Cała liturgia Wigilii Paschalnej opiera się na prawdzie „wyjścia”.
Exodus ładnie podsumowuje cytat ze Skazanych na Shawshank, których można było
obejrzeć w telewizji w Wielki Piątek: „Andy Dufresne przepłynął rzekę gówna i
wyszedł czyściutki po drugiej stronie”.
Propozycja nie do
odrzucenia
Pisanie tekstu o zmartwychwstaniu to męczarnia. Mądrości
jakie można znaleźć w przeróżnych publikacjach, to w większości nudne banały. W
letarg najlepiej wprowadzają takie tytuły jak Ogólne normy roku liturgicznego i kalendarza, lektura obowiązkowa
dla każdego opiekuna ministrantów, dbającego o to, by jego podopieczni
popełnili w trakcie Wielkiego Tygodnia jak najmniej błędów. Jak najmniej, bo doświadczenie
uczy, że z Wielkiej Nocy najlepiej wspomina się liturgiczne wpadki. Cały rok msze
odbywają się według tego samego schematu, a żeby przygotować zaledwie trzy dni,
to trzeba przeczytać kilkadziesiąt stron samych komentarzy.
W tekście o zmartwychwstaniu najlepiej pominąć całą
liturgię, bo liczba nawiasów, indeksów, czy wyjaśnień będzie dłuższa od właściwego
tekstu. Przykład – dlaczego w mojej rodzinnej miejscowości kilka lat temu w
Triduum Paschalnym (czas od wieczornej Mszy w Wielki Czwartek do wieczoru przed
Niedzielą Zmartwychwstania) uczestniczyło zdecydowanie mniej osób niż w latach
ubiegłych? Może dlatego, że nowy proboszcz Wigilię Paschalną (msza po
zapadnięciu zmroku w Wielką Sobotę) z godziny 22 przesunął na 18, a procesję
rezurekcyjną (marsz mający obudzić wszystkich okolicznych śpiochów) z północy
na 6 rano w Niedzielę. Powyższy dowód, że każdy liturgista powinien być również
zegarmistrzem.
Po co ta cała otoczka? Aby chrześcijanie mogli żyć męką, śmiercią
i zmartwychwstaniem Jezusa. Aby wiedzieli, że Jezus umarł za nasze grzechy,
abyśmy mogli żyć również po śmierci. Dla upamiętnienia, że Jezus został skazany
nie jak przestępcy za czyny, ale za to kim był – Mesjaszem, królem Żydów i
Synem Bożym. To streszczenie lekcji religii mamy już za sobą.
Nie mam problemu z liturgią. Mam problem z tym, że nie
potrafimy mówić o Chrystusie. Kościół to nie debaty o profesorze Chazanie,
księdzu Lemańskim, czy Jacku Międlarze. Kościół to unikatowa propozycja. Coś
czego nikt inny nie proponuje. Ludzie odchodzą z Kościoła, bo katolicy próbują
im wepchnąć to, co wpycha im świat. Jeżeli chcemy zobaczyć na własne oczy
wiosnę chrześcijaństwa, to musimy zaproponować jedno: bezwarunkową miłość Boga.
Ludzie nie potrzebują kadzideł. Potrzebują, żeby ktoś ich kochał.
Dostając informację o zmartwychwstaniu, mam ochotę za namową
Szymona Hołowni zrobić tylko jedno – zostawić wszystko w cholerę i polecieć za
Jezusem! Przeżywać życie. Odkrywać, że chrześcijaństwo nie jest szkołą
rezygnacji, a sztuką wyboru. Patrzeć na dzieło artysty, który dla romantycznej
randki mógł stworzyć kilkaset gwiazd, a stworzył trzysta tryliardów. Smakować
zarówno gołąbków mojej babci jak i mgły z węgorza Wojciecha Modesta Amaro. Chcę
biegać, zachwycać, pracować, a później o tym pisać. Umierać z pośpiechem na
ustach, ze świadomością, że to był zaledwie zacny prolog.
Czy zmartwychwstanie można
udowodnić?
Gdyby nie Zmartwychwstanie, to moje życie byłoby bezcelowe.
Nie wyobrażam sobie ludzkiej egzystencji, która kończy się na śmierci. Taki
świat nie zobowiązuje, nie pasjonuje, odpycha. Jest najbardziej smutną kreacją
jaką można sobie wyobrazić. Jeszcze smutniejsze jest przekonanie niektórych, że
można tak żyć. Bez żadnego planu, bez instrukcji, bez miłości. Bo przecież ja
jestem wolny, mogę robić wszystko, to ja decyduję o swoim życiu. Najsmutniejsze
będą myśli takiego człowieka przed śmiercią.
Zaraz nasuwa się pytanie, czy właśnie dlatego człowiek nie
wymyślił sobie życia po życiu, boga? W liceum byłem na mat-fizie. Chociaż
ostatnio zdarza mi się częściej pisać niż liczyć, nadal uważam, że jestem
umysłem ścisłym. Obchodzą mnie suche fakty, dowody i logiczność. Byłbym
naukowym desperatem, gdybym chciał udowodnić istnienie Boga. Jednak
kwestionując wiarygodność Nowego Testamentu, stałbym się ignorantem.
Najważniejszym źródłem, z którego można się dowiedzieć o zmartwychwstaniu
Chrystusa jest Biblia oraz przekazywana z pokolenia na pokolenie Tradycja
Kościoła. W przypadku Nowego Testamentu istnieje ponad 24 tysiące manuskryptów.
Około 5600 z nich została napisana do 100 lat od opisywanych wydarzeń, czyli z
okresu, w którym żyli naoczni świadkowie zmartwychwstania Jezusa. Dla
porównania istnieje tylko pięć manuskryptów Poetyki
Arystotelesa z 1100 r., której oryginał został napisany na 300 lat przed
Chrystusem. Podobnie jest z innymi dziełami starożytnymi (por. Mike Licona, The Resurrection of Jezus: A New
Historiographical Approach).
Josh McDowell w Jezus.
Więcej niż cieśla zacytował prof. Clarka H. Pinnocka, specjalistę w
dziedzinie krytyki tekstu: „Nie ma innego dokumentu będącego wytworem świata
antycznego, który byłby poświadczony tak
wspaniałym zestawem tekstowych i historycznych dowodów i który przedstawiałby
tak znakomite źródło danych historycznych, które można rozumnie wykorzystać.
Uczciwy [człowiek] nie może odrzucić takiego skarbu”.
Dla niektórych dowodami na zmartwychwstanie Jezusa jest płótno
grobowe z odbiciem ciała oraz chusta z Manoppello z wizerunkiem twarzy. W 2011
r. Ośrodek Badań Jądrowych we Frascati pod Rzymem przeprowadził badania nad
negatywem fotograficznym widniejącym na Całunie Turyńskim. Jak twierdzą
naukowcy trójwymiarowy obraz musiał powstać na skutek promieniowania. Obliczyli
oni, że energia potrzebna do powstania obrazu na Całunie, musiała mieć moc
bliską 34 bilionom watów promieniowania ultrafioletowego próżniowego. Obecnie
posiadamy urządzenia, które potrafią wytworzyć identyczne promieniowanie, ale o
sile zaledwie kilku miliardów watów.
Dla mnie najważniejszym dowodem na zmartwychwstanie Jezusa jest
jego wpływ na życie innych. Poruszają mnie historie ludzi, którzy dzięki
Jezusowi powstają z martwych już tutaj. Pamiętam książkę Henryka Krzoska Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego
wynikło – historię bezdomnego alkoholika. Zmartwychwstanie to życie dzięki
Jezusowi. Alkoholik potrafi odstawić flaszkę. Znajoma adoptowała
niepełnosprawne dziecko. Mi chce się żyć. Bo, przepraszam za szczerość, gdybym
nie wierzył w zmartwychwstanie, to już dawno popełniłbym samobójstwo.
Jeżeli człowiek ma dzisiaj uwierzyć w zmartwychwstanie, to
musi je zobaczyć. W oczach, w wyborach, w podejściu do innych. Ja widzę je w
mojej babci, franciszkanach, ludziach z duszpasterstwa. Nie ma co czekać na
anielskie ogłoszenia, cuda, znaki. Bo czy może być większy znak niż
Zmartwychwstanie? Ja wierzę. Chciałbym ufać. Chciałbym żyć tak, żeby ludzie
widząc mnie na ulicy pukali się w czoło. Żeby na kilometr było widać, że gram w
innej lidze. Żeby czytając moje teksty, ludziom zapierało dech, że można żyć zmartwychwstaniem.