Adwent
może być doskonałym momentem, aby zobaczyć jaką drogą podąża nasze życie. Po
powrocie z wigilii do akademika zacząłem się zastanawiać nad wezwaniem papieża
Franciszka - „Kościół dla ubogich”. Zacząłem czytać fragment Ewangelii o wdowim
groszu, o kobiecie dającej nawet ze swojego niedostatku. Zatrzymałem się już na
pierwszym zdaniu. W życiu okazuje się, że najbardziej ubodzy są ci, którzy z
pozoru mają wszystko. Wydawałoby się, że najbardziej biedny był leżący
Samarytanin, ale czy nie biedniejsi byli mijający go ludzie? Jezus narodził się
w skrajnej biedocie betlejemskiej groty. Jednak w Jego przypadku możemy
powiedzieć o skrajnym ubóstwie. Ubóstwo nie pyta, ile mam, ale ile dałem.
Natomiast od biedy dzieli je jedno - miłość.
Dla Wojciecha życzenie miłości
Po
życzeniach zasiedliśmy przy białym obrusie. Pomiędzy stołami zaczęły krążyć
uszka, czerwony barszcz, pierogi, pączki. Niedzielna schola zaczęła śpiewać
kolędy. Siadłem przy starszym mężczyźnie z ręką w gipsie. Zaczęliśmy rozmawiać.
Okazało się, że Wojciech skończył polonistykę, kilkadziesiąt lat temu mógł
zostać nauczycielem. Jednak wyjechał za pieniędzmi do Austrii. Spędził tam
kilkanaście lat. Później tułał się po Europie - Włochy, Anglia, a nawet
zahaczył o Tunezję. Ma trójkę dzieci. Był 5 razy żonaty. Zawsze w życiu miał
dużo pieniędzy, powtarzał, że właśnie dlatego mógł utrzymać tyle kobiet.
Podsumował swoje życie, że był jeden moment, jeden dzień przekreślający
wszystko. Zapytałem: - czy jesteś szczęśliwy? Odpowiedział: - nie jestem. - Czy
gdybyś mógł jeszcze raz przeżyć swoje życie, dokonałbyś innych wyborów? Popatrzył
na mnie, jakbym odkrył jego największy sekret. - O niczym innym nie marzę.
Czy
rozróżnienie biedy i ubóstwa jest takie łatwe? Pozornie tak, bo zaczyna się od
ludzkiego wyboru. Najpierw Boga lub świata, później gromadzenia dóbr dla innych
lub siebie. Bo człowiek biedny może mieć
bardzo wiele, a i tak będzie nadal biednym. Św. Paweł przypomina nam wiadomość
przewracającą ludzkie życie, że Jezus „istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał
ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie,
przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi” (Flp 2, 6-7). Ten news
może zrewolucjonizować twoje życie - bądź sługą. Nie chodzi tutaj o jakiś
rodzaj poniżenia, a o zasady boskiej matematyki. Bo tylko służąc, im więcej
dajesz, tym więcej otrzymujesz.
Dla Jurka życzenie obecności
Zaczęliśmy
razem śpiewać kolędy. Wigilia dla ubogich dobiegała końca. Zaskakujące, że
minęła tak szybko. Jeszcze chciałbym z nimi pobyć posiedzieć, wysłuchać ich
historii, ofiarować im uśmiech. Nie mogłem im dać nic więcej ponad jednego daru
- czasu. Nasz duszpasterz akademicki wszystkich pobłogosławił. Każdy ubogi
wychodząc od kapucynów miał otrzymać paczkę świąteczną. Prezent zawierał
jedzenie, najpotrzebniejsze produkty. Osoby prawie rzuciły się na podarki. Wtedy
przypomniałem sobie opłatkowe zażalenia, że ja ich nie zrozumiem, nie wiem jak
to jest jak umierają ci najbliższe osoby w ciągu ostatniego roku, że nigdy nie
siedziałem w pace. Uśmiechnąłem się. Jurek miał rację, że go nigdy nie
zrozumiem. Nawet nie chciałem. Chciałem po prostu z nimi być.
Nie
powinniśmy na początku zadawać pytania dlaczego. Bieda jest sumą przeróżnych
czynników. Ubóstwo jest sumą wielu wyborów. Na co dzień widzimy, że nasze
społeczeństwo jest pełne sprzeczności. Z jednej strony przyczynia się do
powiększania liczby ubogich, wypycha za marginesu, zapomina o problemach. Z
drugiej strony jesteśmy społeczeństwem bogatym, ale zagrożonym ryzykiem
związanym z dobrobytem. Jak pomóc razem ubogim? Na pewno pomocą nie jest
rzucone od niechcenia kilka złotych. Pomaganie tylko wtedy jest pomocą jak
pomaga się mądrze. Dajemy swój czas, podajemy wędkę. Staramy nauczyć kogoś
łowić. Jednak musimy pamiętać, że raz na jakiś czas znajdzie się człowiek,
któremu możemy podać tylko rybę.
Dla Zofii życzenie zbawienia
Zaczęliśmy
sprzątać papierowe naczynia. Wyrzucać śmieci. Wynosić krzesła i stoły.
Przypomniałem sobie o oczach Zofii. Staruszka miała cały czas zaczerwienione
oczy, ale nie płakała. Opowiadała o swojej samotności, o tym jak z niej
zrezygnowano. Ma rodzinę, jednak jest ona daleko. W tym wszystkim nie
zrezygnowała jednak z życia. Walczy, wierzy. Wróciłem do akademika, w pokoju
zobaczyłem moich współlokatorów. Pomyślałem o moim akademiku - iluż tam ludzi
jest bardziej samotnych od nowo poznanej staruszki. Ona ma chociaż Boga, a
podczas duszpasterskich kolęd widać - wielu studentów ma swój komputer i
siebie. Żyjąc w takim zamknięciu, nie ma szans dostrzec bezdomnego śpiącego w
śmietniku na miasteczku akademickim, kilkanaście metrów od twojego pokoju.
Parę
tygodni przed naszą wigilią spotykałem przy alejce do akademików pewnego
bezdomnego. Paweł, bo tak miał na imię, zawsze uprzejmie pytał, czy może zadać
pytanie. Tym razem wybrał najwłaściwsze, bo powiedział, że chce parę złotych na
jedzenie. Odpowiedziałem, że nie dam mu pieniędzy, ale możemy przejść się razem
do pobliskiego akademickiego sklepiku i coś tam mu kupię. Podpytywałem, co się
w jego życiu wydarzyło, dlaczego wylądował na bruku. Opowiadał o swojej
rodzinie, dzieciach, żonie. Dał mi swoją życiową radę, żebym nie ufał kobietom.
Miło się uśmiechnąłem i na pożegnanie rzuciłem, że się za niego pomodlę. Może
było warto, bo od tamtej chwili go nie widuję.
Dla ciebie życzenie otwartości
Jeżeli przez cały rok mamy tysiące spraw na głowie to
końcówka grudnia jest odpowiednim momentem na wytchnienie. Wrzuceniem o kilka
cyfr niższego biegu, zostawieniem pracy i obowiązków na bok. Może wtedy
zobaczymy, że od paru lat ktoś na naszej ulicy potrzebuje pomocy. Może sąsiadka
jest samotną wdową, sąsiad co chwilę wraca po piwku, żyjąca obok rodzina
wieczorami urządza kłótnie. Rodzajów biedy jest masa. Sposobów na jej
zwalczanie było już tysiące. Jednak możliwe, że zabrakło tego jednego - ciebie.
Pamiętaj o tym, że kiedyś w czasie wigilii zadzwoni do twoich drzwi dzwonek.
Otworzysz ubogiemu? Dzięki Jezusowi chrześcijaństwo już od ponad 2 tysięcy lat
jest skierowane na jeden tor - pomoc bliźniemu.