sobota, 28 maja 2016

Czy wstydzę się modlić w akademiku? - M#3

Wpisałem w przeglądarkę: "Dlaczego ludzie się nie modlą?". Wujek Google podpowiedział, że najczęściej nie znamy odpowiedzi na to pytanie. Już lepiej radzimy sobie z pytaniem: Dlaczego ludzie w ogóle się modlą? Internauci mają ciekawe spojrzenia. Może jednak nie jest z nami najgorzej. Bo przecież modlitwa jest jedną z potrzeb człowieka. 


Najczęstszy powodem problemów w relacji z Bogiem jest „brak czasu”. Większość ludzi nie skupia się dzisiaj na rzeczach dla nich ważnych. „Zapychaczami” zastępuje kolejne godziny następnych dni. Cytując klasyka – stwierdzenie „nie mam czasu” nie oznacza jego braku, a nieumiejętność gospodarowania nim. Przykład – kolega obronił tytuł inżyniera. Ostatnio, rzeczywiście siedział nad nauką. Ale zapytałem go o pomoc w jednym z moich projektów. Na to usłyszałem, jak „nie ma czasu”, jest bardzo zajęty i może dopiero za tydzień. 

Mieszkając w akademiku doskonale widać, czym zajmują się młodzi ludzie. Większość z nich potrafi zauważyć, że codzienna impreza nie jest prawdziwym życie, że spożywane w cyklicznych ilościach trunków, nie jest poranną dawką kawy. Co nie zmienia faktu, że tego często nie wprowadzają w życie. Często zapominają o swoich zasadach z pozoru błahych problemów. Zobaczmy moich współlokatorów i często mnie. Co zrobić, gdy pojawia się tak zwana „nuda”? Większość ludzi to wzrokowcy, dlatego dla wielu codziennością jest przeglądanie tak zwanych „obrazków z podpisami”. Traktują oni laptopa jak bożka, którym możemy wypełnić dowolną ilość danego nam czasu. Marnotrawić go, przeglądając następne strony popularnych "demotów". Śmiejąc się z widzianych po raz kolejny wpadek ludzi na YouTube. Czy wypełniając życie grami online lub najbardziej popularnym u nas LoL'em. Jeżeli o nim nie słyszałeś, to radzę pozostać w nieświadomości. Doba trwa przecież tylko 24 godziny. 

Generalizując – okazuje się, że dla Boga nie ma już miejsca. Bo przecież trzeba zrobić najpierw wszystko, o czym woła do nas świat. Najpierw obowiązki, ale szybko ukazuje się, że na nich długo się skupić nie można. Może warto właśnie szukać czasu w przerwach. Błędne jest więc myślenie, że Bóg jest dyrektorem wielkiej spółki i musimy wygospodarować specjalny moment w ciągu dnia. Jeżeli tego nie zrobimy, to Prezes się zezłości. Mamy więc następny obowiązek. Czynimy znak krzyża, podejmujemy refleksję nad fragmentem Pisma, rozpalamy kadzidełko i jeszcze chwilę medytujemy. Zachowujemy się wtedy jak pracownik w jakiejś boskiej korporacji, gdzie myślimy w kategorii „coś za coś”. Bóg nie posiada stawki godzinowej.

Trzeba kombinować. Jeżeli chcemy mieć z kimś jakiekolwiek relacje, to musimy dla tej osoby znaleźć czas. W duszpasterstwie akademickim mamy takie powiedzenie, że jeżeli ktoś mówi, że nie może czegoś zrobić, to odpowiadamy, żeby spróbował w „nie czasie”. O co tak naprawdę chodzi w tym sloganie? Mam duży problem z porannym wstawaniem. Powiedzmy, że jestem już bliski spóźnienia. Oczywiście nic nie zjadłem, a o modlitwie już nawet nie pomyślałem. Piękny jest taki poranek, gdy biegnąc, jedną z pierwszych rzeczy, którą robię jest modlitwa szczera do bólu. „Sorry, znowu nawaliłem, ale cieszę się, że i tak mogłem wstać”. Moja koleżanka dojeżdża na uczelnię komunikacją miejską z drugiego końca miasta. Najczęściej wracając, modli się fragmentem z Pisma Świętego na dany dzień. Niektórzy w korkach odmawiają różaniec. Inni podczas porannej rozgrzewki słuchają Modlitwy w drodze. Chrześcijaństwo jest dla wymagających.