środa, 4 listopada 2015

A to, że jestem KUCHARZEM

Zawsze się wzruszam, gdy oglądam „Ratatuj”. Dla mnie jest to najlepszy film animowany, jaki do tej pory widziałem. Jest zarazem banalny, jak tytułowe francuskie danie, i finezyjny, jak podkreślający smak warzyw sos. Genialny!


Remy jest szczurem, ale nie byle jakim. Prowadzi podwójne życie. Raz chodzi na czterech łapach. Pomaga ojcu, grzebiąc w śmietniku. Chroni rodzinną ferajnę przed zatrutym jedzeniem, pełniąc funkcję „kontrolera do spraw zdatności”. Wszystko dlatego, że urodził się z wyczulonym węchem. W wolnych chwilach zapuszcza się do ludzi. Wtedy chodzi na dwóch łapkach, bo nie chce jeść tego, po czym  chodzić i jeść. Ogląda programy kulinarne, czyta, jest ciekawy świata. Chce odkrywać, tworzyć, kreować. Ma pasję. Chciałby gotować. Jest zapatrzony w swój kulinarny autorytet – Auguste'a Gusteau.  

Remy: – „W klatce to ja siedzę. Ja się poddałem. Ty jesteś wolny”
Gusteau: – „Tyle mojej wolności, ile twojej wolności. Tak to już jest”.
Remy:  – „Oj, weź. Potąd mam tego udawania. Przed ojcem udaję szczura. Przed Linguinim udaję człowieka. I jeszcze udaję, że istniejesz, żeby mieć do kogo gębę otworzyć. Może tak raz powiedziałbyś mi coś nowego. Ja wiem kim jestem. Nie musi mi o tym jakiś dusz opowiadać. Czemu wciąż muszę udawać?”.
Gusteau: – „Ha, wcale nie musisz Remy i nigdy nie musiałeś”.

Filozofię Gusteau można zawrzeć w jednym haśle: „Gotować każdy może”. Wiem, że moje myślenie jest ideowe. Jednak szczerze wierzę, że nawet jeżeli nie masz prawego oka, lewej nogi, twoje IQ jest mniejsze od ilorazu inteligencji Dody, to możesz robić fantastyczne rzeczy. Chcesz grać na pianinie? Ćwicz regularnie. Lepiej codziennie zrobić 30% zadanych ćwiczeń, niż raz w tygodniu 130%. Nie masz ręki? Są protezy. Chcesz zostać kucharzem? Zacznij od jednego przepisu, kup składniki, spróbuj go zrobić. Nie przejmuj się, że nie masz gwiazdki Michelin. Ponad 38 milionów Polaków jej nie ma. 

Po seansie uczucia do Francji odżyły. Do trójkolorowej flagi ciągnie mnie już od dawna. W ostatniej klasie podstawówki zacząłem chodzić na francuski. Jako nieliczny w gimnazjum robiłem notatki, konwersowałem z nauczycielką, nawet odrabiałem prace domowe. Jeździłem po województwie na konkursy wiedzy o kraju z nad Loary i Sekwany. Może to przez to moje francuskie "r". Może przez miłość do książek Erica-Emmanuela Schmitta. Może przez widok Lazurowego Wybrzeża. Byłem we Francji kilka razy. Gdyby nie śniadania, mógłbym tam mieszkać.

Pan Bóg to artysta. Uwielbia różnorodność. Do romantycznych spacerów mógł zapalić kilka gwiazd, a stworzył ich ponad bilion miliardów. W dodatku stąpający po ziemi, otrzymali w pakiecie logiczny zbiór zasad. „Bo kto z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: «Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć»” (Łk 14, 28-30). Pozbywając się kompleksów, przygotowując się do obowiązków, można wreszcie żyć chwilą. Na tym polega sztuka, by do niej przystanąć i ją dostrzec. Cytując Petera Kreefta, podpatrzonego u Szymona Hołowni: „Pan Bóg jest jak francuski kucharz, który nawet z resztek przyrządzi świetny sos”. 

Ojciec Remy'ego: – „Ty znowu dokąd?”.
Remy: – „Do restauracji. Beze mnie nie dadzą rady”.
Ojciec Remy'ego: – „A co cię to...?”.
Remy: – „A to, że jestem KUCHARZEM”.