Zawsze się wzruszam, gdy oglądam „Ratatuj”. Dla mnie jest to
najlepszy film animowany, jaki do tej pory widziałem. Jest zarazem banalny, jak
tytułowe francuskie danie, i finezyjny, jak podkreślający smak warzyw sos.
Genialny!
Remy jest szczurem, ale nie byle jakim. Prowadzi podwójne
życie. Raz chodzi na czterech łapach. Pomaga ojcu, grzebiąc w śmietniku. Chroni
rodzinną ferajnę przed zatrutym jedzeniem, pełniąc funkcję „kontrolera do spraw
zdatności”. Wszystko dlatego, że urodził się z wyczulonym węchem. W wolnych
chwilach zapuszcza się do ludzi. Wtedy chodzi na dwóch łapkach, bo nie chce
jeść tego, po czym chodzić i jeść.
Ogląda programy kulinarne, czyta, jest ciekawy świata. Chce odkrywać, tworzyć, kreować. Ma pasję. Chciałby gotować. Jest
zapatrzony w swój kulinarny autorytet – Auguste'a Gusteau.
Remy: – „W klatce to ja siedzę. Ja się poddałem. Ty jesteś
wolny”
Gusteau: – „Tyle mojej wolności, ile twojej wolności. Tak to
już jest”.
Remy: – „Oj, weź. Potąd
mam tego udawania. Przed ojcem udaję szczura. Przed Linguinim udaję człowieka.
I jeszcze udaję, że istniejesz, żeby mieć do kogo gębę otworzyć. Może tak raz
powiedziałbyś mi coś nowego. Ja wiem kim jestem. Nie musi mi o tym jakiś dusz
opowiadać. Czemu wciąż muszę udawać?”.
Gusteau: – „Ha, wcale nie musisz Remy i nigdy nie musiałeś”.
Filozofię Gusteau można zawrzeć w jednym haśle: „Gotować każdy
może”. Wiem, że moje myślenie jest ideowe. Jednak szczerze wierzę, że nawet
jeżeli nie masz prawego oka, lewej nogi, twoje IQ jest mniejsze od ilorazu
inteligencji Dody, to możesz robić fantastyczne rzeczy. Chcesz grać na
pianinie? Ćwicz regularnie. Lepiej
codziennie zrobić 30% zadanych ćwiczeń, niż raz w tygodniu 130%. Nie masz
ręki? Są protezy. Chcesz zostać kucharzem? Zacznij od jednego przepisu, kup
składniki, spróbuj go zrobić. Nie przejmuj się, że nie masz gwiazdki Michelin.
Ponad 38 milionów Polaków jej nie ma.
Po seansie uczucia do Francji odżyły. Do trójkolorowej flagi
ciągnie mnie już od dawna. W ostatniej klasie podstawówki zacząłem chodzić na
francuski. Jako nieliczny w gimnazjum robiłem notatki, konwersowałem z
nauczycielką, nawet odrabiałem prace domowe. Jeździłem po województwie na
konkursy wiedzy o kraju z nad Loary i Sekwany. Może to przez to moje francuskie
"r". Może przez miłość do książek
Erica-Emmanuela Schmitta. Może przez widok Lazurowego Wybrzeża. Byłem we
Francji kilka razy. Gdyby nie śniadania, mógłbym tam mieszkać.
Pan Bóg to artysta. Uwielbia różnorodność. Do romantycznych spacerów
mógł zapalić kilka gwiazd, a stworzył ich ponad bilion miliardów. W dodatku stąpający
po ziemi, otrzymali w pakiecie logiczny zbiór zasad. „Bo kto z was, chcąc
zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków, czy ma na
wykończenie? Inaczej gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy
patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: «Ten człowiek zaczął budować, a nie
zdołał wykończyć»” (Łk 14, 28-30). Pozbywając się kompleksów, przygotowując się
do obowiązków, można wreszcie żyć chwilą.
Na tym polega sztuka, by do niej przystanąć i ją dostrzec. Cytując Petera
Kreefta, podpatrzonego u Szymona Hołowni: „Pan Bóg jest jak francuski kucharz, który
nawet z resztek przyrządzi świetny sos”.
Ojciec Remy'ego: – „Ty znowu dokąd?”.
Remy: – „Do restauracji. Beze mnie nie dadzą rady”.
Ojciec Remy'ego: – „A co cię to...?”.
Remy: – „A to, że jestem KUCHARZEM”.