środa, 27 kwietnia 2016

W jaki sposób Bóg zaskakuje? – M#1

– W jaki sposób Bóg ciebie zaskakuje? – pytanie z dzisiejszego SMS-a. – Ale w jaki sposób dopuszczasz Go do głosu. Poprzez co okazuje się to jego zaskakiwanie. No rozwiń to trochę, bo zaciekawiło mnie to ­– osoba nie dawała za wygraną. Odpowiadam. Dasz się zaskoczyć?


– Interesuje mnie aspekt modlitwy, gdyż ja nie bardzo umiem się modlić. Za każdym razem jedyne czego doświadczam to pustka. Dziwi mnie więc, że drugich Pan Bóg zaskakuje na tej "rozmowie" – ostatnia część SMS-a. Mam tak samo. Jak czytam tekst o nawróceniu, słucham katolickiego podcastu, natknę się na biografię świętego, to zaraz zżera mnie zazdrość. Zgodnie z zasadą, że trawa u sąsiada jest bardziej zielona, stawiam pytajniki, czy historia na pewno jest prawdziwa. Duchową pustkę czuję od jakiś 7 lat. Przestałem nią przejmować, jak dowiedziałem się, że do Matki Teresy z Kalkuty brakuje mi ponad 40 lat. Kryzys wiary trwał u niej większość życia. – Czuje się niechciana, odrzucona, pusta, bez wiary – pisała. Modlić też się nie potrafię. Zostawiam to Duchowi Świętemu, ale najczęściej nawet nie chce mi się powiedzieć „Ojcze Nasz” – cała prawda o chrześcijańskim blogerze. Jednak mam pewien pomysł.

Słowo

Po SMS-ach postanowiłem zrobić Bogu konferencję prasową. Zapytałem u źródła, czym chciałby mnie dzisiaj zaskoczyć. Pomyślałem, że najszybciej odpowie przez Słowo. – Beze Mnie nic nie możecie uczynić. Gdybyście głębiej otworzyli się na przesłanie Jezusa płynące z tych słów, nasze życie duchowe nabrałoby kolorów. Już bowiem starożytni Izraelici wiedzieli, że nie swoją siłą człowiek zwycięża (1 Sm 2,9) – pierwsze słowa komentarza. Znam to z obdukcji. Jak chcę być z Bogiem, uczę się kochać, żyję według Jego przykazań, to wszystko jest super. Jak wybieram coś innego zamiast Boga, to leżę. Dosłownie – nie wstaję z łóżka, nic mi się nie chce, o pisaniu tekstów mogę zapomnieć. – Boże, Ty miłujesz niewinność i przywracasz ją grzesznikom – słowa kolekty. Zaczynam od decyzji – Jezu, ja chcę!

Jeżeli się nie poddacie obrzezaniu według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie być zbawieni (Dz 15,1-6) – pierwsze czytanie. Osoba po nawróceniu po przeczytaniu tego tekstu mogłaby szukać numeru telefonu do rabina. Na szczęście katolikom to nie grozi. Wydaje mi się, że dzisiaj ludzie są koszmarnie zmęczeni. W Bogu i Kościele nie znajdują ukojenia. Przypominają raczej zombiaków z The Walking Dead, zarażających siebie nawzajem ciągłym narzekaniem. Do życia podchodzą jak amatorzy, których ktoś zaprosił do przebiegnięcia maratonu. Życie wieczne, miłość, przyjaźnie, radość, duma, sława, pieniądze – obietnica brzmi dobrze, nawet ustawiają się na starcie. Tylko zapominają, że nie można przebiec 42 km, spędzając ostatnie lata na leżeniu na kanapie, oglądaniu YouTube'a i wcinaniu fast foodów. Lekcja pierwsza brzmi: szukam autorytetów. 

W tekście z Dziejów Apostolskich o obrzezaniu chodziło o napięcie panujące pomiędzy zwolennikami tego, co stare, a tymi popierającymi to, co nowe. – Idźmy z radością na spotkanie Pana (Ps 122) – refren psalmu. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, bo pomyślałem, że Bóg puszcza do mnie oczko.– Trwajcie we Mnie, a Ja was trwać będę. Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity – śpiew przed Ewangelią idealnie ją skrócił (J 15, 1-8). Powtarzam fundamentalną zasadę życia duchowego – owoce przynosimy tylko wtedy, kiedy trwamy w Chrystusie. Chrześcijańskie zombi wróciłoby pewnie do Kościoła, gdyby polski katolicyzm przypomniał sobie, na Kim został zbudowany. Wiara to nie dylematy o in vitro, rozmowy o zabezpieczeniu Brzegów podczas ŚDM, dyskusje na temat ks. Międlary. Wiary nie zasieją w człowieku kazania biskupa Rysia, spuścizna ks. Kaczkowskiego, czy książki Szymona Hołowni. Wiarę możemy dostać za darmo od Chrystusa.

Decyzja

Po tym jak Słowo coś we mnie zmieniło, zaraz postępuję według syndromu nawrócenia. Coś przeżyłem, chcę się teraz Bogu odwdzięczyć. Zaczynam się modlić, sięgam po różaniec, idę na nabożeństwa. Pożyczam od znajomych religijne książki, ustawiam sobie zakładki do katolickich portali, słucham wszystkiego, co nagra o. Szustak. Nie zmieniając ubrania, wybiegam z domu i lecę na maraton. – Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę – mówi dzisiaj Jezus dalej w Ewangelii. Trwanie wydaje się być czymś biernym, pasywnym, nieatrakcyjnym. Jednak trwanie polega na codziennych wyborach. Decyzji, czy w najmniejszej czynności wybieram Jezusa. Podziwiam osoby, które wstają z samego rana i biegają kilka kilometrów, które wstają do szkoły lub pracy i cieszą się nią, które wstają w nocy i przytulają swoje dziecko. Lekcja druga brzmi: stawiam małe kroki.

Gdybyśmy dzisiaj w Kościele zaangażowali się w mówienie o Jezusie, mielibyśmy w Polsce wiosnę chrześcijaństwa. Mamy unikatową propozycję, z której prawie w ogóle nie korzystamy: bezwarunkową miłość. Chciałbym zostawić wszystkie moje aktywności i wybrać życie z Jezusem... Cholera! Nie chciałbym, chcę! Nie muszę z niczego rezygnować, zmieniać, sprzedawać mizernego majątku. Na początku wystarczą małe decyzje – wstaję po raz 77, idę do spowiedzi, przyjmuję Eucharystię. Wiara to decyzja o smakowaniu życia, a nie wypluwaniu sobie flaków. Lekcja trzecia brzmi: rozsmakowuję się w życiu.


„Pytajniki”, odcinek specjalny (Dz 15, 1-6), (J 15, 1-8)
Dawno już nie było Pytajników. Spróbujmy razem odpowiedzieć na pytanie z SMS-a: W jaki sposób Bóg ciebie zaskakuje? Napisałem, że mam pewien pomysł. Daję Bogu tydzień, żeby mnie zaskakiwał dobitniej. Otwieram się, niech działa.
Które z moich postanowień najczęściej kończą się na słomianym zapale?
Kto/co jest punktem odniesienia dla podejmowanych przeze mnie decyzji?