poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Byłem wrakiem – Broken #1


(Pilot) W białym kitlu usiadła na łóżku. Zapytała: – czy oglądałeś doktora House'a? Zdziwiony odparłem, że nie. Jako nastolatek miałem prawo nie wiedzieć, co jest dobre. Pani doktor zażartowała, że mógłbym być bohaterem jednego z odcinków. Co roku szansę posiadania tego cholerstwa zaczynają się od jednej osoby na milion populacji. Spróbowała mi zobrazować na czym polega mój przypadek. Po czym zadała kluczowe pytanie: – Czy wiesz co to autoagresja?


Tekst jest jednym z odcinków sezonu Broken – rozdziału mojego życia, który jest za mną. Dojrzałem do tego, żeby mówić o cierpieniu. W odcinkach chcę zawrzeć najgorsze, a w konsekwencji jedne z najważniejszych, sytuacji jakie mi się przytrafiły. Cel tych tekstów jest jeden – dać innym nadzieję.

Kilka lat później

Przypominałem doktora House'a z końcówki 5. sezonu. Widok zbliżony do aparycji osiedlowego żula. Potrafiłem się nie myć. Broda miała pozwolenie na zapuszczanie się w każdą stronę. Ubrań nie zmieniałem, bo i po co. Przecież zakładałem na nie szlafrok. Z taką aparycją zasiałem do śniadania. Najczęściej do płatków bez mleka. Zawartość lodówki gorsza od studenckiej. Miałem już napisać, że oglądałem poranne bloki programów śniadaniowych. Ale jak się wstaje o 13...

Anturaż pobudki był monotonny. Żaluzje odsłaniałem do połowy. Popołudniowe promienie słońca odbijały się od lewitującego w powietrzu kurzu. Nawet otwierałem okno. Właściwie to musiałem to robić. Jedynymi rzeczami, które zanosiłem do kosza, były zepsute resztki wcześniejszych obiadów. Reszta dywanu przypominała jeden z tych śmietników, na którym znajdziesz wszystko. No dobra, fekaliów tam nie było. Żeby nie dotknąć butelki, opakowania po fast foodzie, czy stosu papierów, należało się wyginać lepiej niż w czasie gry w Twistera.

Jednak gówno to pieszczotliwe określenie sytuacji w której się znalazłem. Nie potrafiłem kochać. Czułem się jak dmuchana lala, którą najpierw ktoś wykorzystał, a później wypuścił z niej powietrze. Jak dłoń przez którą przelatuje piasek czasu. Jak chomik włożony na zawsze do małego kołowrotka. Resztę gorszych metafor zatrzymam dla siebie. Ogólnie wszystko było do dupy. Suma półtorarocznej depresji, acedii, ciemności... może trwającej nawet z małymi przerwami od diagnozy ponad siedem lat. Bo wydawało mi się, że tak było zawsze. To była moja rutyna.

W pokojowym śmietniku dogrzebałem się do czystej kartki papieru. Wypunktowałem mój stan.

Mam 22 lata. Jestem wrakiem.
Nie wierzę w Boga. Nie jestem chrześcijaninem.
Od 1,5 roku moje życie to niekończąca się depresja, ciemność, brak wiary. Nie żyję naprawdę. 
Nic nie czuję. Nie potrafię kochać.
Nie mam relacji z rodziną. Przestałem z nimi rozmawiać.
Nie mam przyjaciół. Odsunąłem ich od siebie.
Całuję się z kim popadnie. Na szczęście nie z facetami.
Jestem gówniarzem. Jestem nieodpowiedzialny.
Jestem egoistą. Zawodzę innych.
Jestem uzależniony. Sam sobie szkodzę.
Nie obchodzi mnie moje ciało. Zabijam siebie.
Marnuję czas. Jestem miernotą.
Zakopuję swoje talenty. Nie realizuję marzeń.
Rezygnuję z szans. Jestem pierdołą.
Jestem leniem. Zatracam się.
Nie podejmuję decyzji. Boję się konsekwencji.
Mam zerową motywację. Nic mi się nie chce.
Nie rozwijam siebie. Nie ogarniam obowiązków.
Wybrałem nieodpowiednie studia. Nie potrafię rezygnować.
Jestem hipokrytą. Oszukuję.
Jestem pasożytem. Nie zarabiam.
Mam życiowe zatwardzenie. Nawet jak chcę coś zrobić to i tak tego nie robię.
Jestem grzesznikiem. Zatwardziałym grzesznikiem.
Dzisiaj położyłem się po 5. Wstałem po 13.
Jestem nieudacznikiem. Próbowałem się zmienić z 77 razy.
Bez skutku. To moja rutyna.
Nadzieja? Brak.

Kilka tygodni później

Niespodziewanie dostałem odpowiedź na moją listę. Nadawcą był sam Bóg. Pomimo tego, że byłem wrakiem to usłyszałem od Niego: „Mój Synu!” W jednym z akapitów napisał do mnie: „Moje plany dotyczące Twojej przyszłości są pełne pokoju i nadziei. (Jr 29,11) Ponieważ ukochałem Cię odwieczną miłością. (Jr 31,3) Moje myśli o Tobie są niezliczone, tak jak piasek na brzegu morza. (Ps139,17-18) Cieszę się i raduję Tobą. (So3,17) Nigdy nie przestanę obdarzać Cię dobrem. (Jr32,40) Ponieważ jesteś szczególną moją własnością. (Wj19,5)”. Przez „List od Boga” się później popłakałem.

ciąg dalszy w odcinku nr 2