Nawet w autokarze można przeprowadzić grupową integrację. Do
tego w najprostszej formie w jakiej kiedykolwiek uczestniczyłem. Pomysł
przechrzciliśmy na „szybkie randki”. Ksiądz wytłumaczył zasady. Osoby przy
oknach miały pozostać na swoich siedzeniach. Natomiast wewnętrzne krzesełka przesuwały
się według wskazówek zegara. Czas trwania rozmowy wynosił 5 minut. Tematy
dowolne. W dwie godziny mogliśmy poznać pół autokaru.
(Świadectwo z kanonizacji JXXIII i
JPII cz. 2)
Po piątym razie miałem już dość opisywaniem autostopowej historii. Opowiadałem zdawkowo. Szybko zmieniałem temat na właściwy. W przesiadkach dominowało jedno pytanie - dlaczego jedziesz? Odpowiedzi były dyplomatycznie. Przecież to ważny moment dla Polaków - mówili. Jedni chcieli podziękować. Drudzy chcieli prosić o orędownictwo. Dla mnie miał to być moment przedstawienia się. Początek poznawania świętego. Może w przyszłości zakumplowania.
Przecież w 2005 r. miałem niecałe 13 lat. Nie śniły mi się
wtedy żadne podróże, pielgrzymki, czy szaleństwa. W moim wychowaniu nie było
miejsca dla Karola Wojtyły. Moja rodzina miała inne zmartwienia niż papieskie
przyjazdy do kraju. Pomimo tego pamiętam, że 2 kwietnia płakałem przed
telewizorem. Tamtego wieczoru straciłem drugiego dziadka. Nie poznałem go. Nie
czytałem jego dzieł. Ba, nawet nie wiedziałem wtedy co to encyklika. Dlatego dla mnie jednoczesna kanonizacja Jana
Pawła II i Jana XXIII to klamra pewnej ery. Początek wieku, w którym już
jesteśmy.
Słuchowisko
W moich dotychczasowych wyjazdach autokarowych punktem
obowiązkowym było oglądanie filmów. Zdążyłem się już pochwalić autostopowymi
przygodami. Lepiej poznałem bliżej siedzące osoby. W zanadrzu miałem
przygotowaną książkę. Pomiędzy oczywiście grupowe modlitwy. Jednak po kilku
godzinach liczba filmów nadal wynosiła nadal zero. Nagle urozmaicenie - lekturki
duchowe.
Duchowe słuchowisko zawierało kilka tytułów. Zaczęliśmy od
książki Jana Pawła II - „Wstańcie, chodźmy!”. Papież pokazuje w niej swoją około
biskupią przeszłość. Tytułem nawiązał do Ogrójca, gdzie Jezus wypowiedział
zacytowane słowa do uczniów na chwilę przed swoim pojmaniem. Na dobranoc
usłyszeliśmy jak Karol Wojtyła zostaje wezwany z kajaków do stolicy, gdzie
został mianowany biskupem. Życiowa lekcja, że na wielkie wydarzenia nie trzeba
się zawsze przygotowywać. Można je przeżyć nawet w tenisówkach.
Wyspani, czyści i pełni energii obudziliśmy się po nocce w
pozycji siedzącej. Po porannych modlitwach zostaliśmy raczeni wiedzą rodem z
Wikipedii. Miał dziesięcioro rodzeństwa. Pasjonat historii. Na konklawe w 1958
wybrany na "papieża przejściowego". Ale poczciwy staruszek (77 lat) zadziw
wszystkich zwołaniem II soboru watykańskiego. Dzięki Janowi XXIII Kościół
zmienił się nie do poznania. Ekumenizm, reforma liturgiczna, zrewidowanie kodeksu
prawa kanonicznego - spuścizna zostawiona przez człowieka roku 1962 według
magazynu „Time”.
Widowisko
Na początku wkurzał mnie ten niekończący się audiobook.
Później już tylko czekałem na następny odcinek. Przed Rzymem mój autokarowy sąsiad
- ksiądz Stanisław dobył mikrofonu. Wykład obejmował zagadnienia od pradziejów
Wiecznego Miasta, przez dominację Etrusków, po legendę o bliźniakach,
republikę, pryncypat, renesans, kontreformację, rządy Mussoliniego... Wiem, że
jestem dziwny - podobało mi się.
Z fachową wiedzą, bez uruchamiania video odbiornika,
dotarliśmy sobotnim popołudniem do celu. Poza średniowiecznymi murami miasta odwiedziliśmy
Bazylikę św. Pawła. Przed nią wznosi się duża statua św. Piotra z mieczem w
dłoni. Zaraz po wejściu z prawej strony znajduje się Święta Brama, otwierana
tylko z okazji lat jubileuszowych. Wewnątrz poniżej fresków z życia św. Pawła
przedstawione są portrety wszystkich papieży. Portret aktualnie sprawującego
urząd Ojca Świętego jest podświetlony. Mówi się, że gdy zabraknie miejsca na
umieszczenie kolejnego wizerunku papieża, nastąpi koniec świata. Spokojnie, pozostało
jeszcze kilka wolnych miejsc.
Pod Bazyliką zjedliśmy prawdziwą włoską pizzę. Metrem
ruszyliśmy w stronę centrum. 4-osobowa grupa zdobywcza odłączyła się od całości.
Chcieliśmy jak najwcześniej ustawić się w kolejce przed ulicą prowadzącą do
Watykanu. Zahaczyliśmy jeszcze o kilka zabytków. Odkryliśmy w wąskiej uliczce
punkt informacyjny dla Polaków. Chwilę zabawiliśmy przed kościołem św.
Agnieszki na Piazza Navona. Na placu od 20 zaczęły się tańce uwielbienia pod
przygrywką Siewców Lednicy. Oczywiście pojawił się o. Jan Góra, który z okazji
kanonizacji prawie zatańczył. Szybko zerwaliśmy się z polskiego dziękczynienia.
Nasz cel był jeden - Watykan.
Pan Bóg chyba chciał, żebym 27.04. był na placu św. Piotra.
Mimo to byłem oporny. Główna wymówka dotyczyła finansów, bo kwoty wyjazdów
dochodziły do 2 tys. Za chwilę znalazła się oferta za ćwiartkę tej ceny.
Koleżanka, którą nazywam siostrą, podała mi nr telefonu. Miałem tylko
zadzwonić. Zwlekałem 2 tygodnie. Ponaglony dowiedziałem się, że prawdopodobnie
nie ma już miejsc. Na drugi dzień usłyszałem odpowiedź, że przypadł mi ostatni
fotel. Dodajmy do tego przygodę autostopową. Pielgrzymkę uwieńczoną wejściem
tylnymi drzwiami na plac św. Piotra. Wiem, mam więcej szczęścia niż rozumu.