środa, 23 listopada 2016

Czwarty rok bloga!

22. listopada minął czwarty rok bloga. Prawie 120 tysięcy wyświetleń, ponad 800 obserwatorów na FB, ponad 300 postów. Szczerze, kiedyś myślałem, że to mało. Dzisiaj wyznaję zasadę MacKenzie McHale: „Wolę robić wartościowy program dla stu osób, niż słaby dla miliona”.


Poniżej znajdziesz coroczny alfabet, który jest podsumowaniem bloga od początku. W komentarzach można dzielić się swoimi wspomnieniami z ostatnich czterech lat. Co najmilej wspominasz? Może masz jakiś szczególny tekst? Dlaczego tutaj zaglądasz? Wady/zalety bloga? Życzenia urodzinowe? Informacja zwrotna pomoże w rozwoju „Pożyczalni”. Oprócz tekstu przygotowuję coś specjalnego. Zapraszam zajrzeć w niedzielę. Dobrze, że jesteś. ;)

Alfabet czterolatka

A jak Angielski. Większość z was już zapewne nie pamięta, że plany od początku bloga były ambitne. Chcąc podbić zachodni rynek, teksty były tłumaczone na angielski. Projekt nazywał się „Prayback”. Była specjalna zakładka. Były próby podsyłania pisaniny ludziom zza oceanu. Plany szczególnie uwzględniały podbój Brazylii po Światowych Dniach Młodzieży. Na szczęście szybko z tego zrezygnowałem. Oficjalna wersja jest następująca – wybrałem patriotyzm.

B jak Blondynka i Brodacz. Moje najnowsze dziecko. Ostatnio poświęciłem mu trochę czasu. Ze spotkania dwójki hipokrytów i kajmakowych babeczek wyrosło jednak coś zjadliwego. Ona – wrażliwa złośnica, sumienna położna, bawiąca się od czasu do czasu swoim misiem. On – niedoszły pedant, klikający ciągle na drzemkę, oddany przyjaciel jednego Minionka. Ona to Blondynka. On to Brodacz. Stworzyliśmy blog o tym, jak przeżywamy ŚDM.

C jak Copacabana. Nie dlatego, że jestem fanem geografii, albo beztroskiego opalania. Jednak 4 kilometry najsławniejszej plaży na świecie potrafią odcisnąć po sobie piętno. Szczególnie, gdy na tamtym piasku odbywa się swoją pierwszą spowiedź z całego życia. Niezapomniany klimat szumiących fal oceanu, światło pełni księżyca i widok okalających plażę wieżowców. Dodajmy do tego wspólnotę ponad 3 milionów młodych chrześcijan. Największe wydarzenie w jakim brałem udział – Światowe Dni Młodzieży w Rio de Janeiro. Świadectwo z tamtego pięknego czasu można znaleźć na blogu.

D jak Dziurka od klucza. Był kiedyś taki cykl, gdzie pokazywałem znalezione przez siebie dobro w Internecie. Teraz udostępniam takie rzeczy na Fanpage'u. Bo czasem wydaje mi się, że dzisiaj patrzymy na świat przez właśnie taką dziurkę. Nasze oczy są zasłonięte przez zbyt ciemne okulary. Jednak może warto na chwilę odejść od komputera, bo możemy skończyć jak osoba z pewnej grafiki. Zamknięta w internetowym bunkrze z uchylonymi drzwiami na prawdziwy świat. Niestety woli ona spoglądać na niego przez peryskop w kształcie niebieskiej litery F. Ja dziękuję bardzo za takie życie. Facebook uzależnia, blogi nie konieczne. Polecam te drugie. Więcej dają człowiekowi.

E jak Ewangelia. Dochodzę do wniosku, że dzisiejsze chrześcijaństwo jest jak woda z kranu. Potrafi dać życie. Ale pachnie, smakuje i wygląda inaczej niż oryginał. Czas zastosować filtry z najwyższej półki. Może wtedy poczujemy jej prawdziwy smak. Właśnie w Roku Wiary warto wyjąć zakurzone Pismo Święte. Przypomnieć sobie, o co w tym całym chrześcijaństwie tak naprawdę chodzi. Pierwowzorem „Pytajników” był cykl „Wydestylować wodę” z rozważaniami o niedzielnej Ewangelii. Ktoś może pamięta?

F jak Franciszek. Dzisiaj słysząc to imię mamy od razu na myśli naszego papieża. Jednak wszystko zaczęło się od syna bogatego kupca. Młodzieńca, który z panicza staje się żebrakiem. Wydziedziczony przez ojca, zaczyna służyć ubogim. W 1210 roku papież ustnie zatwierdza regułę pustelnika. Założony przez niego zakon szybko się rozrasta. Bóg obdarowuje Franciszka stygmatami. Ten umiera, zostając przez ludzi postrzegany jako święty. Jeden z tria moich głównych patronów. Warto dzisiejszym świecie przypominać sobie jego historię. Dzięki za wszystko Franciszku. Żeby moja Drużyna A od spraw beznadziejnych się nie pogniewała, ją też pozdrawiam. Bo ostatnio zacząłem się kumplować ze świętymi.

G jak Gościniec środowy. Przez bloga przewinęła się cała śmietanka gości. Kiedyś pojawiały się tutaj artykuły kilku osób: Magdy, Oliwii, Piotra. Zdjęcia robili: Kasia, Agnieszka i Radek. W wakacje zaprasiłem kilku blogerów, felietonistów i pozytywnie zakręconych ludzi do podzielenia się częścią siebie. Pozdrawiam Angelikę, Karola, Eryka, Dorotę. Bo słowo gościniec oznacza właściwie trakt, drogę, jakiś rodzaj połączenia. Po za tym od zawsze kojarzyło mi się ono zawsze z gościem. Dlaczego środa? Bo w środy zawsze nie mam natchnienia do pisania. ;) Trzeba też wyróżnić dwa wyjątkowe cykle Blondynkę w strunach pisaną przez Anię i Boży Rytm przez Wiecznego. Dziękuję!

H jak Hołownia. Jeden z autorów piszących na portalu założonym przez pana Szymona (Stacja7) napisał o nim: „Nazwałem go kiedyś katolicką akwarelką, czyli taką farbką, która nadaje kolor, ale jest jakaś blada, mdła, i łatwo się zmywa”. Dla mnie jest jedną z barwniejszych postaci dzisiejszego Kościoła. Jeżeli Hołownia jest akwarelą, to ja jestem jak woda, w której jego pigmenty są rozcieńczane. Bo jego książki pokazały mi, że można. Osoba świecka też może głośno i konkretnie mówić o Jezusie.

I jak Inteligencja wieloraka. Dzisiaj inteligencję ludzi mierzy się dzięki testom na inteligencje. Mądrze brzmiące IQ stało się jednak mało popularne. Bo można być dobrym w dodawaniu liczb w pamięci, porządkowaniu obrazków, wyjaśnianiu czy szukaniu analogii pomiędzy słowami. Jednak co z ludźmi, którzy doskonale grają na pianinie, biegają szybko na setkę, albo mają dużą łatwość w zjednywaniu sobie ludzi. Nie chodzi mi tutaj, żeby chwalić się moją wysoką krzywą inteligencji. Jednak warto podkreślić, że blog może być doskonałym miejscem na podzielenie się swoją pasją. W czym Ty jesteś dobry? Pochwal się w komentarzach.

J jak Jezus. Nawet w Kościele często mówimy o wszystkim, tylko nie o Nim. Znamy się coraz częściej na etyce seksualnej, naprotechnologii, naukach społecznych, mamy swoje zdanie na temat skandalów hierarchów. Jednak możesz wykonać pewien drobny test, który potwierdzi moją tezę, że zdecydowanie za mało wiemy o Bogu. Zapytaj się jednej wybranej osoby – kim był Jezus? Zaraz usłyszysz strzępki zapamiętanych informacji z katechezy. Nie chcę wiedzieć o moim Panu i Zbawicielu tylko tego, że popierał tych dobrych. Chcę wejść z Nim w relację jeszcze przed śmiercią. Tak, żeby po drugiej stronie krzyknąć z oddali do właściwej osoby: – Witaj Jezu, chwilę się nie widzieliśmy.

K jak kinoB. Serio, kiedyś prowadziłem takiego blog na oJezu.pl. Chciałem pisać dalej, ale portal nie przetrwał próby czasu. W piątkowe wieczory dzieliłem się z czytelnikami tzw. „kinem drugiej kategorii”. Nazwa bloga nawiązywała do wartych uwagi polskich produkcji – „taxiB”, filmów niszowych, kina krótko-metrażowego, B jak... Banasiewicza. Wykorzystałem tam moje zamiłowanie do tworzenia scenariuszy, do aktorstwa i pierwszych kroków w temacie reżyserki. Kinowe recenzję były kończone oceną. Może kiedyś do tego wrócę.

L jak Like button. Ja wiem, że Ty wiesz, do czego służy udostępnienie, prawda? ;)


M jak Mop. W moim byłym akademiku kiedyś zawrzało. „Ktoś ukradł mopa z czerwonym kijem z 5 piętra. Mop zawsze leżał w suszarni i dowiedzieliśmy się od sprzątaczki, że widziała go na 7 piętrze”. Cytat z facebookowej grupy akademika. Dalej nie cytuję, bo byłoby bardziej wulgarnie. Jednak, żeby rozładować napięcie spowodowane przez brać akademicką, chciałbym przypomnieć do czego mop został stworzony. Do dawania człowiekowi mokrej dawki radości. „Jeżeli chcesz poczuć się jak Mick Jagger, przyjdź posprzątać salkę”. Filmik pod linkiem.

N jak Niedziela. Kilka lat temu w mojej rodzinnej parafii po niedzielnych Mszach św. można było nabyć tylko dwie gazety katolickie – Niedzielę i Gościa. Ponieważ byłem ministrantem jako młodziak doskonale znałem się na opatowskim „rynku zbytu”. Po Mszach sprzedawałem pisma, rozkręcając przy tym parafialny handelek. Oczywiście „Gościa Niedzielnego” kupowało dużo więcej osób. Jednak nie mogłem odnaleźć Pana Boga pomiędzy tekstami o polityce, polityce i wszystkim innym. Z tego powodu wczytywałem się w Niedzielę, która jest ukierunkowana na bardziej Kościelne tematy. Jednak czytanie skończyło się, gdy „rynek” wyparł „Niedzielę”. Historia zatoczyła koło, bo teraz Opatów wrócił do tygodnika, a dokładnie ja zacząłem w nim pisać.

O jak Owce w raju. Warto powspominać i się pośmiać: „On i Ona – dwa punkty na ziemskiej mapie. Dwie gwiazdy oświetlające siebie nawzajem. W miarę im dłużej dwójka ludzi się poznaje ich otoczenie zaczyna się przenikać. Dwa światy zaczynają się splatać. Mogą się w końcu zderzyć i stworzyć jedno. Właśnie o dwóch zupełnie różnych biegunach jest ten cykl. Analizuję w nim własne spostrzeżenia na temat wyspy, na której żyją kobiety, oraz półwyspu zaludnionego przez mężczyzn. Zastanawiam się nad próbą budowania mostów pomiędzy tymi światami, a także różnicą koncepcji konstrukcyjnych po obu stronach”. Do tego też chciałbym wrócić.

P jak Plany. Bo co jak co, ale pomysły to ja zawsze miałem ambitne. Mam je w głowie. Zaraz przeleję je na papier. Tegoroczne cele oddam Jezusowi. Niech się martwi, niech organizuje potrzebne narzędzia, niech zajmie się pomysłami. Jeden z nich chcę zrealizować na blogu. Na razie w formie pisanej. Projekt nazywa się „Pytajniki”. Opiera się na codziennej modlitwie Słowem, które przypada na konkretny dzień. Chcę nim pokazać, jak potrafi wpłynąć na moje dzisiaj. Czemu „Pytajniki”? Bo chcę pytać, jak Słowo działa na Ciebie?

R jak Różaniec. Jest z pozoru zwykłą modlitwą, w dodatku długą i nużącą. Spróbujmy jednak spróbować. Bo problem z Różańcem jest taki, że nie potrafimy zacząć. W pracy, na nudnym wykładzie, w samochodzie, w autobusie, w drodze do pracy, szkoły. Szukajmy miejsc gdzie nie musimy się do końca skupić - na początek może medytacyjnie. Konia z rzędem temu, kto spróbuje odmówić kilka dziesiątek i już po drugiej się nie uspokoi. Nawet mimowolne wypowiadanie słów przepełnionych wiarą może zmienić nasze nastawienie do świata. Podczas korku po którejś dziesiątce człowiek nawet z uśmiechem spogląda na kierowców wciskających się na nasz pas. Jedna dziesiątka to tylko maksymalnie 10 minut z 1440, które otrzymujemy od Boga każdego dnia. Właśnie od Różańca zaczęła się „Pożyczalnia”.

S jak Społeczność blogowa. Czym ona w ogóle jest? Zapewne tym samym, co kiedyś robiła moja babcia, w dziś już mocno zakurzonym zeszycie. Co robił mój tata ze swoimi kolegami przy piwie. Blog to dzielenie się sobą. Należy podkreślić tutaj słowo „dzielenie”. Słownik języka polskiego może nas zaskoczyć. Bowiem słowo „dzielić” doskonale pokazuje przekrój tego, co ukazuje się na blogach... a nawet w całym Internecie. Warto dzisiaj z powagą spojrzeć na słownik PWN-u, bo to książkowy odpowiednik proroka.

T jak Trampki. Przyjeżdżając do Wiecznego Miasta nie poczułem się jak Russell Crowe. Nie byłem w Koloseum, ale widok oświetlonej areny daje dużo do myślenia. To co łączy filmowego Maximusa z podróżami to prawda o wolności. Jest ona jedną z podstawowych potrzeb człowieka. Dążymy do niej, a dla wielu jest nieosiągalnym marzeniem. A co mnie łączy z gladiatorem? Na pewno nie muskuły. Raczej moja ulubiona cecha, że nawet po największym upadku staram się wstać. Właśnie tego typy historie można przeżyć otwierając się na świat. Pora może założyć swoje trampki i ruszyć po przygodę. „Bilbo idziesz?”. Dzienniki z wypraw umieszczałem w cyklu „W trampkach do nieba”.

U jak Uśmiech. Był kiedyś taki teledysk Pharrella Williamsa do utworu „Happy”. Pierwszy w historii 24-godzinny klip. Do wspólnej zabawy można było się przyłączyć się na stronie 24HoursOfHappy.com (24 godziny szczęścia). Ciekawym pomysłem była interakcja, że wchodząc na stronę na przykład o godzinie 17, sceny w teledysku rozgrywają się od godziny 17. Oczywiście można „zegar szczęścia” dowolnie przesuwać. Piosenka „Happy” trwa niecałe 4 minuty, dlatego w ciągu 24 godzin teledysku została zapętlona aż 360 razy! Nie wiem czy blog daje wam tyle radości. Jednak na pewno będzie to radość różnorodna. Wystarczy zajrzeć do naszych parodii.

W jak Władca Pierścieni. Adwentowo-hobbickie rozważania z o. Anicetem. Chcesz, żeby wróciły w tym roku? „Sebastian poprosił mnie o poprowadzenie krótkich rozważań związanych z Adwentem – z jednej strony – i z Tolkienem – bo kiedyś go czytałem. Czekamy z utęsknieniem na „Pustkowie Smauga”, niech więc kanwą będzie „Hobbit”. Czekamy…. No właśnie, na co czekamy? W pewnej norze mieszkał pewien hobbit… Dla tych, którzy nie mają zielonego pojęcia, co to ten hobbit: takie małe, włochate, z dużymi stopami, pyka fajeczkę, ubiera się kolorowo i lubi dużo jeść (ponoć jada dwa obiady dziennie). Prócz tego hobbici są domatorami do sześcianu. Ich świat jest prosty i określony. Nie trzeba wystawiać nosa na zewnątrz”.

Y jak Youtube. Chyba każdy kto potrafi korzystać z Internetu, wie czym jest najbardziej sławny serwis umożliwiający bezpłatne umieszczanie i oglądanie filmów. Znajdziemy tam zwiastuny, teledyski, filmy, wideoblogi. Szczególnie ta ostatnia forma wypowiedzi jest mi bliska. W duszpasterstwie akademickim stworzyliśmy kilka tego typu produkcji.  Może macie ochotę na dalsze odcinki vloga powstałego dawno temu? Szczególnie, że serwis Youtube należy do barona Internetu, czyli spółki Google. Analitycy przewidują, że za dziesiątki lat z Facebookiem może stać się to samo, co z polską Naszą klasą. Natomiast Google ma trwać, trwać i trwać...

Z jak Zabawa. Podczas ostatniej literki czas na zwierzenie. Prowadzenie bloga jest dla mnie przede wszystkim wielkim funem. Czerpię przyjemność z przelewania moich myśli na klawiaturę komputera. Jeszcze lepiej, jak dzięki tekstom mogę spowodować uśmiech na waszych twarzach. Czasami piszę o sprawach bardzo poważnych. Wtedy mam wrażenie, że po umieszczeniu posta na blogu świat staję się chociaż odrobinę lepszy. Podsumowując – jeżeli chociaż jednej osobie blog pomógł, jeżeli ja dzięki niemu pomogłem, to było warto.