poniedziałek, 12 maja 2014

Wiara to ubranie typu basic


Długi czas na moim akademickim biurku zaszczytne miejsce zajmował pewien obrazek. Zamknięty laptop odsłaniał oparte o ścianę dzieło Barbieriego. Dzisiaj znanego bardziej pod pseudonimem Guercino (z włoskiego - zezowaty). Może przez wadę wzroku znikający palec św. Tomasza w boku Jezusa robi wrażenie. Obrazek dostałem od biskupa Tomasika w Brazylii. Przesłanie zrozumiałem dopiero po wielu miesiącach w Rzymie, gdzie w Muzeach Watykańskich znajduje się oryginał.



(Świadectwo z kanonizacji JXXIII i JPII cz. 4)

Podczas Mszy kanonizacyjnej ewangelia przypomniała spotkanie Zmartwychwstałego z Tomaszem. Czytałem te słowa kilka razy. Strzał. Bo jestem jak niewierzący apostoł. Modlitwa, pisanie, blog, studia, nauka, duszpasterstwo, ludzie. Z pozoru wszystko się zgadza: w przyszłości z wyboru pisarz i/lub budowlaniec, z powołania organizator kultu religijnego. Wewnętrznie brakuje tylko jednego. Żebym wreszcie uwierzył w Jezusa. Jestem tak samo ślepy jak Tomasz. Takim opornym jednostkom Jezus musi pokazać swoje otwarte rany.

Skromność wiary

Papież Franciszek w czasie homilii powiedział: „Jan XXIII i Jan Paweł II mieli odwagę oglądania ran Jezusa, dotykania Jego zranionych rąk i Jego przebitego boku. Nie wstydzili się ciała Chrystusa, nie gorszyli się Nim, Jego krzyżem”. Cechą świętych jest możliwość zobaczenia przez nich Chrystusa. Nawet więcej, bo święty widzi Jezusa w drugim człowieku. Ciężko jest traktować naszego nieprzyjaciela, krzywdziciela, czy wroga tak, jakbyśmy traktowali stojącego obok Boga. Za swojego ziemskiego życia święci robili to wielokrotnie.

Większość osób zapytanych, co zapamiętała z Mszy kanonizacyjnej, odpowiadała krótko: „Jan Paweł II został patronem rodziny”. Dokładniej to był papieżem rodziny już tutaj. Tę drobną różnicę dostrzegła Magdalena Środa, etyczka i filozofka, w tygodniku „Wprost”. Wyraziła opinię na temat niedzielnych komentarzy Szymona Hołowni. Dzięki niemu zapamiętamy kanonizację jako przesiadkę papieża z klasy ekonomicznej do klasy biznes. Dzięki niej przypomnimy sobie, że Jan Paweł II nie przesiał się do klasy biznes w dniu kanonizacji. „On w niej siedział od dawna”.

Pomachaliśmy białym parasolom pod którymi księża udzielali Komunii na placu św. Piotra. Nie było mowy, żebyśmy przedarli się przez tłum. Krążyliśmy bocznymi uliczkami. Kierowaliśmy się do miejsca zbiórki. Godzina zapasu zmniejszała się pospiesznie. Próbowaliśmy przechytrzyć wracające tłumu. Koniec końców przechytrzyliśmy samych siebie próbując przedostać się parkiem przy Zamku św. Anioła. Jedna masa ludzka szła w jedną stronę, druga naprzeciwko. Trzymaliśmy się za dłonie tworząc pełzającego węża. W końcu przepchaliśmy się na schody przy Pałacu Sprawiedliwości.

Czekało nas jeszcze zwiedzanie rzymskiego centrum. Uwieńczyliśmy je stojąc w kolejnej kolejce. Tym razem prowadzącej do Bazyliki św. Piotra. Zmieniły się tylko okoliczności przyrody. Padało jak z cebra. Przemokłem. Było mi strasznie zimno. Pomimo to wolałem basen niż przeżyte parę godzin temu całonocne darmowe przytulanie.

Blichtr wiary

Wnętrze bazyliki rekompensuje wszelkie pokonane niedogodności. Po bazylice w Jamusukro jest to największy kościół chrześcijański. Portyk, posągi, sztukaterie, bramy, groby, rzeźby Berniniego, czy Pieta Michała Anioła. Sztuka, światło i ogrom tego miejsca działają na wyobraźnię. Historia zatrzymuje czas pomiędzy filarami. Słowa nie są w stanie oddać wagi tego miejsca. 

W Bazylice najwięcej minut spędziłem przed grobem Jana Pawła II. Po pielgrzymiej grze wstępnej - podanie intencji, prośby, dziękczynienie, przeszedłem do bycia. Na przemian klęczałem i siedziałem. Wpatrywałem się w marmurowy grób. Czytałem czytania z niedzielnej Eucharystii. Dotarło do mnie, jaki był prawdziwy powód przyjazdu do Rzymu. Miałem na nowo uwierzyć w Jezusa. Wiara nie zaczyna się w miejscu, gdzie mówisz wierzę. Zaczyna się, gdy nią żyjesz.

Metafora dla pań: wiara to takie ubranie typu basic. Możesz kupić marynarkę w graficzne wzory, jaskrawe spodnie, czy kolorowe szpilki. Zakładając je razem będziesz wyglądała co najwyżej jak przebieraniec z cyrku. Dlatego nie ma co próbować sakramentów, lektury Pisma Świętego, duszpasterstwa. Musisz najpierw spróbować Jezusa.

Drogę powrotną spędziłem na wpatrywaniu się w oświetloną autostradę. Świetne tło dla rozważania przeżytych doświadczeń. Włoskie tunele szybko zamieniły kolosalne zmęczenie w sen. Drogi do Polski nie pamiętam. Na koniec wylądowałem u mojej duchowej siostry. Po nocy w malowniczej Sułoszowej mogłem pociągiem wrócić do Kielc. Bez autostopów, pośpiechu i przygód. Bo podczas drogi się dorasta.