Usłyszałem wczoraj, żebym się nie zamykał. Bo jesteśmy dla
ciebie, bo chcemy pomóc, bo chcemy być. Warto powiedzieć na głos o swoich problemach.
Może znajdzie się ktoś, kto rozwiąże twój życiowy węzeł gordyjski.
(J 1,6-8.19-28):
„Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. Przyszedł on na
świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie
był on światłością, lecz /posłanym/, aby zaświadczyć o światłości. Takie jest
świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z
zapytaniem: Kto ty jesteś?, on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: Ja nie
jestem Mesjaszem. Zapytali go: Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem? Odrzekł: Nie
jestem. Czy ty jesteś prorokiem? Odparł: Nie! Powiedzieli mu więc: Kim jesteś,
abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?
Odpowiedział: Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak
powiedział prorok Izajasz. A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu
pytania, mówiąc do niego: Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem,
ani Eliaszem, ani prorokiem? Jan im tak odpowiedział: Ja chrzczę wodą. Pośród
was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie
jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała. Działo się to w Betanii, po
drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu”.
Rozdział III – Orły nadlatują!
O. Anicet
Gruszczyński OFM: „Ale przecież to tylko bajka… ! Jaki z tego pożytek?” –
tak pyta wiele trzeźwo myślących osób, które nie mogą zrozumieć, jaka jest
wartość z czytania „Hobbita” czy temu podobnych. Żadnej zgoła, prócz pewnej
dawki eskapizmu, ucieczki od codzienności i rozrywki dla wyobraźni.
To dlaczego kiedy w jubileuszowym roku 2000 rozpisano na
Wyspach Brytyjskich ankietę na najlepszą książkę wszechczasów, miano to zyskał
„Władca Pierścieni”?
Choć ani „Władca”, ani „Hobbit” nie mogą się równać nawet do
Biblii, choć pozostają tylko zwykłym dziełem pisarza, ludzie podskórnie czują,
że jest tu coś więcej. Spróbujmy poszperać, co takiego sprawia, że te powieści
napisane przez pewnego starszego profesora filologii mają w sobie taki ładunek
przyciągania?
Sam Tolkien powiedział kiedyś, że myśl o Śródziemiu pojawiła
się w jego umyśle, gdy zetknął się na studiach z pochodzącym z VIII w. poematem
„Christ”. Sam utwór nie wywarł na nim większego wrażenia, wyjąwszy dwie
linijki, które przykuły jego uwagę:
Eala Earendel engla beorhtast
ofer middangeard monnum sended
ofer middangeard monnum sended
Chwała ci Earendelu, najjaśniejszy z aniołów,
ponad śródziemie dla ludzi wysłany
ponad śródziemie dla ludzi wysłany
Po latach profesor napisał: Czułem się osobliwie ożywiony,
jakby coś wzburzyło się we mnie, na wpół zbudzony ze snu. W słowach tych
pobrzmiewało coś niezwykle odległego, nieznanego i pięknego. Ów Earendel był
synonimem jutrzenki – planety Wenus, która poprzedza słońce w drodze na
nieboskłonie, zwiastując rychły wschód. Pozdrowienie Earendela Tolkien zachował
głęboko w pamięci. Strawersowane i przetłumaczone na język elficki pojawia się
na ustach Froda, kiedy używa przeciw Szelobie świetlistego flakoniku,
podarowanego mu przez Galadrielę („Aiya Eärendil, elenion ancalima!”).
Skąd jednak wziął się ten „Earendel” w staroangielskim
poemacie? Oznaczające gwiazdę słowo odnosi się nie do kogo innego, jak do
Chrystusa; w końcu jest w tytule utworu. Jego autor czerpał inspirację z
adwentowej liturgii, a dokładnie z jednej z Wielkich Antyfon. Zwane również
antyfonami „O”, gdyż od tej litery się zaczynają, przeznaczone są na ostatnie
dni Adwentu, od 17 do 24 grudnia. Stanowią werset allelujatyczny we Mszy św.
Znamy je także z pieśni „Mądrości, która z ust Bożych wypływasz”. Piąta
antyfona, przeznaczona na 21 grudnia, brzmi:
O Oriens, splendor lucis ætérnæ et sol iustítiæ: veni, et
illúmina sedéntes in ténebris et umbra mortis.
O Wschodzie, Blasku światłości wieczystej i Słońce sprawiedliwości,
przyjdź i oświeć żyjących w mroku i cieniu śmierci.
Liturgia Adwentu, nie mogąc opisać radości z przyjścia
Zbawiciela, przestawia się na język poezji, nazywając Chrystusa: Mądrością,
Wodzem Izraela, Kluczem Dawida, Korzeniem Jessego, wreszcie Wschodem. Często
nie rozumiemy tej radości. Świat pogrążał się w mroku i beznadziei. Uratowała
go interwencja z góry: Słowo Boże zstąpiło w dół, w środek zatraconej ziemi
(Mdr 18, 15). Nas jakoś nieczęsto sytuacja stawia na krawędzi. Tym mniej
czujemy głęboką radość, kiedy przychodzi ratunek.
Drużynę zdążającą w kierunku Ereboru niejednokrotnie
sytuacja stawiała na krawędzi. Tak było, gdy zostali przez orków zapędzeni na
wiszące nad urwiskiem sosny. Ratunek przyszedł nagle i niespodziewanie. I z
góry. To samo stado dzielnych orłów wspomogło walczące pod Samotną Górą armie:
„Nie potrwa to już długo — myślał Bilbo — zaraz gobliny
zdobędą Bramę, a nas wszystkich wyrżną albo wpędzą do lochu i uwiężą.” (…)
Wiatr rozdarł chmury i czerwony blask zachodzącego słońca rozlał się na zachodzie.
Na widok nagłego światła w mroku rozejrzał się wkoło. I krzyknął wielkim głosem
— „Orły! Orły! Orły lecą!”
W jednym ze swoich literackich esejów profesor Tolkien
zapisał następujące słowa: „Każda baśń powinna kończyć się szczęśliwie.
Ponieważ brak nam słowa na jego określenie, będę je nazywać eukatastrophe (gr.
„dobra katastrofa”). Pośród nich znajduje się i owa największa, najpiękniejsza
eukatastrophe, jaką można sobie wyobrazić. Baśń ta wtargnęła w historię i świat
pierwotny. Narodziny Chrystusa to eukatastrophe historii człowieka, zaś
zmartwychwstanie, to eukatastrophe historii Wcielenia. Ewangelia nie zniosła
legend, ale je uświęciła, a szczególnie uświęciła szczęśliwe zakończenie.”
Czy nie dlatego ludzie czytają/oglądają przygody hobbitów,
krasnoludów i pewnego czarodzieja, by przeżyć wraz z nimi tę radość z
wybawienia? Tę samą radość odczuwamy z przyjścia Zbawiciela, z dobrze przeżytej
spowiedzi, z kolejnych Świąt. Kiedyś przeżyjemy tę największą, kiedy Pan
przyjdzie powtórnie.