmy od książki Jana Pawła II - „Wstańcie, chodźmy!”. Papież pokazuje w niej swoją około biskupią przeszłość. Tytułem nawiązał do Ogrójca, gdzie Jezus wypowiedział zacytowane słowa do uczniów na chwilę przed swoim pojmaniem. Na dobranoc usłyszeliśmy jak Karol Wojtyła zostaje wezwany z kajaków do stolicy, gdzie został mianowany biskupem. Życiowa lekcja, że na wielkie wydarzenia nie trzeba się zawsze przygotowywać. Można je przeżyć nawet w tenisówkach.

Wyspani, czyści i pełni energii obudziliśmy się po nocce w pozycji siedzącej. Po porannych modlitwach zostaliśmy raczeni wiedzą rodem z Wikipedii. Miał dziesięcioro rodzeństwa. Pasjonat historii. Na konklawe w 1958 wybrany na "papieża przejściowego". Ale poczciwy staruszek (77 lat) zadziw wszystkich zwołaniem II soboru watykańskiego. Dzięki Janowi XXIII Kościół zmienił się nie do poznania. Ekumenizm, reforma liturgiczna, zrewidowanie kodeksu prawa kanonicznego - spuścizna zostawiona przez człowieka roku 1962 według magazynu „Time”.

Widowisko

Na początku wkurzał mnie ten niekończący się audiobook. Później już tylko czekałem na następny odcinek. Przed Rzymem mój autokarowy sąsiad - ksiądz Stanisław dobył mikrofonu. Wykład obejmował zagadnienia od pradziejów Wiecznego Miasta, przez dominację Etrusków, po legendę o bliźniakach, republikę, pryncypat, renesans, kontreformację, rządy Mussoliniego... Wiem, że jestem dziwny - podobało mi się. 

Z fachową wiedzą, bez uruchamiania video odbiornika, dotarliśmy sobotnim popołudniem do celu. Poza średniowiecznymi murami miasta odwiedziliśmy Bazylikę św. Pawła. Przed nią wznosi się duża statua św. Piotra z mieczem w dłoni. Zaraz po wejściu z prawej strony znajduje się Święta Brama, otwierana tylko z okazji lat jubileuszowych. Wewnątrz poniżej fresków z życia św. Pawła przedstawione są portrety wszystkich papieży. Portret aktualnie sprawującego urząd Ojca Świętego jest podświetlony. Mówi się, że gdy zabraknie miejsca na umieszczenie kolejnego wizerunku papieża, nastąpi koniec świata. Spokojnie, pozostało jeszcze kilka wolnych miejsc.

Pod Bazyliką zjedliśmy prawdziwą włoską pizzę. Metrem ruszyliśmy w stronę centrum. 4-osobowa grupa zdobywcza odłączyła się od całości. Chcieliśmy jak najwcześniej ustawić się w kolejce przed ulicą prowadzącą do Watykanu. Zahaczyliśmy jeszcze o kilka zabytków. Odkryliśmy w wąskiej uliczce punkt informacyjny dla Polaków. Chwilę zabawiliśmy przed kościołem św. Agnieszki na Piazza Navona. Na placu od 20 zaczęły się tańce uwielbienia pod przygrywką Siewców Lednicy. Oczywiście pojawił się o. Jan Góra, który z okazji kanonizacji prawie zatańczył. Szybko zerwaliśmy się z polskiego dziękczynienia. Nasz cel był jeden - Watykan. 

Pan Bóg chyba chciał, żebym 27.04. był na placu św. Piotra. Mimo to byłem oporny. Główna wymówka dotyczyła finansów, bo kwoty wyjazdów dochodziły do 2 tys. Za chwilę znalazła się oferta za ćwiartkę tej ceny. Koleżanka, którą nazywam siostrą, podała mi nr telefonu. Miałem tylko zadzwonić. Zwlekałem 2 tygodnie. Ponaglony dowiedziałem się, że prawdopodobnie nie ma już miejsc. Na drugi dzień usłyszałem odpowiedź, że przypadł mi ostatni fotel. Dodajmy do tego przygodę autostopową. Pielgrzymkę uwieńczoną wejściem tylnymi drzwiami na plac św. Piotra. Wiem, mam więcej szczęścia niż rozumu.