„Co Bóg złączył, człowiek niech uzna za nieważne” – pointa debaty
na temat „rozwodu kościelnego”. Bo Kościół nie udziela rozwodów. Może jedynie
stwierdzić, że małżeństwa po prostu nie było. Analogicznie człowiek chce tak zrezygnować
z wiary. Nadchodzi nowa religijna moda – apostazja.
Chciałem podziękować Małgorzacie Święchowicz oraz Rafałowi
Gęburze za ich wspólny tekst w Newsweeku.
Czekając na powrót babci od lekarza, zrobiłem własny przegląd prasy. Dzięki
służbie zdrowia porządnie przejrzałem 4 tygodniki. Ukryty w środku numeru
prawie kryminał przyprawił mnie o uśmiech. Bo jak się nie śmiać z
paradoksalnych postaw bohaterów. Dlatego nie będę się powstrzymywać, czy
patrzeć na nich z troską. Oni tego nie chcą.
Obrazowo apostazja jest pogrzebem z Kościołem. Porzuceniem
wiary, powiedzeniem Bogu nie. Ale chęć zostania duchowym autsajderem musi mieć
swoje przyczyny. Autorzy przytoczonego tekstu przedstawiają historie
kilkudziesięciu osób. Ich powodami odejścia z Kościoła były: skojarzenia typu
„indoktrynacja, podejrzliwość, wrogość...”, uznanie religii jako „duchowej
protezy” (nie pytajcie mnie co autor miał na myśli), odkrycie „że jestem
Żydem”, odrzucające zachowanie „organizacji”, nie chęć bycia w kościelnych
statystykach. W innych przypadkach powodu nie podano.
Na końcu drogi aktu apostazji jest upragnione otrzymanie
skorygowanego odpisu chrztu. Tygodnikowi apostaci żalą się, że tego odpisu
najczęściej nie otrzymują. Cały proces porównują do stania w urzędowych
kolejkach. Składają sprawy kuriach i sądach. Podsumowują, że nie chcą figurować
w kościelnych statystykach. Jednakże są oni hipokrytami. Nie można wystąpić z
tego w czym się nie jest. Do chcących opuścić Kościół katolicki należy zadać pytanie:
– Człowieku, po co się chcesz męczyć? Jedynie profesor Zbigniew Mikołejko, historyk religii, zachowuje się
jak na tytuł naukowy przystało. Poleca najprostszy sposób na „wypisanie się” z
wiary: „po prostu przestałby go Kościół obchodzić”.
W średniowieczu w czasie liturgii apostata wyrzekał się Boga
przy świadkach. Obrzęd wykluczenia dokonywał się przed księdzem w czarnych
szatach liturgicznych. Do dzisiaj bywa, że ksiądz odprawia pogrzeb w czarnym
ornacie. W XXI w. każdy może się poddać duchowej śmierci. Procedura złożenia
aktu apostazji jest następująca. W Polsce trzeba mieć ukończone 18 lat, należy
podać przyczynę swojego odejścia, stawić się osobiście w parafii ze świadkami.
Na świecie jest różnie. W Niemczech od 14. roku życia można wypełnić wniosek w
urzędzie stanu cywilnego. Na Bliskim Wschodzie apostazja karana jest śmiercią.
Zacytuję w całości fragment, który rozbawił mnie fragment:
„Płyną także skargi od wielu rodziców: chcieliby wypisać swoje dzieci - nie
mogą, instrukcja episkopatu nie pozwala. Jeśli ochrzcić, to proszę bardzo,
można każdego, zaraz po urodzeniu. Ale żeby wypisać, to dopiero od 18. roku
życia”. Moje pytanie brzmi: to kto w takim razie przyniósł na rękach te dzieci
do kościoła? Jeśli usłyszałbym taką wypowiedź od któregoś rodzica to w twarz
usłyszałby, że jest nieodpowiedzialny. To rodzice są odpowiedzialni za wiarę
własnych dzieci.
Jeden z filozofów, który pisał swoją pracę religijną z
filozofii religii, rozstał się z Kościołem po włosku. Wysłał potwierdzony przez
notariusza akt apostazji do swojego proboszcza. Następnie poinformował na
Facebooku, że się wypisał. Kilka akapitów później przeczytamy, że Kościół
gromadzi informacje w księgach parafialnych. Apostaci chcąc usunąć swoją kościelną
kartotekę, składają pisma do Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych.
Czyli z jednej strony walczy się z Kościołem o prywatność, a z drugiej swoje
dane udostępnia się na Facebooku? Szkoda czasu na odpowiadanie na takie
argumenty.
Z punktu widzenia Boga chrzest to brama prowadząca ze
śmierci do życia. Przechodzi się przez nią tylko raz, aby wyzwolić się z mocy
grzechu pierworodnego. Później w ciągu ziemskiego życia grzeszymy i drzwi się
domykają. Do zbawienia można się dostać tylko dzięki wierze w Jezusa, który
jest w tej metaforze odźwiernym. Chrztu nie można zmyć. Można w niego po prostu
nie wierzyć.
Nie można nikogo zmusić do wiary. Podobnie jak nie można
nikogo zmusić do niewiary. Jan Paweł II powiedział: „Wiara jest propozycją
pozostawioną wolnemu wyborowi człowieka”. (Redemptoris missio, 8). Dlatego w
wolności zachęcam osoby, które od dłuższego czasu myślały o „wypisaniu” się z
Kościoła, do postawienia ostatecznego kroku. Akty apostazji można znaleźć w
internecie. Kilka stron A4 trzeba wypełnić danymi osobowymi. Każdy ma prawo
stwierdzić, że Kościół katolicki nie jest już jego wspólnotą.
Zgorszonym chcę uświadomić, że chrześcijaństwo jest dla
wymagających. Najwyższa pora wybrać. Albo na poważnie wchodzę w relację z
Jezusem, albo zupełnie mnie ona nie obchodzi. Albo oddaję życie za mojego brata
i siostry, albo drugi człowiek mnie nie obchodzi. Albo miłość, albo śmierć. Nie
można stanąć pośrodku. Wtedy zostaniesz duchowym hipokrytą.